ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Nie, my też żyjemy głównie myślą o rozerwaniu się, tak jak Francuzi.
Nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć, minęła wielkie asfaltowe połacie Placu Zgody
i skręciła w Pola Elizejskie, na których właśnie kwitły kasztany. Strajk powszechny
rozchodził się chyba po kościach, bo na ulicach zaczęły się pokazywać taksówki. Usiadła na
ławce, lecz zaraz przysiadło się do niej trupioblade indywiduum w anglezie, próbując
nawiązać rozmowę. Wstała i ruszyła szybkim krokiem, ale przy Rond-Point musiała się
zatrzymać i poczekać, aż przejedzie oddział francuskiej artylerii konnej z dwiema
siedemdziesiątkami piątkami. Osobnik o wyglądzie trupa dogonił ją; zwracając się do niej
wyciągnął dłoń i uchylił kapelusza, jakby był starym znajomym. Ewelina żachnęła się: Och,
to nieznośne! i wsiadła do stojącego przy chodniku fiakra. Przez chwilę myślała, że
wsiądzie za nią, ale tylko stał przyglądając się spod oka, jak dorożka rusza w ślad za działami,
jakby należała do oddziału. Znalazłszy się w domu zrobiła sobie na gazowym palniku kakao
i położyła się do łóżka, sama jedna z książką.
Kiedy następnego dnia wróciła wieczorem do domu, zastała czekającego Paula
w nowiutkim uniformie i z wypucowanymi na glanc sękatymi buciorami.
Wyglądasz, Paul, jakbyś wyszedł prosto z pralni.
Mam kolegę sierżanta w magazynach kwatermistrzostwa. Wyfasował mi nowe sorty.
Wyglądasz nad wszelki podziw.
To ty wyglądasz nad podziw pięknie, Ewelino.
Poszli na bulwary do Noela Petersa, gdzie zjedli obiad przy posuwistych dźwiękach
skrzypiec, pośród pompejańskich kolumn i wyściełanych łososiowym pluszem mebli. Paul
miał w kieszeni miesięczny żołd i diety, które dostawał zamiast racji, więc czuł się bogaczem.
Rozmawiali o tym, co będą robić po powrocie do Stanów. Paul powiedział, że ojciec chce go
oddać na praktykę do maklera zbożowego w Minneapolis, ale on postanowił spróbować
szczęścia w Nowym Jorku. Uważał, że młody człowiek powinien spróbować różnych zajęć,
żeby się przekonać na własnej skórze, do czego ma dryg, zanim sobie wybierze zawód.
Ewelina odrzekła, że jeśli o nią chodzi, to sama nie wie, co chce robić w życiu. Ale wie
przynajmniej jedno: nie chce robić nic z rzeczy, które robiła dotychczas. Więc może zostanie
w Paryżu.
Z początku nie bardzo mi się podobało w Paryżu powiedział Paul. Dopiero teraz, jak
chodzę wszędzie z tobą, zaczęło mi się podobać.
Ewelinę ogarnął duch przekory.
Nie wydaje mi się, żebyś mnie zbytnio lubił, Paul. Nigdy mi tego nie okazujesz.
Ależ, Ewelino, wiesz tyle różnych rzeczy, byłaś w tylu różnych miejscach. To bardzo
ładnie z twojej strony, że chcesz się ze mną w ogóle zadawać. Naprawdę, nigdy ci tego nie
zapomnę.
Czy ty nie potrafisz być inny? wybuchnęła Ewelina ze złością. Nie cierpię pokory!
Pochylili się w milczeniu nad jedzeniem. Jedli szparagi z tartym serem. Paul wypił parę
łyków wina, zanim podniósł na nią pełen niemej boleści wzrok, którego nie znosiła.
Mam się dzisiaj ochotę zabawić odezwała się po jakimś czasie. Byłam taka
nieszczęśliwa przez cały dzień, Paul. Opowiem ci to kiedyś. Znasz uczucie, kiedy wszystko,
czego człowiek pragnął, zaczyna się nagle rozsypywać w palcach?
