ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Miała już dość Japonii i najchętniej wróciłaby do Nowego Jorku. Dlatego wyjazd do Niemiec wcale jej nie ucieszył.
Szukając kontaktów z inżynierem Dewallem, miss Grace dotarła wreszcie do pana Buchwalda i jego córki.
Od razu zauważyła, że Henryka i Rosemarie łączy coś więcej niż zwykła znajomość między rodakami, co jednak w niczym nie wpłynęło na jej plany. Rosemarie nie należała do biednych dziewcząt ojciec nieźle zarabiał, ale w porównaniu z milionami Amerykanki jej majątek był kroplą w morzu. Grace nie znała mężczyzny, który nie próbowałby jej poderwać dowiedziawszy się, że jest taka bogata. Ten piekielnie przystojny" młody inżynier na pewno postąpi tak samo i bez wahania porzuci Rosemarie Buchwald. Chociaż, kto wie? W każdym razie nawet jeżeli Henryk i Rosemarie już się zaręczyli, ona, Grace Vautham, zrobi wszystko, by doprowadzić do rozdzielenia tych dwojga. Inżynier Dewall musi być jej.
W ciągu pierwszych burzliwych dni na statku Grace nie miała okazji spotkać Henryka, gdyż zmożona chorobą morską niemal nie opuszczała swojej kabiny. Zdążyła jednak poznać czwartego pasażera, niejakiego Kurta Wendlera, z zawodu jubilera, który wracał z Japonii, dokąd przybył w poszukiwaniu kamieni szlachetnych. Od chwili wejścia na pokład nie spuszczał on rozmarzonych oczu z Rosemarie Buchwald.
Poznał ją w Jokohamie na przyjęciu dla Niemców. Dotychczas Kurt interesował się wyłącznie pracą i zdobywaniem pieniędzy. Choć przekroczył już czterdziesty rok życia, ani razu nie pomyślał o ożenku, ba, nawet nie próbował poznać żadnej dziewczyny. Nagle jasnowłosa Rosemarie tak go oczarowała, że omal nie postradał zmysłów. Ona jednakże najwyraźniej interesowała się inżynierem Dewallem, a na niego nie zwracała wcale uwagi. Pozbyć się Henryka wcale nie będzie łatwo, ale przecież podobnie jak Grace Vautham Kurt był świadom potęgi swoich pieniędzy. Sądził, że wystarczy pokazać Rosemarie, jak wielkie szczęście czeka ją u jego boku, a rywal zostanie odprawiony z kwitkiem.
Morską burzę Kurt przeleżał w swojej kabinie, a kiepskie samopoczucie pogorszyło się jeszcze, gdy zobaczył Henryka Dewalla w pełni sił,
odpornego na kołysanie statku i usługującego Rosemarie, również dzielnie opierającej się chorobie morskiej. Grace też była wściekła.
Na szczęście burza ucichła. Wszyscy chorzy odzyskali na tyle siły, by opuścić kabiny i zaczerpnąć świeżego powietrza na pokładzie, ponarzekać na swoje dolegliwości przed znajomymi.
Ojciec z córką omawiali jeszcze szczegóły ich postoju w Honolulu, gdy inżynier Dewall przyszedł z wiadomością, że do końca podróży pogoda zapowiada się równie piękna jak dziś. Rosemarie spojrzała na niego ze smutkiem i westchnęła.
Oby miał pan rację, panie Dewall. Nie chciałabym przeżyć podobnej burzy jeszcze raz.
Patrzyła na niego stalowoniebieskimi oczyma, w których pokazały
się łzy.
Dlaczego tak bardzo się pani boi, panno Rosemarie? Przecież zniosła pani burzę tak dzielnie. Czyżby strach przychodził po fakcie?
Nie o mnie chodzi, panie Henryku, ale o ojca. Czuł się bardzo źle, a przed chwilą powiedział mi, że musimy wysiąść w Honolulu, bo z operacją nie może czekać aż do przyjazdu do Berlina.
Jakże mi przykro! wyszeptał Henryk. Usiadł między Rosemarie a jej ojcem i spytał: Sądzi pan, że ta operacja jest nieunikniona?
