Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— Marynarz Forner.
— Czego tu szukasz?
— Chciałem zej¶ć do ładowni.
— Nie kłam! Podsłuchiwałe¶!
— Do diabła! Kto się odważa powiedzieć, że jestem kłamc±? Kim pan jest?
— Podróżnym?
— Więc to raczej ja mógłbym zapytać, czego pan szuka pod pokładem. Zrozumiano? Jestem członkiem załogi i muszę sprawdzić, czy w ładowni nie ma wody. Niech pan st±d znika!
— Tylko nie próbuj, człowieku, pój¶ć do więĽniów!
— A co mnie obchodz± wasi więĽniowie! Nawiasem mówi±c, pan nie może mi niczego zakazywać czy nakazywać. Wła¶cicielem łodzi nadal jest mister Hofter i tylko jego, nie pana, rozkazów mam słuchać.
Z tymi słowami Forner zszedł do ładowni, by sprawdzić, czy nie ma w niej wody. Kiedy wrócił, Walker ci±gle jeszcze stał na schodach i go obserwował.
— Co, pan jeszcze tutaj? — warkn±ł marynarz. — Miejsce pasażerów jest w kajucie, a nie na schodach, gdzie przeszkadzaj± załodze.
— Zastanów się nad swymi słowami, człowieku, albo każe twemu pracodawcy wyrzucić cię! — sykn±ł Walker.
Tego było już marynarzowi za dużo.
— A niech pana diabli wezm±! My¶li pan, że marynarz Forner będzie się lękał pierwszego lepszego typka? Niech pan sobie idzie, do kogo pan chce i to szybko. W przeciwnym razie mogę pana pomylić ze szczurem, których sporo na statku!
Powiedziawszy to, Forner po prostu odsun±ł Walkera na bok i wyszedł na pokład. Jednakże to spotkanie wywarło na nim wrażenie; wsun±ł do ust kolejn± prymkę tytoniu, splun±ł przez reling i zacz±ł się zastanawiać.
— Cóż za piekielna historia! — mruczał pod nosem. — Mister Hofter może łatwo przy tej okazji wypa¶ć za burtę. No, ale John Forner nie weĽmie w tym udziału. Co mam jednak robić? Sternik i reszta chłopców trzymaj± się razem, nie jestem w stanie nawet ruszyć palcem. Najlepiej będzie, jak ucieknę. Ale w jaki sposób? Je¶li odejdę w gniewie, to pomy¶l±, że zdradzę cał± tę historię i zmieni± swe plany. Nie mog± nic przeczuwać. Chyba się trochę upiję! Wszystkie swoje klamoty mam zawsze przy sobie. Ten typ, którego spotkałem na schodach natychmiast poskarży się mister Hofterowi, a on każe mnie szukać, bo będzie chciał mnie skarcić. Znajdzie mnie na tylnym pokładzie. Najpierw zacznę się bronić wymówkami, potem trochę pomacham rękami i plums… wpadnę do wody. Utopię się i jutro rano będę już w Yumie. A tam okaże się, co należy dalej robić. Doskonały pomysł!
Forner nie był co prawda typowym marynarzem, ale tym niemniej niezamożnym człowiekiem. Całym jego maj±tkiem było ubranie, jakie miał na sobie, trochę pieniędzy, wypełniony w połowie woreczek z tytoniem, nóż i fajka.
Wolno poszedł na tylny pokład, gdzie przy sterze stał sternik. Ponieważ „Sprzedawca dusz” był w±skim statkiem, nie było tam zbyt wiele miejsca; mogły tam przebywać razem najwyżej trzy osoby. Forner wymienił kilka słów ze sternikiem, cały czas z uwag± nadsłuchuj±c tego, co się dzieje z przodu. Jego podejrzenia szybko się sprawdziły i niebawem usłyszał gło¶no wołane swoje nazwisko. Udał jednak, że nic nie słyszy.
— Marynarz Forner! — rozległ się jeszcze raz głos Hoftera.
— Jestem tu, na tylnym pokładzie! — wykrzykn±ł w końcu w odpowiedzi.
— Dlaczego kłóciłe¶ się z mister Walkerem?
— Walkerem? Nie znam takiego człowieka!
— Mam na my¶li tego pana, którego potraktowałe¶ tak niegrzecznie koło ładowni.
— Ja? To było odwrotnie!
— On powiedział, że podsłuchiwałe¶!
— Do mnie też tak mówił. Ale gdzie i kogo miałem podsłuchiwać? Przypomniałem sobie, że od czasu ostatniego rejsu nie wylewali¶my wody z ładowni i chciałem sprawdzić, ile jej jest. Schodziłem wła¶nie po schodach, gdy on wypadł z jednej z przegród ładowni, podbiegł do mnie i zacz±ł krzyczeć, że podsłuchiwałem. Chciałbym się dowiedzieć, co ja tam niby miałem podsłuchiwać! Niech pan sobie tylko przypomni, jak wygl±da ładownia, mister! Tutaj s± schody… — i Forner wskazał za siebie — a ten gentleman wyskoczył z tej zamkniętej przegrody, jakby go gonił sam diabeł… i marynarz pokazał palcem przed siebie, chc±c bardziej uplastycznić sw± opowie¶ć. — … ja schodziłem schodami, o, w tym miejscu… nie, trochę bardziej z tyłu.
Mówi±c to, Forner cofn±ł się jeden, dwa kroki.
— Stój ! Zaraz wypadniesz za burtę! — wykrzykn±ł Hofter, ale było już za póĽno.
— Wielkie nieba! Na pomoc! Na pomoc!
Reling na tylnym pokładzie był bardzo niski; miał chronić przed wypadnięciem za burtę nie tyle ludzi, co bagaż.
Marynarz cofn±ł się za daleko i tyłem wpadł w ciemne odmęty rzeki.
— Człowiek za burt±!
Natychmiast puszczono żagiel, aby odwrócić statek oraz spuszczono szalupę ratunkow±. Zapalono latarnie. Pozostali marynarze bez przerwy nawoływali swego towarzysza. Na próżno; nie było żadnej odpowiedzi. Było rzecz± niemal pewn±, że Forner zgin±ł w falach rzeki.
— Biedny Forner! — stwierdził ze smutkiem Hofter. — Utopił się. Wszystko wydarzyło się za szybko! Był bardzo wzburzony… potem ten upadek do zimnej wody… bez w±tpienia dostał ataku serca
|
WÄ…tki
|