ďťż

Dzieła przyrody zawierają wiele niewytłumaczalnych trudności, które łatwo roz- wiązać, jeżeli przyjąć, iż doskonałość twórcy jest do- wiedziona a priori; stają się...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Natomiast w myśl twojej metody rozumowania, wszystkie te trudności stają się trudnościami rzeczywistymi, a może będzie się je nawet wysuwać jako nowe przykłady podobieństwa do dzieł sztuki i kunsztu człowieka. Uznać musisz przynajmniej tyle, że z ograni- czonego naszego punktu widzenia niepodobna powiedzieć, czy ten system świata zawiera jakie wielkie błędy w po- równaniu z innymi systemami możliwymi, a nawet rze- czywistymi, czy też zasługuje na niemałą pochwałę. Czy wieśniak, któremu przeczytano by Eneidę, mógłby uznać ów poemat za całkowicie pozbawiony usterek lub choćby przyznać mu należną rangę wśród dzieł ludzkiego geniuszu? On, który nie widział nigdy żadnego innego takiego dzieła? [1 Ale gdyby ten świat był nawet jak najdoskonal- szy, to i tak pozostać musi rzeczą nierozstrzygniętą, czy wszystkie znakomitości dzieła można zasadnie przy- pisać temu, co dzieło sporządził. Kiedy oglądamy statek, cóż za wygórowaną ideę wypadłoby nam po- wziąć o pomysłowości cieśli, który zbudował machinę 1 [Fragment ujęty w nawiasy dodany został w rękopisie do pierwotnego tekstu Dialogów.] tak skomplikowaną, tak użyteczną i piękną! I jakaż spotkać by nas musiała niespodzianka, gdyby okazało się, że to nierozgarnięty rzemieślnik, co naśladował innych i brał ślepy wzór ze sztuki, która po wielu próbach, błę- dach, poprawkach i detiberacjach doskonaliła się sto- pniowo przez długie wieki. W ciągu wieczności sparta- czono może i sfuszerowano wiele światów, zanim udało się wymyślić ten oto system; wiele roboty poszło może na marne; podjęto może wiele bezowocnych prób, a powolny, lecz stały postęp w sztuce wyrabiania światów ciągnął się nieskończenie długo. W tego rodzaju materii któż może orzec, gdzie jest prawda, a raczej domyślić się, gdzie prawdopodobieństwo pośród wielkiej liczby hipotez, które można wysunąć i większej jeszcze takich, które można sobie wyobrazić?] A czy na podstawie twojej hipotezy - ciągnął Filon - potrafisz przedstawić chociażby cień argumentu, który dowodziłby jedności bóstwa? W budowaniu domu lub okrętu, we wznoszeniu miasta, w organizowaniu państwa uczestniczy wielka liczba ludzi; dlaczego pewna ilość bóstw nie miałaby współdziałać ze sobą w zaprojekto- waniu i budowie świata? Oznaczałoby to tylko większe jeszcze podobieństwo do spraw ludzkich. Rozdzieliwszy pracę pomiędzy poszczególne bóstwa, tym snadniej mo- żemy ograniczyć atrybuty każdego z nich i pozbyć się rozległej tej mocy i wiedzy, którą przypuścić trzeba w jed- nym bóstwie, a która wedle ciebie wpłynąć może jedynie na osłabienie dowodu jego istnienia. Jeżeli zaś stworze- nia tak głupie, tak ułomne jak ludzie, potrafią jednakże często współdziałać w ułożeniu i wykonaniu wspólnego planu, to cóż dopiero owe bóstwo czy demony, które, jak wolno nam przypuścić, są wielokrotnie doskonalsze? [1 Mnożyć przyczyny bez koniecznej potrzeby - to rzecz zaiste sprzeczna z prawdziwą filozofią; zasada ta nie stosuje się jednak do rozpatrywanego tu przypadku. Gdybyś dowiódł był uprzednio przy pomocy swojej teorii, że istnieje jedno bóstwo, posiadające wszystkie atrybuty potrzebne do wytworzenia wszechświata, to przyznaję, iż domniemywać się istnienia innych bóstw byłoby rzeczą zbyteczną, choć nie absurdalną. Skoro jednak ciągle jeszcze nie wiadomo, czy wszystkie te atry- buty łączą się w jednym podmiocie, czy też rozdzielone są pomiędzy szereg niezależnych istot, to jakież zjawiska w przyrodzie upoważniają nas do rozstrzygnięcia kontro- wersyjnej tej kwestii? Kiedy widzimy, że szala, na której leży jakieś ciało, podnosi się w górę, pewni jesteśmy, iż na szali przeciwnej, choćby była ukryta przed naszym wzrokiem, znajduje się jakiś przeciwważny, równy tam- temu ciężar; wolno nam wszelako żywić wątpliwości co do tego, czy ciężar ten jest zbiorem szeregu odrębnych ciał, czy też stanowi jedną spoistą, jednolitą masę
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.