Inżynier Buchwald skinął głową:
Niestety, mój drogi. Dalsze zwlekanie wydaje mi się nierozsądne. Wyłożył mu swoje racje, a Henryk ze smutkiem spoglądał raz po raz
w zatroskaną twarz Rosemarie. Westchnął ciężko i rzekł:
Cóż, nie śmiałbym panu sugerować czegokolwiek, ale będzie mi żal rozstać się z wami w Honolulu. Gdybym nie musiał wracać do fabryki w wyznaczonym terminie, chętnie zostałbym tutaj i pomagał pannie Rosemarie w czasie pańskiej choroby.
Nie ma takiej potrzeby, panie inżynierze. Wie pan, że w kraju oczekują nas obu, a skoro ja muszę zostać, roboty będzie miał pan za dwóch. W moim przypadku jest to konieczność, ale wypocznę trochę i choć z opóźnieniem wrócę do pana w pełni sił. Pan zaś powinien czym prędzej przekazać zarządowi informacje z Japonii i przeprosić w moim imieniu, że nie mogę zrobić tego osobiście.
O to niech się pan nic martwi. Przecież pańskie zdrowie jest najważniejsze i panowie z zarządu chyba to rozumieją.
Tak też myślę. Mam nadzieję, że moja bezczynność nie potrwa długo. Jest tyle ciekawych projektów do zrealizowania i chciałbym zabrać się za nie, będąc już w pełni sił.
Tych kilka tygodni zwłoki da się szybko odrobić. Tym bardziej, że budowę w Japonii poprowadził pan znakomicie i zakończył przed czasem. A jak pan się dziś czuje?
Gdy się nie ruszam, prawie nie czuję bólu, ale przy najmniejszym wysiłku staje się on nie do zniesienia. Na szczęście skończyła się ta burza. Może zechciałby pan pospacerować trochę z moją córką po pokładzie? Byłbym bardzo zobowiązany, bo biedaczka cały czas tylko siedzi przy mnie, a młoda krew potrzebuje trochę ruchu.
Henryk Dowell zerwał się na równe nogi:
Oczywiście, jeżeli tylko panna Rosemarie nie pogardzi moim towarzystwem.
Rosemarie popatrzyła z troską na ojca.
Nie chciałabym zostawiać cię samego, tato.
Idź, idź. Ja spróbuję uciąć sobie drzemkę.
Rosemarie wstała, położyła ojcu pod głowę poduszkę i okryła go szczelnie wełnianym kocem.
Przespaceruję się trochę. Ruch z pewnością Robrze mi zrobi. Uśmiechnął się i zamknął oczy, udając, że już zasnął. Rosemarie i Henryk spacerowali obok siebie, przemierzając pokład
bez słowa. Oboje nie mogli pogodzić się z myślą o rychłym rozstaniu. Henryk odezwał się pierwszy.
To bardzo smutna wiadomość, panno Rosemarie.
Tak cieszyłam się, że będziemy we troje wracać do Niemiec, w pewnym stopniu łagodziło to mój niepokój o stan zdrowia ojca. Poza tym w Japonii obaj byliście tak zajęci i nie mieliście dla mnie zbyt wiele czasu, że miałam nadzieję na trochę rozrywki przynajmniej podczas podróży. Niestety, ojciec trafi do sanatorium, a pan pojedzie dalej sam.
Nie mogę się z tym pogodzić. Tak bardzo cieszyłem się na wyjazd z panią i ojcem. Jestem pełen podziwu dla niego. Tak wiele mu zawdzięczam, jest on dla mnie wzorem do naśladowania. To dzięki niemu wyjechałem przecież do Japonii, gdzie lepiej poznałem samego siebie, gdzie byłem tak szczęśliwy, gdzie w końcu spotkałem panią. Nie mogę uwierzyć, że za kilka dni będziemy musieli się rozstać, a pani
8 i
zostanie w Honolulu sama, bez opieki. Ojciec przykuty do łóżka nie
będzie mógł się panią opiekować.
Spojrzała na niego zasmuconymi oczyma. Serce biło jej mocno, a na
twarzy pojawił się rumieniec. Rzekła jednak całkiem spokojnie:
Cóż, dopóki ojciec będzie leżał w łóżku, będę musiała sobie radzić sama. Lekarz okrętowy twierdzi, że nie potrwa to dłużej niż dwa tygodnie. Musimy jednak liczyć się z trzema tygodniami
|
WÄ
tki
|