ďťż

Nawet pan, Mikołaj Rokow, nie może być chyba zupełnie pozbawiony ludzkich uczuć...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Powiedz mi pan, gdzie go ukryłeś? Czy on jest tutaj na statku? Ach, jeśli serce bije w twojej piersi, zaprowadź mnie pan do mego dziecka! — Jeśli pani będzie się stosowała do moich rozkazów, dziecku nic złego się nie stanie — odparł Rokow. — Proszę jednak pamiętać, że znalazła się tu pani dobrowolnie, musi zatem pani przyjąć na siebie skutki swego czynu. Nie myślałem nigdy — mruknął sam do siebie — że takie mnie szczęście spotka. Wyszedł na pokład, zamykając na klucz w kajucie swoją ofiarę. Przez parę dni nie pokazywał jej się wcale, skoro bowiem „Kincaid” znalazł się na pełnym Atlantyku, Mikołaja Rokowa nawiedziła choroba morska i przez parę dni nie podnosił się z łóżka. Przez ten cały czas, jedyną istotą, pokazującą się w kajucie lady Greystoke, był nieokrzesany Szwed, brudny kucharz załogi „Kincaidu”. Nazwisko jego brzmiało Sven Anderssen, szczycił się tym podwójnym, arystokratycznym „S”. Był to wysoki, kościsty mężczyzna, z długimi, żółtymi wąsami, paznokcie miał zarośnięte i brudne. Sam widok jego, skoro wnosił wodnistą zupę, w której zwykle zanurzał swój wielki palec, wystarczał, by odebrać młodej kobiecie wszelką chęć do jedzenia. Jego małe, niebieskie, głęboko osadzone oczy, nie spoglądały nigdy wprost na nią. W ruchach jego był pewien niepokój, stąpał cicho, ukradkiem, niby kot, do tego niesamowitego wyglądu przyczyniał się niemało wielki nóż kuchenny, zwieszający mu się u pasa na długim sznurku. Lady Greystoke przychodziło nieraz na myśl, iż w razie potrzeby nóż ten mógł służyć do innego użytku, niekoniecznie przy kuchni. Zachowanie się jego względem uwięzionej było aroganckie, ona jednakże odnosiła się do niego uprzejmie, nie zapominając nigdy podziękować mu z miłym uśmiechem za przyniesienie jej posiłku, który najczęściej zostawiała nietknięty. W ciągu tych dni, beznadziejnej rozpaczy, dwa pytania zajmowały najwięcej Janinę Clayton: Co się dzieje z jej mężem? Gdzie się znajduje jej dziecko? Wierzyła, iż dziecko znajduje się na pokładzie „Kincaidu”, czy jednak Tarzan pozostał przy życiu, będąc sprowadzonym w zasadzkę, na to nie mogła znaleźć odpowiedzi. Znając nienawiść Rosjanina do Tarzana, mogła przypuszczać, że ten ostatni został zwabiony na pokład, gdzie go miano zamordować. Rokow w ten sposób zapewne chciał wywrzeć na nim swoją zemstę za zniweczenie swych planów oraz za lata odsiedziane we francuskim więzieniu, dzięki zdemaskowaniu go przez Tarzana. Tarzan ze swej strony, leżał w ciemnościach swej celi, nieświadomy obecności żony na statku, choć zamieszkiwała kajutę, znajdującą się nieomal nad jego więzieniem. Ten sam Szwed, który usługiwał Janinie, przynosił posiłek i jemu, ale chociaż Tarzan parę razy próbował nawiązać z nim rozmowę, wysiłki jego okazywały się bezskuteczne. Miał nadzieję dowiedzieć się od niego, czy dziecko znajduje się na statku, za każdym jednak razem, gdy stawiał takie lub temu podobne pytanie, Anderssen odpowiadał niezmiennie: — Widzi mi się, co będzie burza niedługo. Po kilku bezskutecznych próbach, Tarzan zaniechał wysiłków. Przez kilka tygodni, które dla więźniów wlokły się jak miesiące, lord i lady Greystoke gubili się w domysłach nad tym, co ich mogło czekać. Raz tylko „Kincaid” zarzucił kotwicę na parę godzin, aby nabrać węgla, po czym dalej puścił się w podróż bez końca. Rokow odwiedził raz jeden Janinę Clayton, od czasu zamknięcia jej w kajucie. Był on wychudzony i zżółkły po tylko co przebytej chorobie. Celem tych odwiedzin było wyłudzenie od uwięzionej czeku, na znaczną sumę pieniędzy, w zamian za zabezpieczenie jej swobodnego powrotu do Anglii. — Jeżeli mnie pan wysadzisz wraz z mężem i dzieckiem, w jakimkolwiek porcie, wypłacę panu dwa razy tyle w złocie, przedtem jednak nie otrzymasz pan ani grosza i nie myślę panu nic obiecywać. — Otrzymam czek, którego żądam — odparł Rokow z szyderczym uśmiechem — inaczej bowiem ani pani, ani jej mąż wraz z synem nie wydostaną się na wolność. — Nie mogę panu zaufać — zawołała lady Greystoke. — Jakąż mam pewność, że otrzymawszy pieniądze, dotrzyma pan swej obietnicy? — Zdaje mi się jednak, że posłucha pani mego rozkazu — rzekł, zwracając się w stronę drzwi. — Proszę pamiętać, że syn pani jest w mojej mocy — jeżeli więc usłyszysz pani rozpaczliwe jęki dziecka, możesz pocieszyć się myślą, że synek pani cierpi z powodu jej uporu. — Nie uczyniłby pan tego! — zawołała zrozpaczona matka. — Nie mógłbyś chyba posunąć do tego stopnia swoje okrucieństwo! — To nie ja jestem okrutny, ale pani — odrzucił Rokow — zezwala pani bowiem na to, aby marna suma pieniędzy stała się przyczyną cierpień jej dziecka. Całe to zajście zakończyło się podpisaniem przez Janinę Clayton czeku, na bardzo znaczną sumę. Rosjanin zaś schowawszy czek do kieszeni, oddalił się, pełen złośliwego zadowolenia. Następnego dnia klapa nad więzieniem Tarzana została nagle podniesiona, ujrzał on wówczas twarz Paulwiera, który zaglądał przez otwór luku. — Wejdź na górę! — rozkazał Rosjanin. — Pamiętaj jednak, że zostaniesz rozstrzelany za najmniejszą próbę napaści na mnie lub kogokolwiek z załogi. Człowiek–małpa wciągnął się z łatwością na górę, po spuszczonej drabince. Na pokładzie stało sześciu marynarzy, uzbrojonych w rewolwery i karabiny, naprzeciw niego stał Paulwier
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.