ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
.. Całkiem jak stary, znudzony mąż... Coś ty! Czego ci się zachciewa?
Aga na wpół leżała oparta na łokciach. Czy to wzmianka o nagości, czy może widok jej ciała bardziej uwydatnionego niż zakrytego jedwabiem opływającym piersi, biodra i uda sprawił że chłopca znów ogarniało pożądanie.
Dziewczyna dostrzegła jego przymglone oczy. Przysunęła się do leżącego na wznak Piotra i szepnęła mu prosto do ucha:
Chcesz deseru? Chcesz mnie jeszcze?... Chodź! Weź sobie! Teraz ty sam, tylko ty. I tak jak lubisz. Chcesz? Chodź, chodź... kusiła z figlarną kokieterią.
Wiedziała, ile czułości, uwagi i wysiłku włożył w to, aby raz i drugi doznała pełnej, skończonej rozkoszy. Teraz zapragnęła mu się oddać tak, aby to on, nie troszcząc się o nią, przeżył uniesienie bez żadnych zahamowań. Wiedziała, że obudzonemu już ponownemu pragnieniu w jego myślach musi jeszcze przydać pragnienia ciała być może osłabionego niedawnym przeżyciem.
Położyła się na chłopcu, ale zaraz przewinęła się na jego prawą stronę i teraz to ona miała go pod swoją prawą ręką. Podniecała chłopca z wyrafinowaniem godnym wytrawnej kurtyzany, a przecież wiódł ją tylko instynkt, czułość i wola ofiarowania mu chwili rozkosznego szczęścia. Musnęła ustami jego wargi, nie całując, a potem oczy, tak aby je przymknął i nie śledził jej rozpustnych ruchów. Piotr poddał się pieszczocie, nieruchomy i cichy. Przenikały go dreszczyki, od których jeżyły mu się włosy na głowie.
Włożyła rękę pod rozpiętą koszulę, rozsunęła ją i przesunęła dłoń wzdłuż ciała, pod spodnie. Ciasno było. Rozpięła pasek, otworzyła dżinsy i przez spodenki dotykała budzącej się z wolna męskości. Dała mu do zrozumienia, że chce go wyzwolić ze spodni i bielizny.
Zauważyła, że obnażony poczuł się skrępowany i bezbronny. Okryła go fałdami swojej obszernej spódnicy i powróciła do pieszczot twarzy i piersi. Teraz nie jej ręka, lecz usta przesuwały się w dół ciała, znacząc drogę drobnymi pocałunkami. Kiedy twarz dziewczyny mijała brzuch, ujął jej głowę w obie ręce i lekko powstrzymał. W ten sposób dawał jej szansę wycofania się, ale pokonała jego opór.
Ujęła w dłonie i delikatnie ugniatała jądra chłopca. Wiedziała już, że to sprawia mu szczególnie wielką przyjemność. Piotr gładził jej głowę; znak, że przyjmuje jej odważne pieszczoty z wdzięcznością. Podała sobie do ust dość już obrzmiałego penisa. Powoli pieściła go ruchem warg, odszukując najwrażliwsze miejsca w okolicy wędzidełka, odkryte kiedyś wcześniej, kiedy, wiedzeni pożądliwą ciekawością, poznawali na wzajem tajniki swoich ciał i buszowali w ich najintymniejszych zakątkach. Agata chciała koniecznie dowiedzieć się, gdzie chłopak ma to najczulsze na pieszczoty miejsce. Długo kazał jej wtedy poszukiwać i eksperymentować...
Aga czuła, jak w wyniku wyszukanych pieszczot rośnie i pręży się to, co trzymała w dłoniach i w ustach. Spojrzała na skutki swojej aktywności. Dziewczyna, znacznie mniej od chłopca wrażliwa na bodźce wzrokowe, jednak poczuła przypływ ssącego pożądania. Ogarnęła ją przewrotna chęć sięgnięcia ręką pod spódnicę i dotknięcia własnego ciała. Przemogła się. Zbliżyła twarz do głowy Piotra. Położyła na swojej piersi jego dłoń i poruszała nią powoli.
Mam cię! Jesteś blisko! Jak chcesz? Powiedz, mów! We mnie, czy, czy... do buzi? szeptała mu wprost do ucha, świadomie podniecając go jeszcze bardziej i sama podniecona.
Och ty, ty... Nie wiesz, jaka jesteś cudowna!
Cicho! Wiem!
