ďťż

NIe ma tam okien ani żadnego innego źródła światła...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Niech więc pan będzie tak miły, majorze, i poleci swoim ludziom, by zapalili pochodnie i reflektory. Obawiam się również, że powietrze w środku będzie trochę stęchłe, ale nie zabije nas. Ramon! Nawarro! Pomóżcie mi otworzyć te drzwi. Okazało się, że drzwi ustępowały opornie, ale w końcu poddały się z przeraźliwym zgrzytem. Hamilton wziął jeden reflektor i wszedł do środka. Tuż za nim wtłoczyła się reszta. Obszerna, kwadratowa jaskinia została wykuta w skale. WE wszystkich ścianach znajdowały się schodkowe szuflady głębokości około trzydziestu centymetrów. Widok był zadziwiający: całe pomieszczenie migotało i lśNiło blaskiem tysięcy i jeszcze raz tysięcy szczerozłotych przedmiotów. Były tam garnki, czary, zastawa stołowa; wszystko ze złota. Znajdowały się tam również hełmy, tarcze, różne płytki, naszyjniki, popiersia i figurki. Były dzwoneczki, flety, okaryny, łańcuszki, wazy, napierśniki, nakrycia na głowy, misternej roboty maski i noże także ze złota. Figurki małp, aligatorów, węży, orłów, kondorów, pelikanów, sępów i, niezliczone, jaguarów. I jakby na okrasę stało tam kilka otwartych skrzyń skrzących się nieopisaną liczbą drogocennych kamieni, z czego ponad połowę stanowiły szmaragdy. Był to skarbiec przerastający największe marzenia każdego skąpca. Wydawało się, że pełna podziwu cisza trwać będzie w nieskończoność. - Zaginiony skarb Indii - przerwał wreszcie ciszę Serrano. - Eldorado z milionów snów. Hiszpanie zawsze twierdzili, że któreś z zaginionych plemion zabrało ze sobą olbrzymi skarb. Ludzkość uwierzyła w ten mit i tysiące ludzi straciło życie w poszukiwaniu tego majątku. Tylko, że to nie był mit. Żaden mit. Było jasne, że Serrano z trudem może uwierzyć w to, co zobaczył na własne oczy. - Bo to jednak był mit - odezwał się Hamilton. - Złoty skarb znajdował się tu przez cały czas, ale wszyscy szukali go nie tam, gdzie trzeba - wysoko w Gujanie. I wszyscy szukali nie tego, co trzeba. Sądzili, że było to królewskie złoto Inków. A to nieprawda. LUdzie, którzy to stworzyli pochodzili z plemienia Quimbaya z doliny Cauca i byli największymi mistrzami sztuki złotniczej w historii ludzkości. Dla nich złoto nie było środkiem płatniczym. Było wyłącznie dziełem sztuki. - A Hiszpanie stopiliby to wszystko i wysłali w sztabach do Hiszpanii. Panie Hamilton, oddał pan światu sztuki nieocenioną przysługę. I był pan jedynym białym, który o tym wiedział. Mógłby pan zostać najbogatszym z ludzi. Hamilton wzruszył ramionami. - Kiedy raz się stałeś członkiem plemienia quimbaya - powiedział - to zostajesz nim na zawsze. - I co z tym będzie? - spytał rzeczowo Ramirez. - POwstanie tu muzeum narodowe. Prawowici właściciele - Muscia, powrócą i będą jego kustoszami. NIewielu ludzi jednak, obawiam się, kiedykolwiek to zobaczy. Tylko akredytowani naukowcy z całego świata, a i to po kilku jednocześNie. Rząd brazylijski, który jeszcze nie zna położenia tego miejsca, jest zdecydowany na to, by Muscia, a raczej to, co z nich zostało, nie zostali wyniszczeni przez cywilizację. Hamilton spojrzał na von Manteuffla, który gapił się na olbrzymią fortunę, leżącą u jego stóp. Był jak sparaliżowany. Pozostali znajdowali się w podobnym stanie. Von Manteuffel! - powiedział Hamilton. Von Manteuffel odwrócił powoli głowę i spojrzał na niego niewidzącymi oczyma. - Chodź! Została mi jeszcze jedna rzecz do pokazania. Hamilton poprowadził ich do drugiej, mniejszej jaskini. W odległym jej kącie, obok siebie stały dwa sarkofagi. Nad każdym z nich umieszczono sosnową tablicę z wypalonym napisem. - Zrobił to mój przyjaciel - powiedział Hamilton - JIm Clinton. Pamiętasz Jima Clintona? Powinieneś. Wkrótce potem zamordowałeś go. Przeczytaj! Na głos! - rozkazał. Wciąż tym samym, dziwnym, nie widzącym wzrokiem von Manteuffel potoczył dookoła, potem spojrzał na Hamiltona i przeczytał: - Świętej Pamięci doktor Hannibal Huston. - A drugą?! - Świętej Pamięci Lucy Huston Hamilton. Ukochana żona JOhna Hamiltona. Wszyscy w osłupieniu wpatrywali się w Hamiltona i z wolna zaczynali rozumieć. - Jestem trupem - powiedział von Manteuffel. Hamilton, wraz z Nawarrem i Ramonem, oraz von Manteuffel i pozostali, idąc tuż za nimi, ruszyli do helikoptera, który stał na skraju dziedzińca kilka zaledwie metrów od krawędzi przepaści płaskowyżu
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.