ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Podszedł; kadzielnica z gryzącym kadzidłem kołysała się na łańcuszku, który trzymał. Kompania okrążyła ich. Huran nachylił się nad Aurekiem i zmysły przeniosły młodzieńca do Innego Świata.
Otoczyła go mgła. Był tam sam. Podniósł się z kamiennej płyty i rozejrzał. DOKONASZ PRZEMIANY I PODEJMIESZ KAŻDE RYZYKO. A JEŚLI DOŻYJESZ ŚWITU, STANIESZ SIĘ TAKI JAK JA - usłyszał.
Spojrzenie starego człowieka było wystraszone, gdy wypowiadał te słowa. Przez chwilę wyglądał na swój wiek - a żył od stuleci. Ale w porównaniu z dobrem Kompanii czym była obawa Aureka - lub Hurana - o jego los...
Chwilę później nadeszła Przemiana. Aurek upadł na czworaka, krzycząc z niezwyczajnego bólu, który sprawił, że wił się, jakby trawił go ogień. Podniósł się warcząc i zaczął lizać gładkie, grube, brązowe futro z bursztynowymi cętkami. Nigdy przedtem nie zmieniał się z człowieka w złotego lamparta w Innym Świecie. Nigdy nie ryzykował zapuszczania się tam bez Hurana, który go strzegł.
Spiczaste uszy zadrżały, gdy usłyszał gwizd, a jego nos wyczuł zapachy wody i krwi. Szorując brzuchem o suchą trawę, podkradł się w kierunku strumienia, kucnął na jego brzegu i wzburzył wodę, rozmazując odbicie wielkiego kota, potężniejszego niż on.
Ten rozmazany wizerunek uratował mu życie.
Aurek spostrzegł czarny cień skaczący z konaru drzewa. Rzucił się w bok, tak że atakujący zdołał zatopić kły jedynie w futrze pokrywającym jego gardło. Pysk lamparta wykręcił się w warknięciu pełnym lęku i wściekłości, gdy się uwolnił i cofnął ze zjeżoną sierścią.
To była pantera, chuda i na wpół oszalała z głodu. Uderzył ogonem i zawył z bólu, a jego oczy zabłysły jak krwawy księżyc. Kiedy pantera otworzyła szczęki i zaryczała, światło księżyca odbiło się w jej długich kłach. Gorąca para, ciężka od smaku krwi, buchnęła z jej szczęk. Postrzępione uszy pantery, o połowę mniejsze od uszu Aureka, i jej schowane za siateczką blizn oczy wskazywały na jej wiek i zajadłość. Instynkt podpowiedział mu, że czas uciekać. Ale Aurek-człowiek wiedział, że jeśli odsłoni gardło lub pokaże plecy, pantera skoczy i rozedrze go. Jęknął. Ostatnim razem, gdy szedł z Huranem tą drogą, był myśliwym, nie ofiarą. Strumień śliny wytrysnął z pyska pantery.
Wściekła, przestraszył się Aurek. Ta myśl załamała go, zmusiła do ucieczki i sprawiła, że wspiął się na konar.
Ależ te kicie są odważne, zabłysła pogardliwa myśl, gdy jego prześladowca zaryczał wyzywająco. Bardziej odważne niż Zwierzołacy.
Aurek pochylił się, wysunął pazury i zjeżył futro. Może to był sprawdzian jego opanowania. Przeciwnik próbował wyprowadzić go z równowagi, sprawić, by się odsłonił. Ponownie rozległ się koci wrzask pełen wściekłości i pogardy.
Jestem Danior! I żaden zwierzołaczy gołowąs mnie nie pokona -dobiegło do niego. Wąsy Aureka zadrżały i wyczuł raczej niż usłyszał stąpanie wielkich łap na zasłanej liśćmi czarnej ziemi. Danior: złowieszcze imię. Tradycja, która przypisywała znaczenie każdemu imieniu, uczyła, że Danior znaczy "urodzony z zębami".
Jeszcze tylko trochę bliżej... i wciągnie tego Daniora w zasadzkę. Cóż mogłyby mu zrobić te ostre kły, gdyby wróg leżał z przetrąconym karkiem? Wystarczy kilka kroków do przodu, to tylko głupiec i samochwał! Naprężył mięśnie i skoczył Daniorowi na plecy.
Pantera z wrzaskiem odwróciła się i przywarła do ziemi tak szybko, że Aurek przeleciał nad nią. Otworzył pysk, jak tylko mógł najszerzej, i ugryzł przeciwnika w kark, próbując dosięgnąć zębami kości. Ale Danior potrząsnął łbem. Aurek rozluźnił na chwilę chwyt, a szczęki Daniora zacisnęły się na tym, co było najbliżej - na prawej łapie lamparta.
Aurek wrzasnął z bólu i zdzielił swoją drugą łapą Daniora w pysk. Obydwaj wycofali się i odskoczyli. Ale to Aurek uciekł z podkulonym ogonem, kulejąc i zostawiając za sobą krwawe ślady.
Jakoś wdrapał się jęcząc na niski nawis, składający się z trzech omszałych kamieni, niedaleko jeziora, i leżał tam przez chwilę majacząc. Nie był godzien żyć, teraz już to wiedział. Umrze o świcie. Ta myśl, o dziwo, uspokoiła go.
Mgły Innego Świata podnosiły się wokół niego, a potem, gdy zaczęło świtać, przemieniły się w szaroróżową poświatę...
Przemiana ze zwierzęcia w człowieka wstrząsnęła stworzeniem wyciągniętym na kamieniach. Bestia stała się znów młodzieńcem. Był nagi, krew spływała po jego kończynach, a zwłaszcza po prawym ramieniu. Przez chwilę Aurek leżał zniechęcony do wszystkiego. Jedynie myśl o tym, że przegrał, wciąż była żywa. Później poczuł ból i krzyknął. Huran upadł obok niego na kolana, z parującym pucharem w dłoni. Aurek łyknął gorące, gorzkie lekarstwo. Ból nieco zelżał, młodzieniec wzdrygnął się. Spokojnie, tchórzu! Czyżby Danior miał rację? - pomyślał. Kiedy szaman oglądał jego... nie, to straszliwie pogryzione "coś", które podniósł, to nie dłoń, tylko łapa! Straszliwie pogryziona łapa! Pazury były połamane, a niegdyś złote futro zlepione krwią.
Nie udało mu się dokończyć Przemiany! To było gorsze niż śmierć. Przez resztę swego nieszczęsnego życia Aurek będzie częściowo człowiekiem, częściowo - bestią. Zaczęło świtać. Jęknął i stracił przytomność.
Gdy Aurek się obudził, zobaczył czerwone światło sączące się przez szorstki materiał szałasu. Pamięć wróciła, wraz z tępym bólem w prawej łapie
|
WÄ
tki
|