Piotr przejął inicjatywę. Przez chwilę całował jej usta, jak by chciał powiedzieć, że dziewczyna nie potrzebuje się wstydzić pieszczoty, którą mu przed chwilą ofiarowała.
W ciebie chcę, w ciebie! Wiesz jak... odpowiedział.
Wiem, chodź...
Położyła się przy Piotrze na brzuchu. Podsunął w górę spódnicę. Była bez majteczek. Rozsunął jej nogi i ukląkł między nimi. Położył ręce na drobnych, prześlicznie zaokrąglonych pośladkach i biodrach. Dziewczyna uniosła je wysoko ukazując przy tym rozchylające się kusząco różowe fałdy. Sycił oczy oszałamiającym widokiem wyzywającym, bezwstydnym, a przecież równocześnie niewinnym, bo pełnym całkowitego oddania i pożądania zarazem.
Agata była wilgotna od śladów wcześniejszego zbliżenia i ponownego podniecenia. Wciąż klęcząc wślizgnął się w nią gładko, bez żadnego oporu. Powoli poruszał biodrami i patrzył chciwie, jak mieszają się i składają ich ciała, czemu czasem towarzyszyło rozkoszne, choć nieco komiczne, mokre cmoknięcie.
Napięcie jego rosło. Ułożył teraz dziewczynę płasko na brzuchu, położył się na niej całym ciałem. Wzmógł intensywność poruszeń; sięgał dna jej wnętrza i uderzał o nie.
O tak!... Bij! Bij mocno! cicho wołała dziewczyna pomagając mu drobnymi falowymi ruchami bioder. W pewnym momencie mocniej drgnęła i jęknęła cichutko.
Tryskał w kilku rozkosznie piekących przypływach i tak, jak to oboje uwielbiali oparty o nią gdzieś hen, głęboko... Zapewniała, że w takich momentach czuje uderzenie jego nasienia i że doznaje przy tym szczególnej emocji. Przez długą chwilę leżeli obok siebie cicho, stuleni, zmęczeni.
Daj ucho, muszę ci się do czegoś przyznać.
Chyba się domyślam, ale mów, kajaj się, może zasłużysz na wielkoduszność.
Obiecałam ci, że wejdziesz na górkę sam. Nie udało się; ja też tam byłam.
O wchodzeniu na górkę mówili, kiedy mieli na myśli osiąganie szczytów seksualnych doznań, a nie chcieli popadać w dosłowność sformułowań książkowych lub zbyt dosadnych. Bywało, że za namową Piotra subtelna, nie zepsuta dziewczyna dawała się sprowokować do słów mocniejszych, wulgarnych nawet, ale robili to rzadko, eksperymentując w poszukiwaniu nowych podniet i wrażeń.
No właśnie. A ja pomyślałem, że może coś cię zabolało.
Skąd! Cudownie było! Ale nie przeszkodziłam ci, prawda? Starałam się...
Było cudownie ? powtórzył. ? I nigdy mi nie przeszkadzasz, przeciwnie! To jest taka... taka okoliczność, kiedy się tym więcej ma, im więcej się da, rozumiesz mnie?
I jak! Może dlatego tak chętnie ci daję... i daję... i daję?... frywolnie sączyła mu do ucha szeptem.
A więc to tak! A ja myślałem, że to z wielkiej...
Pst! przerwała mu mieliśmy nie używać wielkich słów. Bo się wytrą i spowszednieją, jak pożegnalny pocałunek w przedpokoju, przed wyjściem do pracy. To twoje słowa i to ty tak chciałeś, chociaż wiesz, że dziewczyna lubi czasem usłyszeć takie jedno słowo. Dla ułatwienia dodam, że to jest czasownik, zaczyna się na ko... i kończy na ...am.
Nie znam takiego słowa. Ale wracając do twojego wyznania... Wynikałoby z niego, że jesteś mi jeszcze coś winna.
Jestem, przyznaję. I oddam. Dam ci, dam, przyrzekam. A może chcesz już, teraz, zaraz? Pójdź luby! Bierz mnie! Weź mnie! Jam twoja!
Nie! Nie! Litości!...
Przekomarzali się jeszcze, kiedy Aga wsuwała się w figi i poprawiała suknię. Uczesała długie włosy ciemno-blond, o złotawym połysku i wprawnymi, tylko dziewczętom znanymi chwytami przewlekła je przez ciasną pętlę z gumy
|
WÄ
tki
|