— A handlarz zawiadomi o tym fakcie wojsko...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— O nie. Jest na to zbyt sprytny. Prowadzi zyskowny handel i wcale nie ma zamiaru go przerwać. Przecież gdyby wojsko tu wkroczyło... — Rozumiem — przerwałem mu w połowie zdania. — Dunbar ¶wietnie rozwi±zał ten problem. — No wła¶nie — stwierdził Dove. — Je¶liby jednak Czejenowie sprzeciwili się naszemu odej¶ciu, nie pozostanie nic innego, jak tylko ucieczka, i to nie łodziami, lecz pieszo. A do tego celu — jak twierdzi Abraham — potrzebny jest wła¶nie Artur. Jednak ryzykiem byłoby przedłużanie jego pobytu nad rzeczk±. Indianie mog± go zauważyć i schwytać. Ale to ostateczno¶ć. Abraham s±dzi, że skoro wypalili¶cie z czarownikiem fajkę pokoju, pozwoli on wam st±d spokojnie odpłyn±ć. Co¶ tam wymy¶li, by uspokoić swych pobratymców. Biała Antylopa to chytrus. No, muszę już zamykać. Mamy z Abrahamem mnóstwo roboty. I odszedł. Nikt z naszej trójki iaie był zadowolony z rozmowy. Nic dziwnego. Informacja, jakiej udzielił nam Dove, nie zaspokajała ani naszej zrozumiałej ciekawo¶ci, ani nie przekre¶lała naszych obaw co do niepewnego jutra. Nie dowiedzieli¶my się przecież, jakie kroki podejmie Abraham, by nam umożliwić wydostanie się z niewoli. Nasza niepewno¶ć jutra została jeszcze pogłębiona przez wydarzenie, którego nie mogli¶my przewidzieć ani mu się przeciwstawić. W pogodny wieczór pomagałem Burnsowi zwijać nad jeziorem jego malarskie manatki. Nim złożył sztalugi, popatrzył raz jeszcze na nie dokończony obraz i na ciemn± ¶cianę ¶wierków porastaj±cych wzgórza przeciwległej strony jeziora. — Niech pan spojrzy, doktorze, na ten wspaniały zachód słońca. 294 295 ft. Abraham tn nasz wyjazd. , /.ostał nadal — Artur? wspominał o tym i hl p t- Wspomln uy Burns.— To niezwykle <»i i tatnia deska ratunku, }',dy w — Przeprn mówił, .-.«• widział ' i "> — lali ni — Wieczorem, w dniu — 1 co? — Abraham por ¦ nad rzeczk±, na ł±ce , do następnego spotkania, lecz nic dłużej n iło tym ter- minie ma wrócić do ta od czasu do czasu schodzić. ku \-,y ¦ — Bardzo mało — i i±. — Nadal nic nie wiemy. — Nie denerwuj się, Janie poho 1 mnie Karol. — Gniew to zly doi idea, a wyja¶nienia interesuj±cej nas i zdecydowali¶cie sięgn± tak nagłe przetransportowanie skór? — zwrócił się do Dove'a. — Nie nagłe — zaprzeczy! traper l;odważali¶my ten projekt już od kilku dni, B po rozmowie z Arturem Abraham zdecydował skóry odwieĽć natychmiast. — Ale dlaczego? — Abraham s±dzi, ze towar otrzymany za futra wprowadzi Indian w dobry nastrój i ""¦ będ± zbytnio sarkać, kiedy dowiedz± się, że chcemy odej¶ć. — Albo wręcz przeciwnie! — zauważyłem. — Pomy¶l± przecież o tym, że po waszym odjeĽdzie zerwany zostanie kontakt z handlarzem tuter. Cóż poczn± wówczas, pozbawieni dostaw prochu I kul? — Nie będzie tak Ľle. Abraham wszystko przewidział. Rozmawiał z handlarzem i uprzedził go, że następnym razem sami Indianie dostarcz± towar. — A handlarz zawiadomi o tym fakcie wojsko. — O nie. Jest na to zbyt sprytny. Prowadzi zyskowny handel i wcale nie ma zamiaru go przerwać. Przecież gdyby wojsko tu wkroczyło... — Rozumiem. — przerwałem mu w połowie zdania. — Dunbar ¶wietnie rozwi±zał ten problem. — No wła¶nie — stwierdził Dove. — Je¶liby jednak Czejenowie sprzeciwili się naszemu odej¶ciu, nie pozostanie nic innego, jak tylko ucieczka, i to nie łodziami, lecz pieszo. A do tego celu — jak twierdzi Abraham — potrzebny jest wła¶nie Artur. Jednak ryzykiem byłoby przedłużanie jego pobytu nad rzeczk±. Indianie mog± go zauważyć i schwytać. Ale to ostateczno¶ć. Abraham s±dzi, że skoro wypalili¶cie z czarownikiem fajkę pokoju, pozwoli on wam st±d spokojnie odpłyn±ć. Co¶ tam wymy¶li, by uspokoić swych pobratymców. Biała Antylopa to chytrus. No, muszę już zamykać. Mamy z Abrahamem mnóstwo roboty. I odszedł. Nikt z naszej trójki nie był zadowolony z rozmowy. Nic dziwnego. Informacja, jakiej udzielił nam Dove, nie zaspokajała ani naszej zrozumiałej ciekawo¶ci, ani nie przekre¶lała naszych obaw co do niepewnego jutra. Nie dowiedzieli¶my się przecież, jakie kroki podejmie Abraham, by nam umożliwić wydostanie się z niewoli. Nasza niepewno¶ć jutra została jeszcze pogłębiona przez wydarzenie, którego nie mogli¶my przewidzieć ani mu się przeciwstawić
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.