ďťż

Poza tym wychodzenie na brzeg tak małej grupy jak nasza uważał za nieostrożne, gdyż tubylcy widząc, że 59 oswobodziliśmy ich niewolników, mogliby nas zaatakować...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Postępowanie kapitana bardzo dogadzało białemu chłopcu i Popo. Było oczywiste, że nie czuli sympatii do ludzi, wśród których mieszkali. W ciągu dnia Harry często mówił do siebie: „Tak, tak, Harry ojciec — matka." Wyglądało, jakby rozkoszował się dawno zapomnianymi słowami. Potem wydało mi się, że powtarza cichutko słowa dziecinnego wiersza, lecz mówił niewyraźnie i niewiele mogłem zrozumieć. Przysłuchiwaliśmy się każdemu słowu, które szeptał. -— Mam wrażenie, że po paru dniach będzie mógł powiedzieć nam więcej o sobie — powiedział cicho kapitan — na razie nie należy go niepokoić. Na okręt wróciliśmy tuż przed zapadnięciem zmroku. Załoga, uradowana z powrotu Popo, witała go serdecznie. Harry wzbudził zrozumiałe zainteresowanie i każdy pragnął dowiedzieć się, jakie losy rzuciły chłopca pomiędzy dzikich. Oczywiście natychmiast po przybyciu na pokład wyposażyliśmy go we wszystko co trzeba. Harry dostał spodnie, koszulę i kubrak. Szyję owinęliśmy mu chustką i na głowę włożyliśmy kapelusz z szerokim rondem. Chłopiec nie sprzeciwiał się, gdy go ubierano, był raczej zadowolony, a Dick Tillard, który mu usługiwał, stwierdził, że Harry jest tak wystrojony na pewno nie po raz pierwszy. Następnego dnia dowódca z oddziałem dobrze uzbrojonych marynarzy popłynął na wyspę. Zabrał z sobą Tamaku, aby uzyskać wiadomości od wyspiarzy. Tubylcy widocznie przywykli do widoku białych, gdyż nie okazywali strachu. Dopytywali się, co uczyniono z ich niewolnikami i zażądali, aby obydwu zwrócić. Tamaku odparł, że jeden z nich należy do załogi okrę- 60 tu, a drugi wyraził życzenie pozostania na pokładzie. Dowódca okrętu ze swej strony obiecał ofiarować mieszkańcom wioski dary, jeśli szczerze odpowiedzą, w jaki sposób biały chłopiec dostał się na wyspę. Wśród tubylców nastąpiła długa i burzliwa wymiana zdań, po czym stary wódz wystąpił naprzód i oświadczył, że jest gotów opowiedzieć prawdę. — Przed paru laty — tłumaczył jego słowa Tamaku — on i jego ludzie płynęli do tej wyspy w dużej pirodze. Na morzu spotkali łódź z kilkoma Anglikami i małym chłopcem. Wszyscy dorośli zmarli, a chłopiec pozostał wraz z nimi. Tamaku podejrzewał, że dorosłych po prostu zabito. Oczywiście nie było sensu pytać o to wodza, gdyż na pewno by zaprzeczył. Dowódca po zakończeniu rozmów i zbadaniu wyspy kazał stawiać żagle. Popłynęliśmy na zachód. ROZDZIAŁ III Harry — członek naszej messy *. Na kotwicy przy wulkanicznej wyspie. Podróż szalupy wokół wyspy Pogoń za statkiem wielorybniczym. Huragan. Wyrzuceni na rafy. Uszkodzenie szalupy. Orzechy kokosowe. W poszukiwaniu żywności. Wyspa ptaków. Organizacja obozu. Nie mogę powstrzymać się od opisania naszej żeglugi na zachód po oceanie tak niewłaściwie zwanym „Spokojny". Oczywiście czasami był on dość spokojny, gdy panowała długotrwała cisza. W takich chwilach leżeliśmy rozkoszując się słońcem lub raczej prażeni jego promieniami, nie doznając ochłody nawet nocą. Mimo to zdrowie nam dopisywało. Dostateczne zapasy soku cytrusowego i jarzyn chroniły nas przed szkorbutem. Harry wkrótce został ulubieńcem załogi, gdyż nie bacząc na twardą szkołę, jaką mu dawali bezpośredni przełożeni, nie załamał się. Był wdzięczny za okazywaną mu uprzejmość i uczył się wszystkiego z zapałem. Bardzo prędko opanował język angielski, a raczej należałoby powiedzieć — przypomniał go sobie. Tak bystro przyswajał sobie słowa, że niepodobieństwem wydawało się, by nie znał ich dawniej. W miarę tego zaczynał przypominać sobie przeszłość. Gdy potrafił już wyrazić swoje myśli, wspominał o takich zdarzeniach, że kapitan utwierdził się w swoich przypuszczeniach. Polubiliśmy się bardzo. Nie sugerując mu niczego, często prosiłem, aby opowiadał o swoim dzieciństwie. * M e s s a — jadalnia i kasyno oficerskie na statku. 62 Opisywał więc swoją matkę, którą oczywiście uważał za najpiękniejszą istotę na ziemi, a opis ten pokrywał się z wyglądem pani Hudson. Mówił o swoim ojcu jako o wielkim wodzu, kierującym dużą załogą, a statek, na którym przebywał, uważał za znacznie potężniejszy od „Heroinę", o liczebniejszej załodze i większej ilości łodzi. Opowiadał o olbrzymich rybach, jakie łowili podwładni jego ojca, o tym, jak cumowano je do burt statku, ćwiartowano i pieczono. Wreszcie odnalazł w pamięci obraz, jak został zabrany do łodzi, po czym już nigdy nie zobaczył swego statku. Nie było wątpliwości — odnaleźliśmy zaginionego syna państwa Hudson. Harry nie wspominał jednak o wymordowaniu załogi łodzi przez tubylców — jedno utkwiło mu w pamięci, że znalazł się wśród ciemnoskórych dzikich i z nimi już pozostał. Prawdopodobnie w momencie opanowania łodzi przez wyspiarzy był nieprzytomny z wyczerpania i głodu i nie widział, jak rozprawiano się z białymi. Wszystkie swoje spostrzeżenia przekazałem kapitanowi
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.