— Wracaj! — krzyknęły chórem...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— Wracaj do swego domu! Twoja matka zapłacze z rado¶ci, gdy ujrzy cię całym i zdrowym; a cóż więcej mogłaby uczynić, gdyby¶ odniósł choćby największe zwycięstwo? Mniejsza o złote jabłka! Mniejsza o twego okrutnego, królewskiego kuzyna! Nie chcemy, żeby pożarł cię stugłowy smok! Przybysz wydawał się zniecierpliwiony tymi protestami. Niedbale uniósł sw± potężn± maczugę i opu¶cił j± na skałę, która leżała obok zagrzebana w ziemi. Od tego lekkiego ciosu skała rozpadła się na kawałki. By tego dokonać, trzeba było siły olbrzyma, ale dla nieznajomego był to nie większy wysiłek niż dla której¶ z młodych panien dotknięcie kwiatem różanego policzka jej siostry. — Czy nie s±dzicie — powiedział spogl±daj±c ha nie z u¶miechem — że taki cios zmiażdżyłby również jedn± ze stu głów smoka? Potem usiadł na trawie i opowiedział im historię swego życia, a w każdym razie to wszystko, co z niego zapamiętał od chwili, gdy ułożono go, jak w kołysce, na br±zowej tarczy wojownika. Kiedy tam leżał, dwa ogromne węże podpełzły do niego po podłodze i rozwarły swe paskudne szczęki, żeby go pożreć; on za¶ — ledwie kilkumiesięczne niemowlę! — chwycił w każd± pi±stkę — 53 — — Większo¶ć młodych mężczyzn udaj±cych się na poszukiwanie tych jabłek — zauważyła inna — pragnie je zdobyć dla siebie lub jako podarunek dla pięknej ukochanej. Czy zatem kochasz tak bardzo owego króla, który jest twoim kuzynem? — Chyba nie — odparł cudzoziemiec wzdychaj±c. — Był dla mnie nieraz surowy i okrutny. Ale jest mi przeznaczone być mu posłusznym. — A czy wiesz — zapytała panna, która odezwała się pierwsza — że pod złot± jabłoni± stróżuje okropny smok o stu głowach? — Wiem o tym dobrze — brzmiała spokojna odpowiedĽ. — Ale od kołyski jest moim zajęciem, ba, prawie rozrywk±, rozprawiać się z wężami i smokami. Młode niewiasty popatrzyły na jego potężn± maczugę, na kosmat± lwi± skórę, w któr± był odziany, wreszcie na jego bohatersk± postać i poszeptały między sob±, że ten cudzoziemiec wygl±da na kogo¶, po kim można się spodziewać czynów znacznie przewyższaj±cych możliwo¶ci innych ludzi. Ale ten smok o stu głowach! Jaki ¶miertelny, choćby był najsilniejszy z silnych, może liczyć na to, że uda mu się unikn±ć szponów owego potwora? Dziewice miały tak dobre serce, że nie mogły pogodzić się z my¶l±, by ten dzielny i piękny wędrowiec podj±ł tak bardzo niebezpieczn± próbę i według wszelkiego prawdopodobieństwa padł ofiar± stu żarłocznych paszczy smoka. — Wracaj! — krzyknęły chórem. — Wracaj do swego domu! Twoja matka zapłacze z rado¶ci, gdy ujrzy cię całym i zdrowym; a cóż więcej mogłaby uczynić, gdyby¶ odniósł choćby największe zwycięstwo? Mniejsza o złote jabłka! Mniejsza o twego okrutnego, królewskiego kuzyna! Nie chcemy, żeby pożarł cię stugłowy smok! Przybysz wydawał się zniecierpliwiony tymi protestami. Niedbale uniósł sw± potężn± maczugę i opu¶cił j± na skałę, która leżała obok zagrzebana w ziemi. Od tego lekkiego ciosu skała rozpadła się na kawałki. By tego dokonać, trzeba było siły olbrzyma, ale dla nieznajomego był to nie większy wysiłek niż dla której¶ z młodych panien dotknięcie kwiatem różanego policzka jej siostry. — Czy nie s±dzicie — powiedział spogl±daj±c ha nie z u¶miechem — że taki cios zmiażdżyłby również jedn± ze stu głów smoka? Potem usiadł na trawie i opowiedział im historię swego życia, a w każdym razie to wszystko, co z niego zapamiętał od chwili, gdy ułożono go, jak w kołysce, na br±zowej tarczy wojownika. Kiedy tam leżał, dwa ogromne węże podpełzły do niego po podłodze i rozwarły swe paskudne szczęki, żeby go pożreć; on za¶ — ledwie kilkumiesięczne niemowlę! — chwycił w każd± pi±stkę — 53 — po jednym groĽnym wężu i zadusił je na ¶mierć. Kiedy był jeszcze wyrostkiem, zabił ogromnego lwa, niemal tak wielkiego jak ten, którego kosmat± skór± teraz okrywał ramiona. Następnym jego czynem była walka z wyj±tkowo wstrętnym potworem, zwanym hydr±, który miał aż dziewięć głów, a każda pełna była niezmiernie ostrych zębów. — Ale smok w ogrodzie Hesperyd — powiedziała jedna z dziewic — ma, jak wiesz, aż sto głów! — Mimo wszystko — odparł nieznajomy — wolałbym raczej walczyć z dwoma takimi smokami niż z jedn± hydr±. Bo jak tylko uci±łem jedn± głowę, na jej miejsce wyrastały dwie inne; a poza tym jednej z tych głów nie możria było w ogóle u¶miercić, bo gryzła jeszcze zajadlej wtedy, kiedy już była odcięta od ciała. Byłem więc zmuszony zakopać j± pod kamieniem, gdzie niew±tpliwie żyje po dzi¶ dzień. Ale ciało hydry i pozostałe osiem głów już nigdy nie zrobi± nikomu krzywdy. Dziewice, s±dz±c, że ta opowie¶ć może potrwać dłużej, przygotowały trochę chleba i winogron, aby ich go¶ć mógł się posilić w przerwach opowiadania
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.