ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Rebecin, nie mam najmniejszegokłopotu ze zrozumieniem pani.
- odetchnęła z ogromną ulgą kobieta.
I dotknęła obsadki.
Następnie rozwiązała chusteczkę i odliczyła kilka miedziaków.
- Szczęśliwego święta Pesach - powiedziała do ojca.
-Doczekania przyszłego - życzył jej ojciec.
Nagle po jej ogorzałejodsłońca i wysuszonej od wiatrutwarzy popłynęły strumieniem łzy.
Wszyscyumilkli.
- Skąd wiadomo, kogo Bóg sobieumiłował - rzekłojciecpo jej wyjściu.
- Może ona jest święta.
Matka wróciła dogabinetu, zarumienionai usmolona,przedchwilą bowiem dołożyła do pieca, żeby usunąć wszelkie ślady chamecu.
W sypialni od sufitu wisiały w prześcieradłach zwyczajne mace.
Dwa kawałki, upieczone szcze230
gólnie starannie, któremiały być zjedzone przeznajpoboźniejszych, były odłożonedla ojca i matki.
Matce, córcerabina, przypadł w udziale przywilej, zarezerwowany zwykle dla mężczyzn.
Wszystko odbywało się zgodnie z rytuałem.
W wigilię Pesach ojciec tradycyjnie przeszukał wieczorem dom, żeby nazajutrz spalić chamec.
Wolno go byłospożywać do dziewiątejnazajutrz rano - a późniejaż dozachodu słońca ani chamecu, animacy.
Dla nas,dzieci,matka przygotowała przepysznynaleśnik z ziemniaczanegopuree, jajek i cukru.
O zachodzie słońca zaczynało się święto Pesach.
Jak dotej pory nie wydarzyło się nic złego.
Umyłem się, włożyłemnową koszulę, nowe spodnie, nowebuty, nowy aksamitnykapelusz i atłasowy chałat, który lśnił odświętnie.
Stałemsię chłopcem z bogatej rodziny.
Wraz z ojcem schodziłempo schodach.
Sąsiedzi, którzy otwierali drzwi, żebyna mniepopatrzeć, spluwali, żeby ustrzec mnie od złego uroku,a dziewczęta, które siedziały na progu, trąc ostry chrzan,który wyciskał im łzy z oczu, śmiały się, gdy je mijałem.
Moje rówieśnice, z którymi jeszczeniedawno bawiłem sięi grałem w kamyki, spoglądały na mnie zaprobatą.
Teraz,gdy ja stałem się młodzieńcem, a one niemaldorosłymipanienkami, były zbyt nieśmiałe,żeby odezwać się domnie, aleich spojrzenia mówiły same za siebie.
Udaliśmy się z ojcemdo radzymińskiegodomu nauki,weszliśmy po schodach,ale gdy próbowaliśmy dostać siędośrodka, okazało się, że drzwi są zamkniętena kluczi wisi na nich kartka:"Awaria gazu.
Zamknięte na czasświąt".
Zamknięte?
W przeddzieńPesach?
Radzymiński domnauki?
Nie do wiary!
Niewiedzieliśmy, co począć, staliśmypod drzwiami, zdeprymowani.
Karząca rózga mówiła prawdę.
Nie wolno uzależniaćsię od dóbr świata materialnego.
-łi.
Wynikają z tego same rozczarowania.
Liczy siętylkosłużbaBogu i studiowanie Tory.
Wszystko inne się rozpada.
W mińskimdomu nauki, dokąd pojechaliśmysię modlić,nikt mnie nie znał, nikogo nie obchodziło moje nowe ubranie.
Dostrzegłem kilku znajomych chłopców, aleponieważwszyscy byliśmy tamobcy, przycupnęliśmy jak najbliżejwyjścia.
Był to dla mnie dotkliwy cios oraz nauczka, żeby niedać się uwieść marnościom tego świata.
Chłopiec filozof
Mój brat, Izrael Joszua,z powodu swoich wyzwolonychpoglądów, nie potrafił dogadać się z ojcem, który miał nawszystko jedną odpowiedź:
- Bezbożnik!
Wróg judaizmu!
2 matką natomiast prowadził długie rozmowy, częstoteż rozprawiali o mnie w mojej obecności.
-Kim onzostanie?
- perorował mój brat.
-Czy musisię ożenić i otworzyć sklep albo zostać nauczycielemw chederze?
Już i tak jest za dużo sklepówi za wielunauczycieli.
Jeśliwyjrzysz przez okno, matko, zobaczysz,jak wyglądają Żydzi- przygarbieni, zgaszeni, żyjący w brudzie.
Spójrz tylko,jak powłócząnogami.
Posłuchaj, jakmówią.
Nic dziwnego, że wszyscy uważają ich za Azjatów.
Jak sądzisz, czy Europa długo jeszczebędzie znosiła obecność tych Azjatów w samym swoim centrum?
- Goje zawsze nienawidzili Żydów - odpowiadała matka.
- Nawet jeśli Żyd włoży cylinder,będzie znienawidzony, ponieważ broni prawdy.
- Jakiejprawdy?
Czy ktokolwiek zna prawdę?
Każdareligia ma swoich proroków i swojeświęte księgi.
Czysłyszałaśo buddyzmie?
Budda był taki sam jak Mojżesz,również czyniłcuda.
233.
Matka skrzywiła się, jak gdyby poczuła -w ustach jakiś
obrzydliwy smak.
- Jak śmiesz ich porównywać - bałwochwalcę i patriarchę Mojżesza!
Biada mi!
I to mówi mój rodzony syn.
- Posłuchaj, matko, Budda niebył żadnym bałwochwalcą, lecz wnikliwym myślicielem.
Zgadzał sięz naszymi prorokami.
A co doKonfucjusza.
- Dość tego!
Nie mów jednym tchemo tych poganachi onaszych świętych.
Budda pochodził z Indii.
Pamiętam,że czytałam o tymw Ścieżkach świata.
W Indiach palą wdowyi zabijają starych rodziców, gdy tymczasem inniświętują.
- Nie chodzi cichyba oo te świętokradcze obrzędy?
-Co to za różnica?
Towszystko zwierzęta.
Dla nichkrowa jest bóstwem.
Chińczycy natomiast wypędzają swoje "nadprogramowe" córki.
Tylko my.
Żydzi, wierzymyw jednego Boga.
Wszyscy inni czczą drzewa, węże, krokodyle, co popadnie.
Są grzesznikami.
Nawet kiedy mówią:"Nadstawdrugi policzek", mordują się nawzajem i nadal grzeszą
|
WÄ
tki
|