Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
napoju nale¿a³o ratowaæ siê ¶rodkami zastêpczymi, których dawka powinna byæ oczywi¶cie odpowiednio wiêksza.
Ulubionym ¶rodkiem zastêpczym Johna by³ od niepamiêtnych czasów ekstrakt chmielowy. W swoim przytulnym
mieszkaniu mia³ strategicznie rozmieszczone skrytki, zaopatrzone w odpowiedni asortyment odtrutek. Jednak g³ówna
kwatera NASA by³a niestety pozbawiona tego rodzaju udogodnieñ. John ju¿ dawno zda³ sobie sprawê, ¿e praca
astrofizyka nie jest tym "co tygryski lubi± najbardziej". Kolejne dni u¶wiadcza³y go coraz bardziej w tym przykrym
odkryciu.
Zupe³nie inaczej odbiera³ swoj± pracê profesor Jonathan Glass. By³ niepoprawnym entuzjast± astronomem, który
odda³by 10 lat ¿ycia, aby odkryæ cokolwiek nowego poza kolejnymi zmarszczkami, pojawiaj±cymi siê regularnie na
swojej styranej twarzy. Ze wzglêdu na wielkie oczy, powiêkszane dodatkowo przez monstrualnych rozmiarów okulary,
przylgnê³o do niego przezwisko "szukacz komet". W³a¶nie po raz kolejny zaprezentowa³ swój imponuj±cy zestaw
optyczny, by z b³yskiem w oku oznajmiæ.
- Co¶ w tym jest.
John, który pó³ godziny temu ogl±da³ wydruki, móg³by przysi±c, ¿e niepozorna kropka w rogu wykresu to robota
spanikowanego go³êbia, jednak profesor uczepi³ siê innego pomys³u.
- To kosmici, mówiê ci! - obwie¶ci³ tonem nie znosz±cym sprzeciwu.
- Znowu? - pow±tpiewa³ John. - Nie dalej jak miesi±c temu te¿ upiera³ siê pan przy kosmitach, dopóki Stuart nie
przyzna³ siê, ¿e wyla³ piwo na wykres.
- To musz± byæ Oni - kontynuowa³ podekscytowany profesor. - Dane s± oczywiste. Do naszego uk³adu wlecia³
niezidentyfikowany obiekt z prêdko¶ci± 0,94c. Przelecia³ obok Ziemi jakie¶ 2 godziny temu i znik³.
- Wiêc w czym problem? - triumfowa³ z min± szelmy John.
- Problem jest rozleg³y - obwie¶ci³ profesor, zataczaj±c rêkê szeroki gest.
- Tego siê w³a¶nie obawia³em. Przypuszczalnie jego szeroko¶æ wykracza daleko poza dzisiejszy wieczór.
- Mamy pe³ne rêce roboty. Trzeba ponownie sprawdziæ wszystkie odczyty. Skontaktowaæ siê z Arecibo i Mount
Palomar. Nie wiem czy przed weekendem zd±¿ymy co¶ zje¶æ - skrzekliwy g³os profesora za³ama³ siê w falset,
nieprzyjemnie dra¿ni±c uszy Johna.
- Obawiam siê, ¿e zapomnia³ pan o pewnym niezmiernie istotnym szczególe - dwudniowy zarost Johna rozci±gn±³ siê
w kwa¶nym u¶miechu.
- Niemo¿liwe! Sprawdzi³em wszystko dwukrotnie. Pomy³ka jest wykluczona - oponowa³ Jonathan obficie gestykuluj±c
rêkoma.
- Zapomnia³ pan, i¿ dzisiaj odbywa siê doroczny bal NASA. Obecno¶æ obowi±zkowa - zaznaczy³ nie bez satysfakcji
John, mimowolnie prze³ykaj±c ¶linê.
Przez chwilê wiadomo¶æ krystalizowa³a siê w przegrzanym mózgu profesora. By³o to a¿ nadto widoczne w postaci
zapadaj±cych siê policzków oraz kropel potu zaczajonych w licznych zakamarkach jego zabru¿d¿onej twarzy.
- Nie!!! To niemo¿liwe. To spisek. Masoñski spisek - doda³ z naciskiem profesor.
- Mamy godzinê na przebranie siê i dojazd - obwie¶ci³ John, prezentuj±c z dum± wielki, po³yskuj±cy chromem zegarek
marki "Raketa". - Niech siê pan nie denerwuje w koñcu jutro te¿ jest dzieñ.
-Tak. Jutro te¿ jest dzieñ - powtórzy³ bez przekonania profesor, obcieraj±c rêkawem ³zy obficie wyp³ywaj±ce z jego
przepastnych oczu.
**
John bardzo nie lubi³ poranków, nawet tych normalnych. Niestety ten poranek zdecydowanie nie by³ normalny i to nie
tylko dlatego, i¿ nastêpowa³ po ognistej balandze. Co¶ wisia³o w powietrzu i nie by³ to tylko wszechobecny odór nie
zmienianych od miesi±ca skarpetek. John wyczuwa³ takie rzeczy instynktownie. Z trudem podniós³ siê ze zmiêtolonego
³ó¿ka, lew± rêk± zluzowa³ zbyt obcis³y krawat i otworzy³ oczy. Nauczony wieloletnim do¶wiadczeniem przeprowadzi³
t± operacjê bardzo delikatnie, tak aby jego zmêczone oczy nie dozna³y nag³ego szoku. Porankami zawsze dokucza³ mu
¶wiat³owstrêt. Zdziwienie Johna przerodzi³o siê w przera¿enie, gdy po przeprowadzeniu tej ryzykownej operacji nic siê
nie zmieni³o. Zupe³nie nic, nadal by³o ciemno. Roztrzêsionymi rêkoma zapali³ ¶wiat³o, spogl±daj±c z lêkiem na
zegarek. W³a¶nie wybi³o po³udnie...
***
Yomad bardzo nie lubi³ robiæ takich rzeczy
|
WÄ…tki
|