ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ocknąłem się, wynurzyłem z toni apatii, poczułem nagle, że nie wszystko
stracone.
Nie da się zwyciężyć tego, kto nie wierzy w możliwość porażki.
- Dobra, myślmy - powiedziałem. - Popatrzyliśmy w oczy przeciwnikowi. Prócz tego
dowiedzieliśmy się, że nie wiadomo za bardzo po co ma w sejfie plan systemów ochronnych
jakiegoś cybera. Wiemy też, że moje ciało będzie niedługo wykorzystane w jakiejś operacji.
Wszystko? A właśnie, grzebałaś w sejfie, nie było tam czegoś jeszcze ciekawego?
- Zdążyłam przejrzeć tylko kilka ze znajdujących się tam teczek - odpowiedziała
Gloria. - Nie było tam nic szczególnego. Może gdybym grzebała dłużej...
- Dobra, co się stało... Podsumujmy. Co mamy? Plan i czas. Niedługo zacznie się ta
sławetna operacja, w której ma uczestniczyć moje ciało. Co to może oznaczać?
- Nietrudno się domyślić. Zostało porwane nie po to, by w postaci organów trafić na
czarny rynek implantów. Jest im potrzebne w całości do wykonania jakiegoś przestępczego
zadania.
- Tak jest. Pozwala to założyć, że pozostałe ciała zostały porwane w tym samym celu.
Innymi słowy, Smolanchik dysponuje aktualnie piętnastoma, szesnastoma ciałami, które
postanowił wykorzystać do jakiejś enigmatycznej operacji. Jakiej i gdzie?
- Plan - przypomniała Gloria.
- Ach, plan... Chcesz powiedzieć, że zamierza przy pomocy tych ciał przejąć jakiś
cyber? Po co mu to?
- Chociażby po to, by otrzymać okup. Chłopcy Smolanchika, wykorzystując
skradzione ciała przejmują jakiś cyber i żądają wysokiego okupu. Gdy go dostaną, porzucają
ciała, a sami uciekają z cybera i spróbuj ich potem znaleźć.
- Będą musieli wraz z ciałami porzucić pieniądze. Nie mogą ich przenieść do cybera.
Rozumiesz?
- Okup nie musi mieć postaci gotówki. Władze megapolis będą zmuszone przelać je
na konto w innym megapolisie, z którym nie podpisano umowy o ekstradycji.
Pokiwałem z powątpiewaniem głową.
- Wszystko to mogłoby się udać, gdyby Smolanchik nie był pracownikiem dużej
firmy. Pieniędzy może władze nie odzyskają, ale na pewno dowiedzą się, kto to wszystko
zorganizował, a wtedy gliniarze uprzykrzą skutecznie życie firmie i jej szefom.
- A co go to obchodzi? Jestem pewna, że w tej właśnie chwili Smolanchik daje
drapaka z naszego megapolisu, jak lis, za którym goni wataha gończych. A jego ciało na
pewno znajduje się już w bezpiecznym miejscu.
- Coś mi tu nie gra - powiedziałem wolno. - To nie jest właściwy wariant.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, próby wyszarpania okupu od władz w dziewiętnastu próbach na
dwadzieścia kończą się wpadką. Władza robi co może, żeby tylko nie zapłacić terrorystom
pieniędzy. To nawet jasne. Każdy przypadek, kiedy przestępcy uda się przejąć pieniądze i
uciec z nimi, rodzi dziesiątki innych prób. Lepiej stracić coś teraz, niż w przyszłości stanąć
przed dziesięciokroć większym zagrożeniem. Za duże ryzyko. Po drugie, olbrzymie koszta.
Po co Smolanchik kradł te ciała, tracił na to niewyobrażalne pieniądze, skoro mógł sobie
spokojnie kupić piętnaście sztucznych. O wiele taniej i bez kłopotów.
