OgarnBo go nagle jakie[ wielkie, Bagodne znu|enie, jaka[ szcz[liwo[ niewymowna, dotd nieznana

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Bezmierna przestrzeD morza promieniaBa bBkitem tak czystym, |e zda si nie wody to byBy, lecz sam lazur roztopiony, jakby wysokie niebo zanurzyBo si w tych toniach bezdennych. GBadkie jak zwierciadBo tafle l[niBy blaskiem nieziemskim, najmniejsza falka nie marszczyBa spokojnej powierzchni, |aden plusk, powiew |aden nie mciB martwej ciszy. MilczaBo morze i niebo, a byBo to milczenie tak dziwne, |e Gun-nar zadr|aB przejty lkiem i nagle poczuB, |e powieki opadaj mu na oczy, jaka[ oci|aBo[ obezwBadnia ciaBo i nieprzeparta ch snu nim owBada. Wtem z góry opadBy mu na rami jak pierzaste kule dwa zimorodki, przestraszone, dr|ce. Szybko, szybko wcisnBy mu dziobkami w dBonie czarodziejskie gaBzki i nim spostrzegB, co si staBo, uleciaBy w gór. I oto czar prysnB, senno[ go odbiegBa, powróciBy siBy i ch walki. MachnB Gunnar jedn gaBzi i drug, zanurzyB je w wodzie jak wiosBa. Razno sunBa Bódeczka po zwierciadlanej tafli i w koDcu ujrzaB Gunnar przed sob wznoszc si po[rodku morza wysok gór. PrzybiB do urwistego brzegu i krt [cie|k zaczB si wspina na szczyt. Tu siedziaBy ju| zimorodki na gaBziach czarodziejskiego drzewa, które rosBo u wej[cia do podziemnej siedziby zBej Wiedzmy. Z gBbi doleciaBo go ciche, |aBosne Bkanie. To pBakaBa Dziewczyna Morska uwiziona, samotna, przykuta do Bo|a BaDcuchem. DrgnB Gunnar na ten dzwik jak podcity biczem i zaczB pospiesznie schodzi w gBb wskim korytarzem wykutym w skale. O[lizBe stopnie wiodBy wci| ni|ej i ni|ej, ju| znikB wszelki odblask [wiatBa z góry i czarna, gsta ciemno[ zapanowaBa wokóB. Wreszcie dotarB do zakrtu. Jeszcze kilka kroków przeszedB w mroku i stanB przed wielkimi wrotami zawartymi na gBucho. PchnB ci|kie podwoje i oto jego oczom ukazaBa si komnata caBa wyBo|ona perBow mas. Blade [wiatBo sczyBo si przez otwór w sklepieniu. O[lepiony, niepewny dokd zwróci kroki, zatrzymaB si w progu, gdy wtem posByszaB cichy szept:  To ty, Gunnarze? WiedziaBam, |e mnie nie opu[cisz, czekaBam na ciebie dzieD i noc. Ale ju| siB mi braknie. Wody, daj mi wody, umieram z pragnienia. PochwyciB Gunnar dzban stojcy u Bo|a Morskiej Dziewczyny i przytknB go do jej warg. DBugo piBa chBodny, o|ywczy pByn, a z ka|dym Bykiem wracaBy jej siBy. A potem wzniosBa doD bBagalnie dBonie skute |elaznym BaDcuchem i rzekBa:  Wez ten topór o ostrzu z diamentów, który tam wisi na [cianie, i przetnij mi wizy. PochwyciB Gunnar topór diamentowy i przeciB gruby BaDcuch jednym ciosem, a potem porwaB sw ukochan w objcia i dBugo tuliB do serca.  Zabierz mnie std jak najprdzej  prosiBa Dziewczyna Morska  nie chc tu zosta dBu|ej ani chwili. Teraz, gdy zniknBa Wiedzma "o Czerwonych Oczach, gdy 2  Bafnie z dalekich mórz si rozwiaBa jak dym razem ze swymi w|ami, mog wróci do mych rodziców kochanych, do dalekiej ojczyzny za siedmiu morzami
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.