ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Ojciec jest u kresu sił - powiedziała cicho. - Rozpętała się afera.
- Zrezygnował z kandydowania?
- Nic nie rozumiem z tego wszystkiego. - Angela potrząsnęła jasną czupryną, blond grzywka spadła jej na oczy.
- Nie musisz - rzucił Victor.
- Należysz do Ognistych Demonów? Brałeś udział w ich zadymie? Tylko to mi powiedz, Vic. Do licha, jestem twoją siostrą!
Victor uśmiechnął się leciutko. Zapewne tutejsze powietrze sprawiło, że miał na policzkach dużo mniej pryszczy.
- Chyba nie wypaplałaś ojcu, gdzie się ukrywam? - zapytał. - Za parę dni wrócę do domu.
- Jutro ukaże się w gazetach nowe zdjęcie z Nocy Ognistych Demonów. Można będzie cię na nim rozpoznać - Angela patrzyła prosto w oczy Victorowi. - Wuj John już widział tę fotografię i twierdzi, że to ty, na sto procent.
Twarz Victora wykrzywił grymas - gniewny i jakby gorzki.
- Nasz kochany wujaszek... - mruknął, odwracając głowę. - Tak bardzo się martwi o naszą rodzinę.
- A ty ją hańbisz. Narozrabiałeś i kryjesz się jak szczur. Masz gdzieś udrękę ojca i to, że przez ciebie przegra wybory.
Victor nie od razu odpowiedział. Ważył słowa.
- Każdy żyje na własny rachunek - odezwał się w końcu. - Nie jestem dzieciakiem, odpowiadam za siebie. Ojciec może się mnie wyprzeć, proszę bardzo. Zmienię nazwisko, jeśli trzeba. Spadaj stąd, siostrzyczko. I nikomu pary z ust, że mnie widziałaś. Bo będzie tragedia.
- Demony cię szukają? - strzeliła. - Naraziłeś im się? Czegoś chcą?
- Spadaj, proszę,
- Jeśli jutro w Los Angeles Sun zamieszczą to zdjęcie...
- Nasz ojciec nie musi być senatorem - przerwał jej brat z krzywym uśmieszkiem. - Niech dalej prowadzi swoją kancelarię adwokacką. Dobrze na tym wyjdzie.
- Jak śmiesz tak mówić o ojcu?! - wykrzyknęła Angela.
Victor już otworzył usta, aby zareplikować, ale powstrzymał się, zacisnął wargi. Widać było, że nie przyszło mu to łatwo. Z twarzy znikł arogancki wyraz, ustępując miejsca goryczy i bezradności.
- Kiedyś zrozumiesz - powiedział cicho. - Musi być, jak jest. I, błagam, ani słowa tacie, że się ze mną widziałaś. Jedź już.
Angela z nisko pochyloną głową ruszyła w stronę samochodu. Wsiadając do dżipa, obejrzała się i zobaczyła nieruchomego Victora, który odprowadzał ją smutnym wzrokiem. Poczuła bolesny ucisk w sercu.
ROZDZIAŁ 4
AUTENTYK CZY FAŁSZYWKA?
Uśmiech na sympatycznej twarzy Martina Morgana tym razem nie wyglądał naturalnie - był raczej uprzejmością wobec gościa, pokrywającą niepokój i wyczerpanie. Kandydat na senatora miał podkrążone oczy i zapadnięte policzki, obciągnięte szarawą skórą. Wyszedł Jupiterowi na spotkanie, uścisnął mu dłoń, wskazał na skórzaną kanapę w rogu gabinetu.
- Będę mówił wprost - odezwał się zmęczonym głosem. - Na moim synu ciążą podejrzenia, że jest związany z gangiem Ognistych Demonów. Jeśli to prawda, wycofam się z wyborów. Ale mój syn zniknął i nie mogę tego wyjaśnić.
Zamilkł, czekając na reakcję Jupe'a.
Jupe, aby wygrać na czasie, chciał zapytać, dlaczego pan Morgan zwraca się z tym do niego, ale uznał, że z tym udręczonym człowiekiem nie należy bawić się w ciuciubabkę. Morgan musiał wiedzieć albo domyślać się, że Trzej Detektywi badają tę sprawę.
- Obawiam się, że wyjaśnienie nie jest proste - powiedział. - Pana syn chyba znał Demonów, bo bywał często w Hadesie. Jedna z wersji zakłada szantaż. Demony żądają od Victora pieniędzy, pod groźbą, że skompromitują pana. Ponieważ zapłacić ma Victor, nie zrobią żadnego ruchu, póki się z nim nie skontaktują. To może być powód, dla którego pański syn się ukrywa.
- Nie sądzę - Morgan pokręcił głową. - Kampania kompromitacji już się zaczęła. Jutro w Los Angeles Snu ma się ukazać zdjęcie Victora jako jednego z Ognistych Demonów, zrobiono je owej słynnej Nocy, podczas pogromu.
- Wątpię, aby na tej fotografii był Victor- powiedział Jupe.
- Ktoś już ją widział i nie ma wątpliwości. Dlatego chciałbym się zobaczyć z Victorem - Martin Morgan wpił się wzrokiem w twarz Jupe'a. - Muszę się z nim zobaczyć, Proszę...
Jupe zmusił się, by zapanować nad odruchem współczucia.
- Najważniejsze w tej chwili to sprawdzić, czy Victor należy do gangu - powiedział łagodnie, jakby tłumaczył coś dziecku. - Jeżeli nie, zdemaskuje pan prowokację. A nam się wydaje, że pański syn nie jest Ognistym Demonem. Sprawdzamy to - Jupe zrobił pauzę. - Od kogo pan się dowiedział, że jutro w Los Angeles Sun ukaże się zdjęcie z Victorem?
Teraz zawahał się Martin Morgan. Prawda nie przechodziła mu przez gardło, jednak uznał w końcu, że musi być szczery z tym chłopcem, jeśli ma liczyć na jego pomoc.
- Zadzwonił do mnie... - urwał, bo do gabinetu zajrzał jego sekretarz, Peter York, z plikiem papierów pod pachą. - Proszę mi teraz nie przeszkadzać - osadził go w progu. - Wezwę cię, gdy będę wolny.
Sekretarz wycofał się z gabinetu. Morgan spojrzał na Jupe'a i w jego twarzy zaskoczył go wyraz dziwnego napięcia.
- Kto to był, panie Morgan?
- Mój asystent, Peter York. - Martin Morgan wrócił myślami do rozmowy z Waltersem. - Dziś rano odebrałem od kogoś telefon z propozycją - powiedział. - Fotografia się nie ukaże, jeżeli przyrzeknę dać spokój niszczycielom Błękitnej Doliny. Mam się zgodzić na zbudowanie tam elektrowni jądrowej.
Jupe zabrał się do skubania dolnej wargi. Robił to długo, zapominając, że obok niego siedzi pan Morgan. Już był pewien, gdzie widział sekretarza Morgana
|
WÄ
tki
|