Więc dobrze wykrzyknął Paul uderzając pięścią w stół zabawimy się dziś na całego,
Ewelino!
Pili kawę, gdy orkiestra zaczęła grać polkę i zachęcani okrzykami skrzypka: Polka,
polka! goście jęli się puszczać w tany. Aż miło było popatrzeć, jak pary nie pierwszej
młodości obiadowiczów wywijają pod rozpromienionym wzrokiem zażywnego maitre
dhotela, który zdawał się nie posiadać ze szczęścia, że nareszcie la gaiete powraca do cud
Parii. Paul i Ewelina, rozochoceni, też zaczęli tańczyć. Paul tańczył niezdarnie, ale mimo to
Ewelina poczuła się jakoś pewniej w jego ramionach, wyzwolona od przerażającego uczucia
pustki, które jej nie opuszczało. Kiedy polka na chwilę przycichła, Paul zapłacił słony
rachunek i wyszli pod ramię, przytuleni do siebie jak wszyscy paryscy kochankowie, na
bulwary pachnące w ten majowy wieczór winem, gorącymi bułeczkami i poziomkami. Szli
z lekkimi głowami i Ewelina się uśmiechała.
Zabawimy się dziś na całego od czasu do czasu powtarzał szeptem Paul, jakby dla
dodania sobie odwagi.
Przyszło mi do głowy, co by sobie pomyśleli moi przyjaciele, gdyby mnie spotkali
spacerującą po bulwarach pod rękę z pijanym żołnierzem powiedziała Ewelina.
Nie jestem pijany, słowo honoru odrzekł Paul. Mogę wypić znacznie więcej, niż
myślisz. I nie będę już długo żołnierzem, jeśli tylko ten traktat pokojowy dojdzie do skutku.
Och, nie dbam o to oświadczyła Ewelina. Nie dbam o to, co będzie.
Usłyszeli muzykę w mijanej kawiarni i zobaczyli cienie tańczących w oknach na piętrze.
Wejdźmy tu powiedziała Ewelina.
Weszli przez kawiarnię na piętro, do długiej pełnej luster sali tanecznej. Ewelina
oświadczyła, że chce się napić reńskiego. Długo studiowali kartę, aż w końcu patrząc
filuternie na Paula, Ewelina zaproponowała Liebfraumilch . Paul się zaczerwienił.
Chciałbym mieć taką liebe Frau powiedział.
I pewnie masz... w każdym porcie inną odparła Ewelina.
Potrząsnął głową. Ale w następnym tańcu przytulił ją mocno do siebie. Jakoś nie był już
taki niezdarny jak przedtem.
Taka się czuję samotna w ostatnich czasach powiedziała, gdy usiedli.
Ty samotna? Przecież szaleje za tobą cała konferencja pokojowa z Amerykańskimi
Siłami Ekspedycyjnymi na dokładkę. Don mówił, że jesteś niebezpieczną kobietą.
Wzruszyła ramionami.
Kiedyż to Don doszedł do takiego wniosku? Ty możesz też być niebezpieczny, Paul.
W następnym tańcu przytuliła się do niego policzkiem. Gdy muzyka przestała grać, zrobił
taki ruch, jakby ją chciał pocałować; ale nie pocałował.
To jest najcudowniejszy wieczór w moim życiu powiedział. Szkoda, że nie jestem
mężczyzną, z jakim naprawdę chciałabyś się pokazywać.
Możesz nim bardzo łatwo zostać, Paul. Robisz wielkie postępy... Ale serio,
zachowujemy się niemądrze. Nie uznaję wywracania oczami ani salonowych flirtów. Marzy
mi się chyba gwiazdka z nieba. A może chcę po prostu wyjść za mąż i mieć dzieci
|
WÄ
tki
|