ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Już ktoś z żołnierzy biegnie, aby ją podnieść.
Jakaś oblatana kompania: rozumieją, o co chodzi, orientują się, że to samolot polski i
że nie rzuciliśmy bomby. Niestety nie zawsze mamy do czynienia z tak rozgarniętymi
oddziałami. Zdarza się, że na widok zniżającej się maszyny zaczynają do niej strzelać mimo
wyraźnych, z daleka widocznych biało-czerwonych kwadratów na dolnych powierzchniach
skrzydeł.
Lecimy dalej wzdłuż Wieprza. Kock. Tabory i tylne straże 21. dywizji piechoty
przeprawiają się w bród na prawy brzeg. Przed dwoma dniami - diabli wiedzą dlaczego - w
popłochu wycofali się z miasteczka za rzekę i uszkodzili most. Teraz mają kłopoty z tą
przeprawą, a z rana musieli zdobywać Kock zajęty bez walki przez 57. dywizję Grupy
Mozyrskiej.
Widocznie jakoś sobie dali radę, bo czołowe kompanie idą na Radzyń i Łuków.
Trzeba im też rzucić meldunek.
Za to Pierwsza Legionowa jest już w Parczewie, idzie na Międzyrzec, oskrzydlając
Łuków od wschodu. Ci mają chody! Przedwczoraj widziałem ich w drodze z Kraśnika do
Lublina, wczoraj w Lubartowie, dziś od świtu zrobili ze czterdzieści kilometrów!
No, to już wszystko wiemy. Hajda z powrotem!
Wracam najkrótszą drogą, znów nad Kockiem, nad ujściem Okrzejki do Wisły i nad
Pilicą.
Nad Pilicą, pośrodku dużej łąki siedzi kremowa AEG!
Zniżam się na pięćdziesiąt metrów, zataczam krąg. Żuromski i Röder. Chyba im silnik
nawalił albo zabrakło benzyny...
Lądujemy w Falęcicach. Tam już wiedzą, motocykl po załogę i ciężarówka z
mechanikami właśnie ruszają. Operacyjny wisi u telefonu, Szyfter pisze raporty.
- O Jezu, gdzie jest Grupa Mozyrska?
- Jakaś dywizja w Łukowie.
- To pięćdziesiąta siódma. Ale główne siły? Wszyscy ich szukają, naczelne
dowództwo, sztab IV Armii, no nikt nie wie!
- My też nie.
- To smutne.
Jabłoński wzrusza ramionami.
- Przecież już rano meldowałem...
- O Jezu, od rana wszystko się zmieniło!
- Pewnie, że się zmieniło! Zaraz panu podam sytuację i meldunek szczegółowy. A z tą
waszą Grupą Mozyrska to gruba przesada. Tam są tylko luźne oddziały. Wycofują się bez
walki.
Dziewoński odlepia się od telefonu.
- To by się zgadzało. Chyba że Röder ma jakieś inne dane.
Por. Röder zjawia się po godzinie. Nie dociągnęli do lotniska na dychawicznym
silniku, który wypluł przepalone zawory.
- Trzecia dywizja Legionowa walczy na południe od Włodawy ze znacznymi siłami
nieprzyjaciela.
Pochylają się wraz z operacyjnym nad mapami.
- No tak - mówi Dziewoński. - To już jest 58. dywizja, XII Armia, nie Grupa
Mozyrska! Jadę do sztabu. Niech oni sobie łamią nad tym głowę.
W ciągu trzech kolejnych dni trasy naszych lotów rozpoznawczych wydłużają się na
wschód i na północ po Brześć Litewski, Drohiczyn i Sokołów, a przepracowane, zużyte
silniki coraz częściej zawodzą. Dwudziestego sierpnia ostatnia AEG wraca spod Włodawy na
resztkach benzyny i z urwanym tłokiem ląduje w Dęblinie...
Zwijamy manatki. Przez Radom, Łódź i Kalisz jedziemy do Poznania po nowe
samoloty. Wojna się jeszcze nie skończyła...
16.
To, co stronnictwa prawicowe i organizacje klerykalne nazywały cudem nad Wisłą,
nie miało żadnych cech nadprzyrodzonych. Na ów cud złożyły się zarówno błędy
strategiczne dowództwa Armii Czerwonej, jak i pomyślnie przeprowadzony, dość ryzykowny
manewr naczelnego dowództwa polskiego.
Niespodziane natarcie od południa na lewe skrzydło wojsk szturmujących Warszawę
musiało wywołać wśród nich zamęt i popłoch, a wielka odległość od własnych baz
zaopatrzenia, trudności komunikacyjne, brak łączności i rozpoznania lotniczego dokonały
reszty. Odwrót spod Warszawy, Sierpca i Brodnicy przypominał nasz odwrót spod Kijowa i
Połocka...
Siedemnastego sierpnia polskie dywizje zajęły Mińsk Mazowiecki, Siedlce, Międzyrzec
i Białą Podlaską. Trzecia Legionowa rozbiła 58. dywizję broniącą Włodawy i zdążała ku
Brześciowi Litewskiemu nie napotykając już żadnego oporu. Dziewiętnastego sierpnia
wszystkie armie radzieckie były w pełnym odwrocie na północny wschód; dwudziestego
piątego nasze dywizje 14. i 15. doszły do Prus Wschodnich pod Kolnem, odcinając drogę
czwartej armii nieprzyjacielskiej, która przekroczyła granicę i złożyła broń, a front ciągnął
się od Grodna przez Brześć Litewski i dalej na południe górnym biegiem Bugu.
Podczas dziesięciu decydujących dni Armia Czerwona cofnęła się na północy o
trzysta, pośrodku o dwieście, na południu o ponad sto kilometrów
|
WÄ
tki
|