ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ale wtedy myślisz:
Może jednak zostawiłam światła, które paliły się tak długo, że wyczerpał się
akumulator.
Żeby się więc upewnić, musisz wyjść i sprawdzić. Wkładasz szlafrok, wycho69
dzisz, otwierasz drzwi, wsiadasz i włączasz światła. Zapalają się. Wyłączasz je,
wysiadasz,
zamykasz samochód i wracasz do domu. Stało się zwariowałaś, zostałaś
psychotyczką.
Dlatego, że odrzuciłaś świadectwo zmysłów. Widziałaś przez okno, że światła
się nie palą, a mimo to i tak wyszłaś sprawdzić. To jest czynnik decydujący:
widziałaś,
ale nie uwierzyłaś. Albo na odwrót, nie widziałaś, a uwierzyłaś. Teoretycznie
mogłabyś
tak wędrować między sypialnią a samochodem bez końca, uwięziona w nieskończonej
zamkniętej pętli otwierania samochodu, sprawdzania świateł, wracania do domu,
Pod
tym względem stałabyś się odtąd maszyną. Nie byłabyś już człowiekiem.
Nadwartościowa myśl może się również zrodzić niejako pytanie, ale jako
odpowiedź.
Jeżeli taka myśl pojawia się jako problem, twój umysł będzie się przed nią
bronił,
bo nikt nie pożąda nowych problemów. Ale jeśli nadwartościowa myśl pojawia się
jako rozwiązanie problemu, oczywiście rozwiązanie fałszywe, wówczas nie będziesz
się
przed nią bronił ze względu na jej wartość użytkową. Jest to coś, czego
potrzebujesz i co
sama wyczarowałaś, żeby tę potrzebę zaspokoić.
Istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że wpadniesz w pętli; między swoim
zaparkowanym
samochodem a sypialnią na resztę życia, ale jest wielka szansa, że jeżeli
jest się dręczonym przez poczucie winy, ból i zwątpienie, jeżeli codziennie
przygniata
człowieka nawałnica samooskarżeń, to idée fixe, która się pojawi jako
rozwiązanie, może
pozostać. To właśnie ujrzałam w przypadku Kirsten i Tima po ich powrocie z
Anglii do
Stanów, po ich drugim powrocie, kiedy Kirsten wyszła ze szpitala. Podczas ich
kolejnego
pobytu w Londynie opanowała ich umysły pewna myśl, nadwartościowa idea, i było
po wszystkim.
Kirsten przyleciała kilka dni przed Timem. Nie odebrałam jej na lotnisku,
spotkałam
się z nią w jej pokoju na najwyższym piętrze hotelu St. Francis, na tym
wzniosłym
wzgórzu San Francisco, które chlubi się też Katedrą Miłosierdzia. Zastałam ją
zajętą
rozpakowywaniem licznych toreb i pomyślałam: mój Boże, jak ona odmłodniała!
W przeciwieństwie do tego, jak wyglądała ostatnim razem, teraz... promieniała.
Co
się stało? Miała mniej zmarszczek na twarzy, poruszała się zręcznie i
energicznie, a kiedy
weszłam do pokoju, spojrzała na mnie z uśmiechem bez tych kwaśnych podtekstów
i różnych ukrytych oskarżeń, do których przywykłam.
Cześć powiedziała.
Świetnie wyglądasz.
Kiwnęła głową.
Rzuciłam palenie. Wyjęła z otwartej walizki zawiniętą paczuszkę.
Przywiozłam ci parę rzeczy. Reszta płynie statkiem, zdołałam zabrać tylko to.
Chcesz
zaraz otworzyć?
Nie mogę się nadziwić, jak dobrze wyglądasz.
70 Nie uważasz, że zeszczuplałam? Podeszła do jednego z luster.
Chyba tak powiedziałam.
Wysłałam statkiem wielki kufer. Ach, ty go widziałaś. Pomagałaś mi się
przecież
pakować. Mam ci dużo do opowiedzenia.
Przez telefon wspominałaś coś...
Tak powiedziała Kirsten.
Przysiadła na łóżku, sięgnęła po torebkę, otworzyła ją i wyjęła paczkę playerów.
Uśmiechając się do mnie, zapaliła.
Myślałam, że rzuciłaś powiedziałam.
Mechanicznie zgasiła papierosa.
Czasami palę z przyzwyczajenia. Przez cały czas uśmiechała się do mnie w
jakiś
szalony, ale zamaskowany, tajemniczy sposób.
No dobrze. Mów, o co chodzi.
Zobacz tutaj, na stole.
Spojrzałam. Na stole leżał duży notes.
Otwórz go powiedziała Kirsten.
Dobrze. Wzięłam do ręki notes i otworzyłam go. Niektóre strony były puste,
ale
większość była zapisana pismem Kirsten.
Wrócił do nas Jeff. Z innego świata powiedziała Kirsten.
Gdybym wtedy powiedziała: Zupełnie ci odbiło, moja droga, nie miałoby to
najmniejszego
znaczenia, toteż nie mam do siebie pretensji, że tego nie zrobiłam.
Powiedziałam zamiast tego: O, co ty powiesz. Spróbowałam odczytać jej pismo,
ale bez skutku. Co chcesz przez to powiedzieć?
Zjawiska psychiczne. Tak to z Timem nazywamy. Wbija mi w nocy igły pod
paznokcie
i nastawia budziki na szóstą trzydzieści, godzinę swojej śmierci.
Coś takiego.
Prowadziliśmy zapis powiedziała Kirsten. Nie chcieliśmy pisać ci o tym w
liście
ani mówić przez telefon, chcieliśmy opowiedzieć ci o tym osobiście. Dlatego
czekałam
do dzisiaj. W podnieceniu uniosła ręce. Angel, on do nas wrócił!
Ja pierdolę powiedziałam bez zastanowienia.
Setki zdarzeń. Setki zjawisk. Zejdźmy do baru. Zaczęło się to zaraz po naszym
powrocie
do Anglii. Tim poszedł do medium. Medium potwierdziło, że to prawda. Sami
wiedzieliśmy, że to prawda, nikt nie musiał nam tego mówić, ale chcieliśmy się
upewnić,
bo należało wykluczyć możliwość, że to tylko poltergeist
|
WÄ
tki
|