ďťż

Stary samiec rzucił się na Tulla, pchnął go lekko w pierś i powalił na ziemię...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Młody Tcho-Pwi, nie odrywając oczu od rozwścieczonej bestii, pozwolił, by ciemne kwea bez przeszkód przepływało przez jego ciało. Przez pełne pięć minut na cały głos przeklinał boga Adjonai, aż władca strachu odwrócił twarz. Człowiek-Mastodont jakiś czas stał nad Tullem, a potem zaczął chodzić tam i z powrotem, najwyraźniej nie wiedząc, co zrobić. Niebo wokół starego samca nagle pojaśniało. Małpolud jakby zmniejszył się i skurczył. Stał się dla Tulla tym, czym naprawdę był: zdezorientowanym zwierzęciem, które nie pożarło go tylko dlatego, że już wcześniej zaspokoiło głód. Młody mieszaniec poczuł, że obezwładniający go dotąd strach opada. Człowiek-Mastodont, wsparty na palcach, nachylił się nad Tullem i obwąchał jego twarz jak zaciekawiony pies. Tuli nie wypuszczał włóczni z ręki. Mógł dźgnąć nią wielką bestię, nawet śmiertelnie ją zranić. Patrząc jednak w tępe oczy małpoluda zrozumiał, że to już nie ma żadnego znaczenia. Tak, powiedział Phylomonowi prawdę: przyszedł tu tylko po to, żeby popatrzeć na zabójców Małego Chaa. Warknął na przywódcę hordy, który odskoczył do tyłu. Pozostałe samce zaczęły wrzeszczeć i chrząkać, a jeden nawet rzucił zakrwawionym kamieniem. Tuli uchylił się i przykląkł, podnosząc nad głową włócznię i tarczę. Wszyscy Ludzie-Mastodonty rozejrzeli się czujnie dookoła, a potem cofnęli o krok. Tuli wiedział, że sprowokuje małpoludy do ataku, jeśli odwróci się do nich plecami. Dlatego opuścił ramiona i wycofywał się powoli, aż znalazł się obok Ayuvaha. Chciał cofać się dalej, ale Ayuvah zatrzymał go i wskazał palcem na starego samca. - Czy to on zabił Małego Chaa? - spytał. Tuli skinął głową. Ayuvah podniósł tarczę i włócznię nad głową w symbolicznej postawie rzucającego wyzwanie wojownika i ruszył w stronę hordy Ludzi-Mastodontów. Stary przywódca, pozbawiony pewności, podniósł ramiona i zaryczał. Kiedy Neandertalczyk znalazł się w odległości trzech metrów od małpoluda, rzucił się na niego i uderzając z boku zranił go włócznią w brzuch. Samiec wrzasnął i odwrócił się błyskawicznie, zadając cios zakrwawionym kamieniem. Ayuvah uchylił się zręcznie, wbił włócznię w kark potwora, po czym zaraz ją wyciągnął. Człowiek-Mastodont podskoczył do góry, chcąc przygnieść wroga swoim ciężarem. Młody Pwi rzucił włócznię w pierś bestii, odskoczył w lewo i wyciągnął kutow. Człowiek-Mastodont runął na brzuch. Ayuvah zamachnął się toporem, rozbijając przeciwnikowi czaszkę. Stary samiec znieruchomiał. Tylko jego nogi jeszcze drgały. Cała horda ryknęła groźnie, tupiąc nogami, łamiąc gałęzie, wyrywając trawę z ziemi. Ayuvah podniósł ramiona nad głową, rzucając wyzwanie pozostałym samcom. Lecz żaden z nich nie postąpił do przodu. Neandertalczyk wycofał się powoli, odwrócił się do Tulla i wielkimi krokami ruszył w stronę obozu. Szli w blasku słońca, po splątanych ciasno pnączach, które rwały się z trzaskiem jak papier. Rozdział 6 NADĄSANE POSĄGI Po odejściu mścicieli, Wisteria i Scandal nerwowo porządkowali obozowisko, wydobywając prowiant z rozbitych beczek i dzbanów. Wisteria niepokoiła się przez cały dzień, że trzej mężczyźni zginą i że będzie musiała wracać do domu ze Scandalem. Wyobrażała sobie, co by się z nimi stało, gdyby zaatakowali ich Ludzie-Ma-stodonty lub gdyby jakiś kot szablasty postanowił zanieść ją swoim młodym na przekąskę. Kiedy więc Phylomon i jego towarzysze wrócili późnym popołudniem, tocząc przed sobą wielką beczkę, Wisteria poczuła ogromną ulgę. Scandal nie pytał, co się stało z mastodontem. Dziewczyna pomyślała, że mściciele nie wspomnieli o losie zwierzęcia, aby nie urazić jej uczuć. Zamiast tego Tuli pocałował ją czule. Później mężczyźni załadowali beczkę na wóz, przesunęli obóz o kilkaset metrów i w ponurym nastroju zjedli kolację złożoną z prowiantu, który mógł się zepsuć po rozbiciu opakowań. Rozłożyli nowe obozowisko w głębi lasu przy bliźniaczych sekwojach, które zdawały się wyrastać z jednego pnia. W oddali wyły wilki. - Zastanawiam się nad tym, co się stało, i doszedłem do wniosku, że nie mam szczęścia - powiedział Scandal podczas kolacji. -Od samego początku był to szalony pomysł. Możemy dotrzeć do rzeki bez mastodonta ciągnącego wóz, ale gdy się tam znajdziemy, utkniemy na dobre. Pięćdziesięciu mężczyzn nie uciągnie tego wozu z chwilą, gdy napełnimy beczkę wodą. Phylomon pokiwał głową w zamyśleniu. - Kiedy przejdziemy przez góry, może znajdziemy jakiegoś farmera i kupimy od niego wołu lub inne zwierzę pociągowe. Nie wiem. Minęło prawie sto lat, odkąd odwiedziłem tę część świata. - Sto lat nic nie zmieniło na Mamucim Szlaku. To nadal jest Wielkie Pustkowie! - oznajmił Scandal. - Na tych równinach żyje tylko paru dzikich Neandertalczyków, na tyle prymitywnych, że nawet nie próbują udomowić tamtejszego bydła w sytuacji, kiedy zakradające się do ich obozu wilki pożerają im dzieci, gdy przez cały czas muszą walczyć z kotami szablastozębnymi, które porywają ich żywy inwentarz. Phylomon patrzył na niego przez chwilę, unosząc brwi. - Sam wiesz, że nie masz racji - powiedział. - Pięćdziesięciu mężczyzn mogłoby ciągnąć nasz wóz. Tak długo jak beczka jest pusta, sami możemy go dopchać do Denai, a potem kupić tam niewolników, którzy zaciągną go z Denai do Bashevgo. Jeżeli nie zdołamy nabyć mastodonta, na pewno uda się nam kupić kilku Neandertalczyków. Scandal wcale nie był zadowolony z takiej perspektywy, a Ayu-vah nawet nie chciał słuchać o wyprawie po niewolników. Przecież zabrali wóz przede wszystkim dlatego, że chcieli ominąć Denai
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.