Może to dziwne, ale Greg kocha swój publiczny wizerunek...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Uwielbienie fanów jest dla niego ważniejsze niż pieni±dze. Gdyby jednak kibice poznali prawdę, nie wiadomo, jak by zareagowali. Zastanawiałem się, czy wytrzyma tak duż± presję. Czy się nie załamie. — A co pan my¶li teraz, po ¶mierci tej kobiety? Clip gwałtownie potrz±sn±ł głow±. — Znam Grega lepiej niż ktokolwiek. Gdy czuje się osaczony, ucieka. Nikogo by nie zabił. Serdecznie w to wierzę. Unika przemocy. Od dawna wie, czym ona grozi. Przez kilka chwil wszyscy milczeli. Myron i Win oczekiwali, że Clip rozwinie temat. Nie rozwin±ł. — Ma pan co¶ do dodania? — odezwał się Win. — Nie. To wszystko. Win wstał bez jednego słowa czy gestu i wyszedł z gabinetu. Myron wzruszył nieznacznie ramionami i ruszył za nim. — Myron? — usłyszał głos Clipa. Odwrócił się. Starzec stał. Oczy miał wilgotne. — Udanego meczu — rzekł cicho. — To w końcu tylko gra. Pamiętaj. Zakłopotany jego zachowaniem, Myron skin±ł głow± i prędko doł±czył do Wina. — Masz dla mnie bilet? — spytał Win. Myron wręczył mu bilet. — Opisz mi tę Łomot. Myron opisał j±. — Twój pan Arnstein nie mówi nam całej prawdy — powiedział Win, gdy doszli do windy. — To przeczucie czy konkret? — Ja nie mam przeczuć — odparł Win. — Wierzysz mu? — Nie jestem pewien. 217 — Ale go lubigfe? * — Tak. — Mimo że przyznał się do kłamstwa? — Tak. — Pozwól więc, że ci przedstawię ciekawy scenariusz. Kto oprócz Grega ma najwięcej do stracenia, je¶li jego nałóg wyjdzie na jaw? Komu oprócz Grega zależałoby najbardziej na uciszeniu Liz Gorman? Wreszcie, komu zależałoby najbardziej na zniknięciu Downinga, gdyby miał przysporzyć wstydu zespołowi, wstydu tak strasznego, że osłabi lub nawet przekre¶li szansę Clipa Arnsteina na zachowanie władzy w klubie? Myron milczał. 25 Miejsce obok Maggie Łomot było wolne. Win usiadł i obdarzył j± ol¶niewaj±cym u¶miechem. — Dobry wieczór — powiedział. U¶miechnęła się do niego. — Witam. — Pani Mason, jak s±dzę. Skinęła głow±. — A pan jest Winston Horne Lockwood Trzeci. Znam pana ze zdjęcia w „Forbesie". U¶cisnęli sobie ręce, spojrzeli w oczy. Ich dłonie się rozł±czyły, oczy nie. — Miło mi pani± poznać, pani Mason. — Proszę mi mówić Maggie. — Proszę bardzo. Win u¶miechn±ł się krótko. Na parkiecie zahuczała syrena. Skończyła się pierwsza kwarta. Zobaczył, że Myron wstaje, ustępuj±c miejsca kolegom z drużyny. Jego widok w kostiumie koszykarza na parkiecie NBA sprawił mu nieoczekiwan± przykro¶ć. Nie chciał tego ogl±dać. Obrócił się do s±siadki. Spojrzała na niego wyczekuj±co. — Podobno szuka pani pracy w mojej firmie — zagadn±ł. — Tak. — Mógłbym zadać kilka pytań? 219 — Proszę. *s Zachęciła go gestem. — Obecnie pracuje pani dla Braci Kimmel? — Tak. — Ilu giełdziarzy zatrudniaj±? — Mniej niż dziesięciu. To bardzo mała firma. — Rozumiem. — Win złożył dłonie palcami, udaj±c, że rozważa jej słowa. — Pracuje tam pani w weekendy? — Zdarza się. — Także wieczorami? Jej oczy na chwilę lekko się zwęziły. — Zdarza się -— powtórzyła. — A w zeszł± sobotę? — Słucham? — Zna pani Grega Downinga, prawda? — Oczywi¶cie, ale... — I wie pani bez w±tpienia, że od soboty wieczorem go nie ma. Ciekawe, że ostatni± rozmowę z domu przeprowadził z pani biurem. Przypomina sobie j± pani? — Panie Lockwood... — Proszę mówić mi Win. — Nie wiem, do czego pan zmierza... — To bardzo proste — przerwał jej. — Wczoraj wieczorem powiedziała pani mojemu wspólnikowi, panu Bolitarowi, że nie rozmawiała z Gregiem Downingiem od miesięcy. Ale, jak nadmieniłem, moje informacje przecz± pani słowom. Taka rozbieżno¶ć może nasun±ć czę¶ci osób podejrzenia co do pani uczciwo¶ci. W Lock-Horne Securities wystrzegamy się tego. Moi pracownicy musz± być bez zarzutu. Dlatego prosiłbym pani± o wyja¶nienie tej sprzeczno¶ci. Z kieszeni marynarki Win wyj±ł torebkę orzeszków ziemnych, obrał kilka z najwyższ± elegancj±, wrzucił łupiny do drugiej torebki i umie¶cił jeden po drugim w ustach. — Sk±d pan wie, że pan Downing dzwonił do mojego biura? — spytała Maggie Łomot. — Proszę pani. — Win zerkn±ł na ni± k±tem oka. — Szkoda czasu na błahostki. Dzwonił. To niezbity fakt. Pani to wie. Ja to wiem. Więc zakończmy temat. — W zeszł± sobotę wieczorem nie pracowałam — odparła. — Je¶li dzwonił, to do kogo innego. Win zmarszczył czoło. — Mam do¶ć pani wykrętów, pani Mason — powiedział. — Przed chwil± przyznała pani, że pracuje w małej firmie
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.