ďťż

Maszyna miała być tak złożona, że żadne z dostępnych na Ziemi urządzeń nie mogło jej samodzielnie zbudować...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Jedynym wyj- ściem było zastosowanie opracowanej przez niego metody staty- stycznej. Specjalny zespół mózgów konstruował wszystkie elementy, które mógł objąć zaplanowany przez niego schemat. Części te łączył ze sobą na zasadzie urządzenia losowego ogromny Super- mózg. — Pamięta pan swoją wczorajszą rozmowę w laboratorium? . jak przez mgłę usłyszał słowa Mózgu. „...W wyniku nieskończonej ilości połączeń część elementów... w wyniku..." — pozostawione bez odpowiedzi pytanie nie pozwa- lało skupić myśli. Zdawało mu się, że czuje milczące oczekiwanie Mózgu. Słowa wisiały w powietrzu, należało je tylko wypowie- dzieć. —? Niczego nie pamiętam — rzekł wreszcie. W wyniku nieskończonej ilości połączeń część elementów utwo- rzyła żądane urządzenie. Budowana maszyna była powiązana z Supermózgiem na zasadzie obustronnego oddziaływania. Z chwilą gdy; działanie potrzebnych elementów osiągnęło przewagę, w Su- permózgu została zamknięta pętla czasowa. Zaczął on w nieskoń- czoność powielać ostatnie połączenie, przez co praktycznie jego rola została ograniczona do zamykania obwodu. Supermózg musiał już jednak na zawsze pozostać fragmentem maszyny, ponieważ nikt nie wiedział, które połączenlie zastępował. Z tych samych powo- dów nie usuwano zbędnych części, których liczbę szacowano na około osiemdziesiąt procent. Z zamyślenia wyrwała go odpowiedź Mózgu: —? Odmówił pan wtedy przedstawicielowi Tajnego Instytutu udostępnienia wyników swoich badań. I oto skazany był na powtarzanie wciąż tej samej rozmowy, objaśniającej, jak do niej doszło. Czyżby już tak miało być wiecz- nie? Wszystkie jego doznania związane będą z tą samą sytuacją. Z biegiem czasu zapomni o dawnych sprawach i rzeczach. I w ten sposób doświadczenie jego będzie coraz bardziej ubożeć, aż ogra- niczy się do zdolności przeprowadzania tej oto rozmowy, utraty przytomności i przebudzenia. Jego umysł przeszedłby więc drogę przeciwną do drogi intelektualnego rozwoju dziecka. On sam stałby się w końcu dorosłym niemowlęciem niezdolnym do życia w innych warunkach. Ta niesamowita perspektywa przeraziła go śmiertelnie. Posta- nowił walczyć, bronić się przed możliwością nieskończonego po- 128 wielania rzeczywistości. Zdecydował się na środek ostateczny. Chciał użyć hasła, na które wszystkie urządzenia elektronowe ra- kiety reagowały natychmiastowym wyłączeniem się. Ze skutków tego czynu nie zdawał sobie sprawy. Mógł on pociągnąć za sobą nieobliczalne następstwa. Była to jednak ostatnia deska ra- tunku. Przymknął oczy i krzyknął ze wszystkich sił... Lecz z ust jego nie wydobył się żaden dźwięk. Spróbował jeszcze raz; i znów niczego nie usłyszał. „Straciłem mowę — pomyślał z ulgą — nie mogę już odgrywać narzuconej mi roli; pętla czasowa otworzyła się". Ale oto jakby z oddali dotarł do niego jego własny głos: — Nie przypominam sobie. I w ogóle nie rozumiem, dlaczego Tajny Instytut miałby się interesować moimi badaniami nad za mknięciem pętli czasowej. Pozostawała jeszcze nadzieja, że Mózg nie odpowie. — Admiralicja Tajnego Instytutu postanowiła... Odpowiedział. Przepadła ostatnia szansa, Sytuacja była bez wyjścia. Postanowił nie odpowiadać, aby przynajmniej, uniknąć ciągłych przebudzeń, ciągłego uświadamiania sobie własnej sytuacji. Będzie milczał, rozmowa już się nie powtórzy. Mózg skończył jak stara, ograna płyta. Zapadła cisza. Człowiek ułożył się wygodniej. Starał się o niczym nie myśleć, lecz jego sy- tuacja nie dawała mu spokoju. Na wpół żartobliwie pomyślał, że oto urzeczywistnił odwieczne marzenie ludzkości — był nieśmiertelny. Jego ciało miało żyć wiecznie, a zarazem krótką chwilę, powtarzaną nieskończoną ilość razy. Wieczność zrównała się więc z chwilą. Milczenie stawało się coraz bardziej przykre, cisza dzwoniła mu w uszach. Ostry, nieprzyjemny dźwięk narastał z każdą chwilą. Człowiek nagłym ruchem podniósł ręce i zatkał uszy. Uprzytomnił sobie, że nawet to nie było jego własnym odru- chem; czynność tę powtarzał już wiele razy. Było to jednak w in- nych okolicznościach. Wtedy uczucie grozy wywołał w nim potok 9 Posłanip z Piątej Planety 1OQ słów monotonnie wyrzucanych przez Mózg, teraz spowodowała je cisza, która po nich nastąpiła. Maszyna psuła się więc coraz bar- dziej. Usterka, która w niej tkwiła, powodowała również rozluź- nianie się pętli czasowej. Zaświtała nadzieja uwolnienia. Po każ- dym przebudzeniu będzie jak najszybciej przeprowadzał całą roz- mowę, aby z powrotem zapaść w nieświadomość
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.