ďťż

- Zostaliśmy trafieni...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Przez pole ochronne. - Jakimś rodzajem pocisku. Poprzez pole c-wektorowe. - Kadłub przebity. Wszystkie trzy warstwy metalowej powłoki statku. - Nie wiem, co to było, ale wywaliło dziurę aż do zewnętrznej powłoki. Gracias przerwał jej: - Jakiej wielkości dziura? - Około metra kwadratowego. Powróciła do systematyzowania danych. - Komp zamyka grodzie hermetyczne, izoluje przeciek. Zniszczenia są niewielkie: straciliśmy jeden wymiennik ciepła do klimatyzacji. Ale jeśli to powtórzą, mogą trafić w coś bardziej żywotnego. Konstruktorzy Aster’s Hope, ufając polu c-wektorowemu, nie próbowali uczynić jej szczególnie odporną na zniszczenia. Powtórzyli to. Następne rozdzierające tąpnięcie, kiedy pocisk uderzył. Następny niewielki błysk światła od strony napastnika. Znowu alarmy. Tablica przyrządów przed Tempie wyglądała teraz jakby monitorowała dom wariatów. - W to samo miejsce - powiedziała walcząc z narastającą chęcią, by krzyczeć. - Przebił zewnętrzną powłokę. Utrata atmosfery drobna. Komp zamyka więcej grodzi. Wystukała polecenie na klawiaturze konsoli. - Ekstrapolując kierunek uderzeń pocisków, zamykam wszystkie grodzie dookoła osi trafień. Potem zażądała od kompu, by opierając się na sile niszczącej pocisków obliczył przewidywane zniszczenia. - Jeszcze dwa takie trafienia, i przebiją jedną z komór kriogenicznych w strefie między powłokowej. Zaczniemy tracić ludzi. A gdyby pociski nadal uderzały w to samo miejsce, wnikając głębiej w konstrukcję statku, dotrą w końcu do generatora pola c-wektorowego. To była prawda: Aster’s Hope miała ulec zagładzie. - Gracias, co się dzieje? To podobno jest niemożliwe. Jak oni to robią? - Dzieje się za szybko, żeby skanować - pomimo ogarniającej go apatii miał już na ekranie odpowiedzi na wszystkie istotne pytania. - Pocisk nadświetlny. Błysk przy starcie pokazuje się po uderzeniu w cel. Odparowałoby nas, gdybyśmy nie mieli pola ochronnego; c-wektor sprowadza pociski do prędkości podświetlnej. Ale wtedy są już wewnątrz pola. Konstruktorzy statku tego nie przewidzieli. Pocisk szybszy niż... Przez chwilę jej mózg nie przyjmował do wiadomości znaczenia słów. Pocisk nadświetlny. Kiedy trafiał w pole, pod kątem prostym do prędkości światła odbijało się tylko tyle jego energii, by go spowolnić. Ale zbyt mało, by go zatrzymać. Jakby szydząc, głośniki ryknęły znowu: - Chcemy mieć wasz statek w całości. Poddajcie się. Daruje się wam życie. Da się wam szansę służenia jako dobre życie. Tempie rozwścieczona, tak że nie całkiem wiedziała, co robi, trzasnęła w przełącznik nadajnika. - Zamknij się! - wrzasnęła poprzez czarną przestrzeń pomiędzy Aster’s Hope a obcym. - Wstrzymaj ogień! Daj nam szansę na zastanowienie! Jak mamy się poddać, jeżeli nawet nie mamy czasu pomyśleć? Łapiąc oddech spojrzała na Graciasa; była wściekła i nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić. Jego oczy były półprzymknięte i tępe: zupełnie jakby miał zamiar zasnąć. Chora z przerażenia wrzasnęła na niego: - Rób coś! Jesteś puterem statku! Masz o niego dbać. Powinieneś mieć pomysły. Nie wolno im tego zrobić z moim statkiem! Powoli - za wolno - odwrócił się