ďťż

Wykrzykiwali jakieś niezrozumiałe słowa i wierzgali chudymi nogami, wysuwając je spod No, jak tam? (niem...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
) 2 Bar... bar... dzo... do... b... rze. Da... a... jeże... ko... o... c... (niem.) 56 57 kołder. Nad nimi stał wąsaty sanitariusz, mówiący narzeczem styryjskim (co Biegler zauważył), i uspokajał ich: ---- Ja też miałem cholerę, moi złoci ludkowie, ale nie wierzgałem kulasami. Teraz już z wami dobrze. Dostaniecie urlop, jak tylko... Nie rzucaj mi się tu tak bardzo --- wrzasnął na jednego z nich, który tak porządnie wierzgnai noKą, że kołdra przeleciała mu przez głowę. -- Te go się u nas nie robi. Bądź kontent, że masz gorączkę, bo cię nie będą s tąd wywozili z muzyką. 1 tak już najgorsze za wami. Rozejrzał się dokoła. - A tam oto znowu dwaj zmarli. Można się było spodziewać - rzekł dobrodusznie. - A wy bądźcie kontenci, że najgorsze już za wami. Muszę skoczyć po prześcieradła. Po chwili wrócił. Nakrył umrzyków z wargami całkiem sczerniałymi, wyprostował ich ręce ze sczerniaiymi paznokciami, którymi w agonii dusząc się darli naprężone przyrodzenie, próbował wetknąć im języki d o ust, a potem ukląkł przy łóżku i zaczął odmawiać pacierz: "Heilige Maria, Muter Gottes...", i stary styryjski sanitariusz spoglądał przy tym na obu pacjentów, których maligna oznaczała powrót do zdrowia i nowego życia. - Heilige Maria, Mutter Ciottes - - mówił dalej, gdy wtem jakiś nagus potrząsnął go za ramię. Był to kadet Biegler. - Słuchajcie no - mówił -- ja się kąpałem... To jest, mnie kąpali... Potrzebna mi kołdra... Mnie zimno... - To dziwny przypadek -- mówił po upływie pół godziny ten sam lekarz węgierski pochylając się nad kadetem Bieglerem, który odpoczywał pod kołdrą. - Pan jest rekonwalescentem, panie kadecie. Jutro wyprawi- my pana do zapasowego szpitala do Tarnowa. Pan jest siewcą bakterii cholerycznych... Wiedza posunęła się tak daleko, że wszystko już wiemy... Pan jest z 91 pułku... - ...13 marszbatalionu -- dodał sanitariusz za kadeta Bieglem - kompania ll. - Proszę pisać - rzekł lekarz wojskowy. -- Kadet B'iegler, 13 marszbatalion, 11 kompania, 9l pułk piechoty, na obserwację do cholerycznego baraku w Tarnowie. Siewca zarazków cholerycznych... W taki sposób z kadeta Bieglera, entuzjastycznego wojaka, stał się siewca bakterii cholerycznych. W BUDAPESZCIE a~~aa ^t@"@:: ,@ .^iC.^.:~ř: @" R~.ł@. řcZC:P 1~~@,'.tC:S2:.r,Z ^r2mnińcł 4wnitąnyui u u ~. ~:vjw@~ .. ..Ź..". . . t. m Sagnerowi telegram z komendy stacji. Autorem tego telegramu był nieszczęśliwy dowódca brygady wyprawiony tymczasem do sanatorium. Telegram był nieszyfrowany jak na poprzedniej stacji i był tej samej treści: "Szybko skończyć gotowanie i marsz na Sokal!" Do tego był jeszcze dodatek: "Tabory zaliczyć do grupy wschodniej. Służba wywiadowcza zostaje zniesiona. 13 marszbatalion buduje most przez Bug. Szczegóły w gaze- tach." Kapitan Sagner udał się natychmiast do dowództwa stacji. Przywitał go mały, grubawy olicer przyjaznym uśmiechem. C'o on nawyrabiał, ten wasz generał brygady -- rzekł chichocząc na cały regulator -- ale musieliśmy doręczać te idiotyzmy, ponieważ z dywizji jeszcze nie przyszło rozporządzenie, że depesze jego nic powinny być wręczane adresatom. Wczoraj przejeżdżał tędy 14 marszbatalion 75 pułku, a dowódca batalionu otrzymał depeszę z rozkazem, aby wszystkim szeregowcom wypłacono po sześć koron, jako osobne wynagrodzenie za Przemyśl; w depeszy byto również podane, żeby każdy żołnierz z tych sześciu koron złożył w kancelarii dwie korony na pożyczkę wojenną... Według pewnych wiadomości ten generał brygady ma paraliż postępowy. - Panie mdjorze - zapytał kapitan Sagner komendanta stacji wojsko- wej -- czy według rozkazu pułku pojedziemy do Gódólló, jak przewiduje marszruta? Szeregowcy mają dostać po l5 deka sera szwajcarskiego. Na stacji poprzedniej mieli dostać po 15 deka węgierskiego salami. Ale nic nie dostali. - Tutaj widać także nic nie dostaną - odpowiedział major nie przestając się mile uśmiechać. --- Nie wiem nic o takim rozkazie, który dotyczyłby p u ł k ó w z C z e c h. Zresztą nie moja to sprawa; niech się pan zwróci do komendy zaopatrzenia. -- Kiedy odjeżdżamy, panie majorze? - Przed wami stoi pociąg z ciężką artylerią idącą do Galicji. Puścimy go za godzinę, panie kapitanie. Na trzecim torze stoi pociąg sanitarny. Odchodzi w dwadzieścia pięć minut po pociągu z artylerią. Na torze._ 59 dwunastym mamy pociąg z amunicją. Odjeżdża w dziesięć minut po pociągu sanitarnym, a w dwadzieścia minut po nim idzie pański pociąg. O ile, oczywiście, nie zajdą jakie zmiany -- dodał z nieodmiennie miłym uśmiechem, który dla kapitana Sagnera stawał się wstrętny
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.