ďťż

Głowami do ściany, nogami na środek, jeden obok drugiego...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wracam do sanitariatu po świecę i idę środkiem. Oświetlając te szeregi nóg i butów, szukam rannego, szukam żywego, ale wszyscy są nieżywi. To jest koniec... Ilu tu leży, nie wiem; co ja tu robię, jedna żywa? Ktoś mnie jednak z nich woła, przywołuje ręką, jęczy. Nachylam się, jest przyrzucony płaszczem, oczy ma zapadnięte, pyta mnie: "Siostro, czy ja jestem bardzo ranny, niech siostra zobaczy, bo ja się ożeniłem, boję się, czy ja jestem tam w porządku?" Podnoszę jego płaszcz i widzę pod spodem krwawą i niebieską plątaninę flaków, leżącą na nim, na wierzchu, od piersi do kolan. Mówię mu: "Wszystko w porządku, nie martw się, wszystko jest w porządku". Siedzę przy nim, po półgodzinie umiera. Ale dalej dzień się ciągnie, obstrzał nie zmniejsza się, przechodzą inne oddziały, przychodzą nowi ranni, słucham radia. Mikołajczyk miał konferencję z Edenem w sprawie zwiększenia dostaw broni. Trwają pertraktacje o te bazy lotnicze. PWPW przechodzi z rąk do rąk. Świętojańska i gruzy Katedry zajęte przez Niemców. Od strony Śródmieścia utrata Ratusza, pałacu Blanka i sióstr Kanoniczek. Rano radio podaje, że koła wojskowo- polityczne Wielkiej Brytanii wielokrotnie zwracały się do Rosji w sprawie pomocy dla Warszawy. Rosja wszelkiej pomocy odmawia. Rząd brytyjski ogłosił oficjalnie: "Polska Armia Krajowa stanowi siłę kombatancką, tworzącą integralną część Polskich Sił Zbrojnych". W południe radio Londyn i Moskwa podały o wybuchu rewolucji w Niemczech. Bombardowanie, jak nigdy dotąd, Pasażu Simonsa, zawalono tam batalion "Chrobry", ogromne straty. Dziwna rzecz się stała w naszych koszarach, w dowództwie jest pusto, podobno poszli do Śródmieścia kanałami, został porucznik "Żaba", wielokrotnie ranny, także w głowę. Leży, ale obejmuje nad nami dowództwo, przygotowuje nas chyba także do kanałów. Natarcia nie ustają, teraz już naprawdę jesteśmy w środku tego ognia. Za barykadami odzywają się szczekaczki niemieckie, znów złą polszczyzną straszą nas i namawiają do wychodzenia z białymi chustkami. Przesuwają się do nas dziurami cywile, pytają, co robić, wychodzić czy zostawać. Przechodzą po nich jak dreszcze ataki przerażenia albo nieruchomieją w apatii. Dużo dzieci. Była odprawa u Żaby". Sanitariat idzie do kanałów, zabierając rannych od pasa w górę. Oddziały około trzydziestu osób, każdy prowadzony przez łącznika. Możemy zabrać nosze z rannymi, nosze będą niosły siostry. Nie wolno nic ze sobą zabierać poza środkami lekarskimi. Nie wolno w kanale mówić ani słowa, bo Niemcy poodsuwali włazy i wrzucają granaty i zapaloną benzynę albo karbid, kiedy usłyszą w kanale ruch. Już były straty. Idzie tylko wojsko z rannymi. Zostaję u "Żaby" po zakończeniu odprawy. Mówię mu o mamie, proszę, żeby mogła iść z nami, ale on odmawia kategorycznie. Nie proszę go, ale błagam, ta rozmowa jest okropna, bo co robić, zostawić ją tu w pustych koszarach czy zostać z nią? On widzi widać moją rozpacz, bo w końcu, wściekły, obolały i w gorączce zgadza się, polecając włożenie jej na rękaw opaski AK, żeby nie zwracała uwagi. Całą noc pakujemy z dziewczynami te leki, resztki waty, gazy, plastrów i maści tranowej, trochę cukru także i flaszeczki wody
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.