Zamiast organizowania tej olbrzymiej karuzeli czy też taśmy, trzeba było tylko
urządzić wszystko tak, by nikt nie wiedział gdzie zostały kupione sztuczne ciała. Bo po
zakończeniu operacji trzeba będzie je porzucić. Po trzecie, czy nie za dużo ma ten
Smolanchik pieniędzy? Spróbuj sobie wyobrazić jaką kwotę stracił już na przeprowadzenie
tej operacji! Czy on jest multimilionerem? Wiadomo, jest świetnie ustawiony, ale nie aż w
takim stopniu!
- Ale ma swój cyber - zaoponowała Gloria.
- Cyber należy do firmy, w której on pracuje, a nie osobiście do niego. W ogóle,
pieniądze na zorganizowanie tej robótki - przy tym, pamiętaj - w pełnej tajemnicy, mogły u
niego pojawić tylko pod jednym warunkiem.
- Jakim? - zapytała Gloria.
- Pod warunkiem, że w całej sprawie bierze udział kierownictwo firmy. Ale po co
solidnej, bogatej firmie, cały ten kryminał? Na dodatek szansa, że wszystko się uda, są tak
małe, że żaden zdrowy na umyśle i ciele biznesmen nawet by tego nie próbował.
Po chwili namysłu Gloria zdecydowanie oświadczyła:
- Tak, masz rację. Rzeczywiście - coś się nie zgadza. Całkowicie się nie zgadza
- To znaczy...
- To znaczy, że zbudowaliśmy całkowicie niepoprawny model. Coś opuściliśmy.
- Ale co? - zapytałem ironicznie. - Posiadane przez nas fakty mogą być interpretowane
tylko tak. I nijak inaczej.
- Nie jestem pewna.
Wyciągnąwszy z kieszeni papierosy Gloria zapaliła. Ja też. W milczeniu
obserwowaliśmy przechodzących obok nas urzędników, wciąż od nowa usiłowałem ułożyć
posiadane dane, jak kawałki łamigłówki w jedną całość. Nic mi nie wychodziło. Nic.
Chociaż... Miałem takie dziwne odczucie, że jest jeszcze coś, jakieś fakty, o których
zapomniałem.
- Słuchaj, a jeśli ta operacja wcale nie musi przynieść dochodów? - nagle zapytała
Gloria.
- A co?
- Nie, no pieniądze, ale nie tak bezpośrednio, a w przyszłości. Na przykład, tym
sposobem pozbędą się konkurenta.
- Niby jak?
- Szturmem zdobędą należący do niego cyber i wysadzą go w powietrze. Szkody będą
niewyobrażalne.
- No to musieliby sobie załatwić piętnastu kamikadze, a skąd ich wziąć? Nie jednego
czy dwóch, ale tuzin z hakiem. Starymi czasy było tego towaru pełno, ale teraz, kiedy
praktycznie każdy może przenieść się do cybera, to samobójców zrobiło się strasznie mało.
Przy tym potrzebni są niezwyczajni samobójcy, a spece - od strzelania, wysadzania,
szturmowania... Może by się znalazło piętnastu włóczęgów, ćpunów czy alkoholików, ale
specjalistów? Specjaliści od walk rzadko dają się zmienić w fanatycznego samobójcę. Nie,
ten wariant też nie przejdzie.
- Dlaczego? Mogą założyć minę i próbować się zmyć.
- Szansa na szczęśliwe zakończenie jest jeszcze mniejsza niż otrzymanie okupu.
Ale coś w tych słowach było. Czułem to w duchu. Może rzeczywiście Smolanchika
nie interesują pieniądze, a coś innego. Zachichotałem.
- Wiesz, czym my się teraz zajmujemy? - Czym?
- Stosujemy brzytwę Ockhama. Bardzo prosta zasada. Odcinamy wszystko, co
niepotrzebne. A to, co pozostanie, jest prawdą.
- Tak, masz rację - powiedziała nieco roztargniona Gloria. - Brzytwa Ockhama. Dobra
nazwa. Jest w niej coś egzotycznego, niepokojącego
|
WÄ
tki
|