ďťż

W okresie tym w Berlinie panował niesłychanie ostry deficyt mieszkań...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
By złagodzić sytuację, władze okupacyjne w strefie amerykańskiej poleciły, aby ci berlińczycy, którzy mają jeszcze kuchnię i łazienkę, zechcie- li dzielić się nimi ze swymi sąsiadami. Rozporządzenie trzeba było ostatecznie uchylić, bo w trakcie wspólnego korzystania z tych pomieszczeń poddani nadmiernemu stresowi Niemcy zaczęli się nawzajem zabijać. Budynki publiczne i prywatne często zaopatrzone są w podwójne, dźwiękoszczelne drzwi, jak to często bywa w pokojach hotelowych. Niemcy, co więcej, traktują drzwi niezwykle serio. Ci z nich, którzy przebywali w Ameryce, mają wrażenie, że nasze drzwi są kruche 172 i lekkie. W obu krajach drzwiom otwartym czy zamknię- tymi przypisuje się zupełnie inne znaczenie. W biurach Amerykanie pracują przy drzwiach otwartych, Niemcy - przy zamkniętych. W Niemczech zamknięcie drzwi nie oznacza, że chce się pozostać samemu, mieć spokój lub robić coś, co nie nadaje się do oglądania przez innych. Niemcy myślą po prostu, że otwarte drzwi to niedbalstwo i bałagan. Zamknięcie drzwi zapewnia pomieszczeniu in- tegralność i stwarza między ludźmi pewną granicę. Ina- czej czują się oni zbyt sobą wzajem zaabsorbowani. Jeden z moich niemieckich respondentów powiedział: „Gdyby w rodzinie naszej nie było drzwi, musielibyśmy odmienić styl życia. Bez drzwi mielibyśmy dużo więcej utarczek. Gdy nie mam ochoty rozmawiać, kryję się za drzwi... Gdyby drzwi nie było, musiałbym stale przebywać w za- sięgu mojej matki". Kiedy Niemiec zapali się do tematu zamkniętej prze- strzeni w Ameryce, można liczyć na jego komentarz do hałasów, jakie przedostają się przez ściany i drzwi. Dla większości Niemców nasze drzwi są symbolem amerykań- skiego stylu życia. Cienkie, tandetne, źle dopasowane. Jakże daleko im do materialnej jakości drzwi niemieckich. Gdy się je zamyka, sprawiają wrażenie mało solidnych. Taktyka otwartych drzwi w biznesie amerykańskim i wzorzec drzwi zamkniętych w kulturze biznesu niemie- ckiego powodują nieraz utarczki w filiach i w przedsię- biorstwach firm amerykańskich na terenie Niemiec. Spra- wa ta wydaje się całkiem prosta, ale niemożliwość zro- zumienia jej wciąż wywołuje tarcia i nieporozumienia pomiędzy menedżerami amerykańskimi i niemieckimi za oceanem. Pewnego razu poproszono mnie o udzielenie porady pewnej firmie o zasięgu ogólnoświatowym. Jed- nym z pierwszych pytań było: „Jak doprowadzić do tego, żeby Niemcy trzymali drzwi otwarte?". Otwarte drzwi wpędzały Niemców w poczucie, że są stale na widoku, i nadawały ich działalności niezwykle zrelaksowany i da- leki od biznesu charakter. Natomiast zamykanie drzwi 173 wywoływało u Amerykanów wrażenie, że nad miejscem takim unosi się jakaś konspiracyjna atmosfera, z której oni sami są wyłączeni. Sedno sprawy tkwiło w tym, że zostawianie drzwi otwartych nie oznaczało tego samego w kulturze obu krajów. Porządkowanie przestrzeni Systematyczny i hierarchiczny charakter kultury Niem- ców znajduje swój wyraz w posługiwaniu się przez nich przestrzenią. Niemcy lubią wiedzieć, gdzie stoją, i stanow- czo protestują przeciw tym, którzy robią zamieszanie w kolejkach, „wyłamują się z linii" czy nie respektują takich napisów, jak: „Wstęp wzbroniony", „Tylko dla osób upoważnionych" itp. Niektóre postawy niemieckie względem nas wywodzą się z naszych nieformalnych po- staw wobec ograniczeń i autorytetów w ogóle. Jednakże niepokój Niemców wobec amerykańskiego gwałcenia porządku nie da się w niczym porównać z niepokojem, jaki wzniecają w nich Polacy, którzy nie widzą nic złego w lekkim bałaganie. Kolejki i szeregi są dla nich synonimem dyscypliny i ślepego posłuszeństwa. Sam kiedyś widziałem, jak pewien Polak rozbił kolejkę w kafeterii po to tylko, by „rozruszać trochę to stado owiec". Jak już wspomniałem, Niemcy podchodzą do dystansu natręctwa w sposób niezwykle formalny. Prosiłem kiedyś swoich studentów o podanie odległości, przy której ktoś trzeci przeszkadza dwóm osobom w rozmowie. Od Ame- rykanów nie otrzymałem odpowiedzi. Każdy z nich są- dził, że mógłby powiedzieć, kiedy zetknął się z takim natręctwem, ale nie potrafił go zdefiniować ani wyjaśnić, skąd wie, że ono nastąpiło. Natomiast Niemiec i Włoch, który pracował w Niemczech, odpowiedzieli w mojej grupie bez wahania. Obaj twierdzili, że ktoś staje się intruzem wobec dwóch rozmawiających w momencie, w którym zbliży się do nich na odległość 2,1 m. 174 Wielu Amerykanów ma wrażenie, że zachowanie Niem- ców jest przesadnie sztywne, nieelastyczne i formalne. Poczucie to w jakimś stopniu stwarzają różnice w po- sługiwaniu się krzesłem w czasie siedzenia. Amerykanom, zdaje się, nie przeszkadza to, że ktoś przesuwa krzesło, by dopasować odległość do sytuacji, tym zaś, którym to przeszkadza, nie przychodzi nawet na myśl, by coś powie- dzieć, gdyż komentowanie cudzych manier byłoby nie- grzeczne. W Niemczech zaś zmienianie pozycji krzesła jest pogwałceniem dobrych obyczajów. Dodatkowym czyn- nikiem odstraszającym tych, którzy sami nie mają dość rozeznania, jest waga niemieckich mebli. Nawet wielki architekt Mieś van der Rohe, który często buntował się przeciw niemieckim tradycjom w budownictwie, zaprojek- tował swoje piękne krzesła jako twory tak ciężkie, że każdy z wyjątkiem silnego mężczyzny miałby kłopoty z regulowaniem odległości od rozmówcy. Dla Niemca lekkie meble są przekleństwem, nie tylko dlatego, że tandetnie wyglądają, lecz również dlatego, że ludzie mogą nimi poruszać i tym samym burzyć porządek rzeczy włącznie z naruszaniem sfery prywatnej. Opowiadano mi, że pewien niemiecki redaktor gazety, który przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, kazał przymocować do pod- łogi „w należytej odległości" krzesło dla interesantów, gdyż ścierpieć nie mógł amerykańskiego zwyczaju dopa- sowywania położenia krzesła do sytuacji. Anglicy Mówi się czasem, że Anglicy i Amerykanie to dwa wielkie narody, które dzieli ten sam język
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.