ďťż

– Ale ktoś mi musi pomóc...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Bernelli wyjrzał przez strzelnice. – Hej, chyba wracają! – Muszę się dostać do SCV-a – powiedział Jans. – I to zaraz! Breanne myślała chwilę, po czym podjęła decyzję. – Cutter! Melnikov! Słyszeliście. Zaprowadźcie go do SCV-a. – Wyraźnie coś się tam kotłuje – krzyknął Bernelli. Ardo otworzył tylną śluzę. Z zaciętym wyrazem twarzy Cutter wyskoczył na zewnątrz, a za nim Jans. W swoim wyświechtanym mundurze polowym technik robił wrażenie bezradnego i przerażonego. Ardo schylił głowę i ruszył za nimi, w biegu zatrzaskując hełm, chociaż wątpił, żeby mu to dużo pomogło. Cały teren zaściełały porozrywane ciała zergańskich napastników. Nie mieli jednak czasu się rozglądać. Pomknęli w stronę parkingu, ślizgając się po drodze na mazistych, lepkich kałużach krwi i kwasu. Najbliższy SCV stał przed płonącą fabryką. Jans otworzył właz, który odskoczył i otworzył się z cichym szmerem hydraulicznych siłowników. – Szybciej! Szybciej! – nerwowo poganiał technika Cutter. Jans wdrapał się po stopniu i usadowił w kabinie operatora. – Uwaga, nadchodzą! – zawołała Breanne. Ardo też je zobaczył. Krążyły wokół fabryki, wokół centrum dowodzenia, przechodziły nad murem obronnym... Były wszędzie. – Co teraz? – zapytał Cutter technika. – Wracajcie do bunkra! Szybko! – odparł Jans. – Mamy cię tu zostawić? – Ardo był wstrząśnięty. – Róbcie, co mówię! Po prostu próbujcie je trzymać z dala ode mnie, najdłużej jak się da! Nie było czasu na dyskusje. Ardo i Cutter popędzili z powrotem do bunkra. Z otworów strzelniczych sypał się już we wszystkich kierunkach grad pocisków smugowych. Zza budynków wylewały się strumienie kolejnych hydralisków i wszystkie pędziły w stronę bunkra z nastroszonymi pancerzami, postawionymi kołnierzami, gotowe do wystrzelenia zatrutych kolców. Ardo wpadł do środka dokładnie w momencie, kiedy zaatakowały. Za nim przez otwartą śluzę wleciało kilka ostrzy i przebiło zewnętrzne powłoki kombinezonu, jakby ciężka zbroja zrobiona była z bawełnianej tkaniny. Upadł na podłogę. W nodze poczuł przeszywający ból. Jeden z kolców przeszedł przez skafander na wylot i utkwił w neostalowym wzmocnieniu. Cutter pomógł Ardowi wstać. – Jużeś trup? Ardo skrzywił się z bólu. Nie miał ochoty patrzeć na nogę. – Jeszcze nie. Obaj wrócili na swoje pozycje przy strzelnicach, z dreszczem grozy myśląc o tym, co będzie dalej. Nagle kadłub bunkra zadzwonił od tysiąca strzał, z których każda mogła przebić najtwardsze pancerze. Śmiercionośny grad nie ustawał, a każdy kwasowy kolec przeżerał metalową powłokę kawałek po kawałku. – Wybić je! Pozabijać je wszystkie, zanim nas dopadną! – wrzasnęła wściekle Breanne. Strop bunkra zaczął się uginać nad głowami żołnierzy. Nie przerywając ognia, Ardo zobaczył, że SCV ruszył z miejsca. Na szczęście nie zwróciło to uwagi rozjuszonych Zergów, które zbyt były zaślepione żądzą zdobycia bunkra i skrzynki, żeby zauważyć pojedynczy pojazd. Gdyby udało mi się dobiec do któregoś z tych vulturów, myślał gorączkowo Ardo. Mógłbym się wymknąć, mógłbym... Potrząsnął głową. Ilu ludzi przypłaciłoby życiem to, że on przeżył? Ilu by zginęło dlatego, że on uciekł, kiedy mógł ocalić tak wielu innych? Nikt by się nie dowiedział, kim był ani co tu robił. Nikogo by nie obchodził jego los. Może tylko Boga. Nieważne, co mu wmówiła Konfederacja. On sam nareszcie wiedział, kim jest i że może coś ofiarować innym. SCV toczył się niezdarnie w stronę bunkra. Nieopodal głównego włazu leżała sterta pancernych płyt, które Tinker zostawił tu przed walką. Czyżby zaplanował to wcześniej? Potężnym ramieniem SCV-a technik podniósł arkusz blachy, przyjrzał się bunkrowi i wyszukawszy najsłabsze miejsce, rzucił na nie płytę. Następnie w drugim ramieniu pojazdu uruchomił plazmową spawarkę i zaczął przytwierdzać wzmocnienie. Zergi musiały zrozumieć, co się święci, bo nagle kilka hydralisków rzuciło się na SCV-a. Cutter i Ardo zobaczyli to równocześnie i natychmiast skierowali ogień w tamtą stronę. – Trzymać je z dala! – prychnął z kwaśną miną Cutter, rozpryskując strugi potu z twarzy. – A niby jak mamy to zrobić? Jans uwijał się jak w ukropie. Spawał, wzmacniał, wymieniał płyty w gorączkowym tempie, podczas gdy żołnierze kładli pokotem kolejne fale hydralisków, które zjawiały się na miejsce zabitych. Bitwa utknęła w czymś w rodzaju krwawego pata. Karabin parzył Arda nawet przez rękawice kombinezonu. Jakimś cudem Jansowi udawało się naprawiać bunkier równie szybko, jak szybko hydraliski go niszczyły. – Hej, zdaje się, że to działa! – roześmiał się Bernelli. – Myślę... W tym momencie Zergi przypuściły wściekły szturm. – Nie! – wrzasnął Ardo. Jans w SCV-ale nie mógł ich zauważyć. Już wcześniej kilka kwasowych kolców trafiło w pojazd konstruktorski i porządnie go podziurawiło, ale nie zniszczyło całkowicie. Teraz jednak niepowstrzymana piekielna ława dopadła go i zaczęła roznosić na strzępy. Jans próbował zrzucić napastników z pancerza, lecz w ciągu kilku sekund hydraliski porwały go i powlokły gdzieś razem z SCV-em
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.