Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— Słucham? — wolała upewnić się, czy dobrze usłyszała.
— Pytam, ile będziemy mieć dzieci?
— A kto ci powiedział, że w ogóle będziemy mieć? — poderwała się oburzona.
-— Logika tak mówi.
185
— Jaka znowu logika?
— Je¶li ludzie się kochaj±, to znaczy, że powinni się pobrać. A jak wezm± ¶lub, to przychodzi pora na dzieci.
— A sk±d ty wiesz, że ja cię kocham?
— Nie wiem —- przyznałem — ale nie można tego całkiem wykluczyć.
U¶miechnęła się, przytulaj±c się do mnie jeszcze bardziej, chyba naprawdę było zimno.
— Nie można wykluczyć? — powtórzyła.
— A co, można? — zapytałem.
— Może i nie.
— Wła¶nie, to ile będziemy mieć dzieci?
— A co¶ ty taki w gor±cej wodzie k±pany, obudziły się w tobie uczucia macierzyńskie czy co?
— Dwójka wystarczy? — nie pozwalałem zbić się z tropu.
— Tylko dwoje, na nic więcej cię nie stać? Jak ma być tylko dwoje, to się nawet nie opłaca zaczynać.
— A ile by¶ chciała?
— Minimum pięcioro.
— Kobieto, kto to wykarmi? — broniłem się.
— Fakt, dobrze, niech będzie trójka — szukała kompromisu.
— Dobra. Tak naprawdę nie o to mi chodzi.
— A o co?
— Pomy¶lałem sobie, że w niedzielę po obiedzie będziemy czytać im Trylogię i Pana Tadeusza.
— Trzymam cię za słowo. — Księżniczka pocałowała mnie w zmarznięty policzek.
HODOWIA UCZY POKORY
Przeważnie z pocz±tkiem roku w stadninach klacze wydaj± na ¶wiat potomstwo. Zima i wczesna wiosna to dla każdego hodowcy zdecydowanie najpiękniejszy okres. Konie chodz± w ci±ży około jedenastu miesięcy, a wiec na narodziny czeka się prawie cały rok. Długi rok, żeby przekonać się, co tym razem kobyła przyprowadzi — klaczkę czy ogierka? Długi rok, żeby zweryfikować hodowlane koncepcje i albo ¶więtować, je¶li udało się dobrać wła¶ciwego reproduktora, albo zwiesić nos na kwintę, jeżeli zamysł hodowlany okazał się niewypałem. WyĽrebinia to swoisty etap prawdy w każdej stadninie. To również okres, który wymaga po¶więcenia koniom wiele czasu i uwagi. Bo po pierwsze, trzeba pomóc w szczę¶liwym przyj¶ciu na ¶wiat nowych nadziei hodowlanych. A po drugie, prawie natychmiast po narodzinach rozpoczyna się okres stanowienia klaczy, który nie do¶ć, że wymaga wiełe zachodu, to jeszcze sporych funduszy.
Pod koniec stycznia zadzwonił Petroniusz.
— Co tam na Kresach? — zapytał.
— Powolutku, miło cię słyszeć — powiedziałem do słuchawki.
— Kobyła ci się wyĽrebiła?
— Dopiero za dwa tygodnie.
187
— A u mnie jest, pierwsza kłaczka.
— Gratuluję.
— Dzięki. Władek ma już trzy Ľrebaki, Zbyszek chyba dwa — informował przyjaciel.
Kiedy mieszkałem bliżej, zawsze zim± odwiedzali¶my się, ogl±daj±c najnowszy przychówek. Je¶li u którego¶ ze znajomych Ľrebiła się klacz, reszta wsiadała w samochód, kupowała butelkę i przyjeżdżała ogl±dać dopiero urodzone cudeńko. Nie powiem, hodowców i klaczy było w rejonie sporo, dlatego niejedna w±troba musiała wówczas podołać prawdziwej próbie dzielno¶ci. Rejon, w którym teraz mieszkałem, był mekk± koni małopolskich i arabów było tu tyle, co kot napłakał. Kiedy podzieliłem się na głos t± uwag±, Petroniusz zaproponował:
— To przyjedĽ do nas, zapraszam cię na weekend, objedziemy wszystkie znajome stadniny.
— Mówisz poważnie?
— A co, tobie trzeba powtarzać dwa razy? — obruszył się. — Chyba masz z kim zostawić konie?
— Niby mam — potwierdziłem, maj±c na my¶li Czarto-ryjskiego Diabła.
— To dawaj, bez dyskusji.
— A mogę przyjechać niezupełnie sam? — zapytałem.
— Jasne.
Księżniczka się ucieszyła i co najważniejsze miała czas. Odebrałem j± z dworca centralnego w stolicy, gdzie dotarła poci±giem. Po szczę¶liwym wydostaniu się z tego miasta wiecznych korków ruszyli¶my do położonej nieopodal stadniny Petroniusza.
— No, jak ci się widzi? — zapytał gospodarz, kiedy stanęli¶my przed jednym z boksów. Przy siwej wnuczce legendarnego Bandosa stało może tygodniowe Ľrebię.
188
— Kłaczka? — upewniłem się.
— Tak. Diala pospieszyła się w tym roku, mała urodziła się trzy tygodnie przed terminem.
— Widzę, że troszkę drobna. Po jakim ogierze?
— Po Emigrancie.
Ogier ten należał do absolutnej elity i był jednym z najlepszych reproduktorów na ¶wiecie. Maleństwo miało ¶liczn± szczupacz± główkę, duże czarne jak węgiel oko i zapowiadało się naprawdę nieĽle.
— To masz championkę ¶wiata. — U¶miechn±łem się do kolegi.
— Nie wygłupiaj się. Ale co my¶lisz?
— Dobra kobyłka, na pewno lepsza od matki.
I o to w gruncie rzeczy od zawsze chodziło w hodowli — żeby następne pokolenie było choćby odrobinkę lepsze jak rodzice
|
WÄ…tki
|