ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Petiron przecież powiedział to samo, prawda? - odparła Lorra w nadziei, że uspokoi śpiewaczkę.
- Tak, ale mógł przecież powiedzieć więcej. Robie śpiewał doskonale, lepiej niż czternastolatek, a ma przecież zaledwie cztery Obroty! A Petiron zachował się tak, jakby to było normalne, jakby czegoś takiego należało się spodziewać po jego synu!
- No właśnie! - Lorra wymierzyła palec w rozdygotaną śpiewaczkę. - Sama to powiedziałaś! Spodziewał się takiej doskonałości po swoim synu! Gdyby Robie był mniej dokładny i precyzyjny, niż Petiron się spodziewał, dopiero byś się nasłuchała, wiesz?
Merelan zatrzymała się nagle i popatrzyła na gospodynię. Potem wybuchnęła gorzkim śmiechem, który widać rozproszył jej gniew, bo usiadła w fotelu i dalej chichotała.
- Oczywiście, że masz rację. Gdyby Robie nie śpiewał z idealną dokładnością, musiałby powtarzać Pieśń tak długo, aż by się jej nauczył. Och, na Pierwsze Jajo, co ja mam robić? Chłopiec tak bardzo potrzebuje ojca, tak pragnie jego akceptacji, a nigdy, nigdy jej nie uzyska!
- Nic dziwnego. Petiron niechętnie udziela nawet zasłużonych pochwał, jest najsurowszym nauczycielem wśród Harfiarzy. Ale - podkreśliła Lorra - teraz już nie musisz się przejmować tym, że kiedyś odkryje, jak bardzo jego własny syn przewyższa go w talencie muzycznym.
Merelan rzuciła jej zdumione spojrzenie.
- Och, daj spokój, Merelan, sama o tym doskonałe wiesz. Chłopiec już teraz jest muzykiem w większym stopniu, niż trzykrotnie starsi od niego uczniowie. Nie zdziwię się, jeśli jako szesnastolatek zostanie czeladnikiem.
- Czeladnicy muszą mieć osiemnaście lat - zaprotestowała słabo Merelan.
- Zobaczymy, jak Robie skończy szesnaście lat. A na razie uważam, że mogłabyś już przestać pilnować chłopca, gdy kręci się wokół ojca. Ułatwi to życie i tobie, i małemu. Jestem pewna, że Petiron nic nie zauważy, póki głos jego syna nie zacznie się łamać i nie spostrzeże nagle, że jego maluch jest już mężczyzną.
- Naprawdę? - spytała z namysłem Merelan, biorąc na serio żartobliwe słowa Lorry.
- Wcale bym się nie zdziwiła - gospodyni strzeliła palcami. - Przestań się tym tak przejmować. Wyczuwa się napięcie w twoim głosie... przykro mi to mówić, ale nikt inny by się nie odważył. Może z wyjątkiem Petirona, więc chyba lepiej, że on tego nie zauważył. A może jednak przekroczyłam granicę?
- Ależ skąd, Lorro. Wcale nie. - Merelan położyła dłoń na jej pulchnym przedramieniu. - Po prostu wydawało mi się, że nikt tego nie zauważy. Ćwiczyłam tylko wokalizy, starałam się nie forsować głosu...
- Niełatwo jest stale tkwić między młotem a kowadłem, zwłaszcza kiedy chodzi o dwóch najważniejszych mężczyzn w twoim życiu. - Lorra pochyliła się i poklepała palce, którymi Merelan nerwowo przebierała po stole. - Nie jestem uzdrowicielką, ale widzę, że kieliszek wina dobrze by ci zrobił. Właściwie nam obu. - Wstała, podeszła do kredensu, wyjęła z niego bukłak i dwa kieliszki. Merelan chciała powstrzymać ją gestem ręki, ale jej się nie udało. - Petiron nie zauważy wielu rzeczy, nawet tego, że będziesz pachniała winem, jeśli tym właśnie się przejmujesz. Akurat teraz powinnaś się odprężyć, w czym doskonale dopomoże moja ziołowa nalewka.
Merelan wyjrzała przez drzwi na Robiego, który rozśmieszał kuchenne pomocnice. Jego okrągła, uszczęśliwiona buzia cała była wymazana jagodowym sokiem. Poprawiła się na fotelu i wzięła do ręki kieliszek.
- Czy Mistrz Gennell mówił ci o tej nowej? - spytała Lorra.
- O Halannie? - Lorra kiwnęła głową, a Merelan dodała: - Tak, dostałam list od harfiarza z jej Warowni, Maxilanta. Wyszkolił ją w miarę swoich możliwości i twierdzi, że jest za dobra, by zajmował się nią amator, taki jak on. - Uśmiechnęła się przypominając sobie jego skromność.
- Petiron też byłby szczęśliwy, gdyby miał tu na miejscu dobry kontralt - stwierdziła Lorra. Sama śpiewała tym głosem, choć nie powierzano jej partii solowych. - Czy życie nie jest dziwne? Nie sposób przewidzieć, co się zdarzy, prawda?
- Masz rację. - Merelan popijała nalewkę i czuła, jak ciepło rozchodzi jej się po ciele, a ściśnięty w węzeł splot słoneczny zaczyna się rozluźniać.
- Jest w wieku córek innych gospodarzy, więc umieściłam j ą razem z nimi w osobnym budynku - stwierdziła Lorra. - Być może będą tu tylko do końca Obrotu, ale pomogą jej się zadomowić i przyzwyczaić do rozkładu zajęć. Ciężko przywyknąć do tej rutyny, prawda?
Merelan nie mogła powstrzymać uśmiechu, słysząc to słowo w zastosowaniu do Cechu Harfiarzy
|
WÄ
tki
|