X


Lekarz pom�g� mu w�o�y� i zapi�� p�aszcz...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Romero zwiesiwszy g�ow� obserwowa� to wszystko spod opuszczonych powiek ciemnymi pe�nymi pogardy oczami. - Pewno przyda�aby mu si� morfina, �eby m�g� znie�� ten straszny b�l - rzuci�. - Wystarczy jak na dzi�, m�odzie�cze - zwr�ci� si� do niego Babcock. Strand po raz pierwszy us�ysza� nut� surowo�ci w g�osie dyrektora. - Babcock - powiedzia� doktor, przystaj�c przy drzwiach, z r�k� na ramieniu Hitza - radz� ci wezwa� policj�. - Policj� - powt�rzy� z roztargnieniem Babcock. - Och, Bo�e. Czy naprawd� my�lisz, �e to konieczne? - Je�li chc� zachowa� zezwolenie na praktyk� - odpar� doktor - i je�li ty chcesz utrzyma� swoj� szko��, to konieczne. - Naturalnie - rzek� Babcock. - Tylko �e... nic podobnego nie zdarzy�o si� nigdy do tej pory. Naturalnie. Wezw�. - Powiedz im, �eby przyjechali do infirmerii. Z ca�� pewno�ci� musz� przeprowadzi� �ledztwo. Tymczasem ten m�ody cz�owiek... - przerwa� i przyjrza� si� Romero. - Znam ci� chyba, nie? Z dru�yny footballowej? - Tak - potwierdzi� Romero. - Stwierdzi� pan, �e musz� mie� �le w g�owie, je�li gram. - Jak si� nazywasz...? - Romero - odpar� ch�opak. - Uwa�aj si� za znajduj�cego si� pod kuratel�. Ja jestem kuratorem. Spotkamy si� wszyscy w infirmerii. Po wyj�ciu doktora i Hitza przez chwil� panowa�a cisza. Strand by� rad, �e nie musi d�u�ej ogl�da� zakrwawionego oblicza Hitza. Babcock westchn�� i popatrzy� na kanap�, odsuwaj�c na czo�o okulary, a potem znowu opuszczaj�c je na nos. Strand zauwa�y�, �e dyrektor nie ma krawata. Pierwszy raz widzia� go bez krawata. Pewno kiedy dzwoni�a Leslie, ju� le�a� w ��ku ze swoj� t�g� �on�, i ubra� si� w po�piechu. - Trzeba b�dzie wyczy�ci� kanapk� - oznajmi� Babcock. - Jest ca�a zakrwawiona. Co ja powiem policji? - W jego g�osie d�wi�cza�a bezradno��. - Nie mam poj�cia, co si� sta�o. Czy jest tu telefon? - W suterenie jest automat na monety - poinformowa� Romero. - Dzi�kuj� - rzek� Babcock. Ruszy� w stron� schod�w prowadz�cych do sutereny i zatrzyma� si�. - Och - westchn�� poklepawszy si� po kieszeniach - zostawi�em wszystkie pieni�dze na komodzie, by�em ju� w ��ku i... Allen, czy...? Strand si�gn�� do kieszeni, ale by�y tam tylko banknoty. - Przykro mi - rzek�. - Mo�na zadzwoni� na pogotowie policyjne - wtr�ci� Romero. Strand mia� wra�enie, �e ch�opak dobrze si� bawi. - Przyjad� w ci�gu trzech minut, na syrenie i na �wiat�ach, z ca�� parad�. - I obudz� wszystkich - zauwa�y� Babcock. - Nie wydaje mi si�, �eby�my potrzebowali... - P�jd� do mieszkania i zadzwoni� stamt�d - zaproponowa� Strand. - Chcia�bym wiedzie�, o co tu chodzi - oznajmi� �a�osnym tonem Babcock. - Dostarcz� ci szczeg��w p�niej. - Strand poszed� przez hall do swojego saloniku. Leslie siedzia�a na taborecie przy fortepianie, ale nie gra�a. Odwr�ci�a si� s�ysz�c, �e m�� wszed� do pokoju. - No i co? - spyta�a. - Bigos. Nie mam teraz czasu, �eby ci opowiedzie�. Nic naprawd� powa�nego. - M�wi�c to �a�owa�, �e nie potrafi w to uwierzy�. - Musz� wezwa� policj�. - Wyszuka� numer w ksi��ce telefonicznej na stoliku ko�o aparatu i go wykr�ci�. Dy�urny przedstawi� si� jako Leary, sier�ant Leary. - Sier�ancie - rzek� Strand - czy mo�e pan kogo� przys�a� do infirmerii w Dunberry, mo�liwie jak najszybciej? - Jaki charakter ma incydent? - spyta� sier�ant. - Dosz�o do... k��tni... szamotaniny mi�dzy dwoma ch�opcami. Jeden z nich zosta� zraniony... - Czy trzeba wezwa� karetk�? - Och, nie s�dz�. Doktor ju� rannego obejrza�. To powierzchowna rana. Przeci�cie. - Odchrz�kn��. - Jeden z tych ch�opc�w mia� n�. - W Dunberry? - W g�osie sier�anta brzmia�o zaskoczenie. K�ute rany o p�nocy niecz�sto zdarza�y si� w�r�d przest�pstw pope�nianych w miasteczku i najbli�szej okolicy. - To by� koniec weekendu. - Strand pomy�la�, �e ze wzgl�du na dobre imi� szko�y musi jako� to wyt�umaczy�. - Nikt z personelu nie mia� dy�uru. Czy mo�e pan kogo� przys�a�? - Przyjedzie policjant prosto do... infirmerii, m�wi� pan? - Tak. - W kt�rej cz�ci campusu to jest? Wschodniej? Zachodniej? Strand poczu� si� zak�opotany. Zamkn�� oczy i pr�bowa� sobie uzmys�owi�, z kt�rej strony wstaje tu s�o�ce. Powiedzia� sier�antowi: - Wschodniej. Na co sier�ant Leary odpar�: - Dobra. Czy sprawca zatrzymany? Przez moment Strand nie skojarzy� tego s�owa z wypadkami tego wieczoru. Po czym przypomnia� sobie o Romero. - Tak - rzek� - mamy sprawc�. Kiedy od�o�y� s�uchawk�, Leslie si� roze�mia�a. Jej �miech d�wi�cza� jednak nieco sztucznie. - M�wi�e� jak detektyw na filmie - zauwa�y�a. - Kochanie, my�l�, �e lepiej, by� na mnie nie czeka�a - powiedzia�. - Musz� i�� do infirmerii z Romero i Babcockiem, b�dzie tam policja i B�g wie, jak d�ugo to potrwa. Opowiem ci o wszystkim po powrocie. - Sprawca - powt�rzy�a Leslie. - Ciekawa jestem, ilu sprawc�w mamy na terenie szko�y. Chcia�abym zobaczy� biuletyn abiturient�w z roku dwutysi�cznego i przekona� si�, ilu wychowank�w szko�y znajdzie si� w tym czasie za kratkami. - Przykro mi, kochanie, �e... - To nie twoja wina - odpar�a. - Postaraj si� nie siedzie� tam zbyt d�ugo. Musisz jutro rano wsta� wcze�nie. Poca�owa� j� i wr�ci� do �wietlicy. S�ysza�, jak Leslie zamyka drzwi na klucz. Rozdzia� 16. Kiedy dotarli do infirmerii - Romero szed� mi�dzy Strandem a Babcockiem - doktor ko�czy� oczyszczanie rany na policzku Hitza i robi� w�a�nie lokalne znieczulenie przed zak�adaniem szw�w. Hitz j�cza� i p�aka�. Romero spojrza� na niego z pogard�, nic jednak nie powiedzia�. Usiad� na sto�ku, wyci�gn�� paczk� papieros�w, zapali� i zacz�� wypuszcza� k�eczka dymu. Lekarz zbyt zaj�ty Hitzem pocz�tkowo niczego nie zauwa�y�, ale zauwa�ywszy, popatrzy� na niego i o�wiadczy�: - Tu nie wolno pali�, m�odzie�cze. - Przepraszam - rzuci� Romero gasz�c papierosa - i dzi�kuj�. Pewno ocali� mnie pan w�a�nie przed rakiem, doktorze. - Zachowaj dowcipy dla policji - odpar� doktor i zacz�� nawleka� ig��. Hitz obserwowa� go ze strachem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.