ďťż

Każda drobina wiedzy może pomóc w ucieczce...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
A więc odziali swoich jeńców, by uchronić ich przed zamarznięciem, tak? Cóż, najwyraźniej żadnej nic nie groziło, dzięki Rolanowi i tym, którzy postąpili jak on. A więc być może coś mu jednak zawdzięczała. Bardzo niewiele, biorąc pod uwagę inne sprawy. Być może jednak nie powinna się posuwać dalej, jak tylko obciąć mu uszy. Rzecz jasna, jeśli tylko będzie miała szansę, otoczona tysiącami Shaido. Tysiącami? Liczba Shaido szła w setki tysięcy, a spośród nich dziesiątki tysięcy stanowili algai’d’siswai – Wściekła na siebie, jakoś jednak zdławiła rozpacz. Przecież uda się uciec, wszystkie uciekną, ona zaś zabierze ze sobą uszy tamtego! – Już ja dopilnuję, aby Rolan dostał, na co zasłużył – wymamrotała, gdy gai’shain zabrał kubek do kolejnego napełnienia. Słysząc to, tamten obrzucił ją podejrzliwym spojrzeniem zmrużonych oczu, a wtedy pospiesznie dodała: – Jak sam powiedziałeś, jestem mieszkanką mokradeł. Jak większość z nas. Nie stosujemy się do nakazów ji’e’toh. Wedle waszych obyczajów w ogóle nie powinnyśmy zostać obrócone w gai’shain, nieprawdaż? – Pobliźnione oblicze tamtego nie zmieniło wyrazu, nawet powieka mu nie drgnęła. Coś w jej wnętrzu niejasno ostrzegało, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze nie rozpoznała dobrze terenu, ale leniwe od zimna myśli były wolniejsze niż język. – A co będzie, jeśli Shaido zdecydują się zniszczyć też inne obyczaje? Mogą na przykład nie uwolnić ciebie, kiedy przyjdzie na to czas. – Shaido niszczą wiele obyczajów – poinformował ją spokojnie – ale ja nie. Pozostało mi jeszcze ponad pół roku noszenia bieli. Do tego czasu będę służył, jak nakazuje obyczaj. Skoro tak ci się chce gadać, może masz już dość herbaty? Faile niezgrabnie wyrwała kubek z jego dłoni. Widząc, jak brwi tamtego uniosły się, jedną ręką spróbowała jak najszybciej doprowadzić do porządku swoje tymczasowe okrycie, na policzki wypełzł rumieniec. Ten mężczyzna z pewnością zdawał sobie sprawę, że patrzy na kobietę. Światłości, reagowała niezgrabnie niczym ślepa krowa! Należało się zastanowić, skoncentrować. Mózg był jej jedyną bronią. Jednak w tym momencie równie dobrze mogłaby mieć w głowie zamarznięty ser. Upiła głęboki łyk herbaty i zaczęła się zastanawiać nad sposobem, by obrócić na swoją korzyść sytuację, w której otaczały ją tysiące Shaido. Nic jednak nie przyszło jej do głowy. Nic, a nic. PROPOZYCJE – Co my tu mamy? – zapytał twardy kobiecy głos. Faile uniosła wzrok, zagapiła się i przynajmniej na moment zapomniała o herbacie. Z wirującej zamieci, zapadając się do połowy łydek w pokrywającym ziemię białym dywanie, który jednak nie przeszkadzał im zbytnio w energicznym marszu, wyszły dwie kobiety Aielów w towarzystwie idącej między nimi, znacznie niższej gai’shain. Ta ostatnia jednak najwyraźniej nie radziła sobie w śniegu równie dobrze, potykała się i brnęła z trudem przez zaspy, dlatego też któraś z tamtych musiała wciąż trzymać pomocną rękę na jej ramieniu. Każda z nich stanowiła zaiste widok jedyny w swoim rodzaju. Kobieta w bieli, choć starała się trzymać głowę skromnie spuszczoną, dłonie zaś ukryte w szerokich rękawach – stosownie do zachowania oczekiwanego po gai’shain – zdumiewała patrzącego głębokim połyskiem szat, z którego można się było domyślać jedwabiu. Gai’shain nie wolno było nosić biżuterii, ta jednak spięta była w talii szerokim, doskonale wykonanym paskiem ze złota i ognistych łez, dopasowana do niego pyszna kolia pobłyskiwała w rozcięciu głębokiego kaptura. Mało kogo poza członkami królewskich rodów byłoby stać na coś takiego. Jakkolwiek dziwny widok stanowiła ta osobliwa gai’shain, to jednak spojrzenie Faile znacznie dłużej spoczywało na dwu pozostałych kobietach. Skądś wiedziała, że są to Mądre. Prawdopodobnie chodziło o autorytatywną atmosferę, którą wokół siebie roztaczały – oto były kobiety przywykłe do wydawania rozkazów i do tego, by je wypełniano. Poza tym jednak widok jaki stanowiły, sam przez się przykuwał oko. Prowadząca gai’shain kobieta o orlim spojrzeniu błękitnych oczu, z głową owiniętą ciemnoszarym szalem, była wysoka
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.