w jej stronę. Jego szyja wydawała się zbyt słaba, by utrzymać głowę w pionie. - Co mam zrobić? Pole to wszystko, co mamy. A teraz i ono jest na nic. Ta... - tu się skrzywił - ta bestia ma wszystko. Nic nie możemy zrobić. Z furią zerwała z siebie pasy i poderwała się z fotela, by doskoczyć do Graciasa i potrząsnąć nim. - Musi być coś, co możemy zrobić! - wrzasnęła mu prosto w twarz. - Jesteśmy ludźmi! Tamta rzecz to tylko kupa mikroprocesorów i pomylonego oprogramowania! My jesteśmy czymś więcej! Nie poddawaj się! Myśl! Przez chwilę gapił się na nią. Potem zaśmiał się pusto. - Co dobrego wynika z człowieczeństwa? To nic nie daje. Liczy się tylko siła i inteligencja. Tamte maszyny mają inteligencję - może większą niż my. Są bardziej niż my rozwinięte i o wiele potężniejsze. Nic nie możemy zrobić. Tempie miała ochotę ryknąć w odpowiedzi: „Możemy odmówić poddania się! Możemy dalej walczyć! Nie jesteśmy pobici, dopóki mamy dość uporu, by walczyć dalej!” Ale równie szybko jak o tym pomyślała, zrozumiała, że jest w błędzie. Nic na świecie nie jest tak uparte, jak maszyna wykonująca to, co jej kazano. - Inteligencja i siła to nie wszystko, co się liczy - zaprotestowała, pilnie usiłując znaleźć to, czego potrzebowała: czegoś, co wyrwałoby Graciasa z otępienia i rezygnacji. - A co z emocjami? Tamtemu statkowi na niczym nie zależy. Co z miłością? Kiedy to powiedziała, jego poza załamała się: po prostu ukrył twarz w dłoniach. Ramiona drżały mu, jakby walczył z sobą. - No tak - ciągnęła, zbyt zdesperowana, by się powstrzymać. - Możemy dokonać samozniszczenia. Zabić Aster’s Hope... Sama myśl o tym zdławiła jej gardło, ale zmusiła się, by wypowiedzieć ją do końca: - ...żeby uniemożliwić im poznanie zasady działania generatorów pola c-wektorowego. Altruizm to jest coś, czego oni nie mają. Nagle Gracias oderwał ręce od twarzy, zwinął je w pięści i walnął w poręcze fotela. - Przestań - szepnął - Przestań. Maszyny są altruistyczne. O siebie nie troszczą się wcale. Jedyna rzecz, której nie potrafią, to odczuwanie przykrości, kiedy to, czego chciały, zostało im zabrane. Lada sekunda znowu otworzą ogień. Jesteśmy już martwi i nie możemy nic na to poradzić. Nic! Przestań ranić mi serce. Jego złość i niechęć powinny ją urazić. Ale był rozbudzony i ożywiony, a jego oczy tryskały ogniem, tak jak to uwielbiała. Nagle nie była sama - wydostał się z wywołanej przerażeniem apatii. - Gracias - powiedziała miękko. - Gracias. W głębi jej mózgu przemykały pomysły pełne grozy i nadziei, pomysły, które bała się wypowiedzieć na głos. - Możemy wszystkich obudzić. Zobaczyć, może ktoś inny coś wymyśli. Poddać to pod głosowanie. Pozwolić misji na podjęcie własnej decyzji. Albo możemy... To, o czym pomyślała, tak ją przeraziło, że nieomal pomieszało jej zmysły, ale i tak mu o tym powiedziała. Potem pozwoliła krzyczeć na siebie, dopóki już nie mógł wymyślić więcej kontrargumentów. W końcu musieli przecież ocalić Aster’s Hope. Jej udział w przygotowaniach był dość prosty. Zostawiła go w kompkomie i zjechała najbliższą windą na poziom powłoki wewnętrznej. Najpierw odwiedziła warsztat, żeby zabrać narzędzia i sanki magnetyczne
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.