— Pani! to być nie może...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— Pytam się kochanego pana, po co bym mu taki fałsz mówiła? kto ode mnie lepiej o tym wiedzieć może? — Zapewne… wszakże… — Wszakże, nie męcz waćpan i siebie, i nas bezpotrzebnie… Dobra jest bardzo szlachetna duma, ale w miarę… nikt pana z innymi go¶ćmi teraĽniejszymi nie porówna… pamiętamy dobrze, że¶ był z nami przeciwko wszystkim, gdy nie było koło nas nikogo, i chciałe¶ dla nas po¶więcić… wszystko, co miałe¶… Wdzięczno¶ć nakazuje… — Przepraszam pani±, ja nic nie chcę być winien wdzięczno¶ci. — A! rozumiem! — Tego się lękam. — Nie masz się waćpan czego lękać… Albo i dzi¶, co znaczyło, że¶ chciał się tylko z krajczym widzieć? — Słyszałem, że był chory… — Więc koniecznie chcesz tylko w biedzie się pokazywać, a z nikim nie podzielić dobrej chwili? Dziwak jeste¶, mój kochany panie Sewerynie… bardzo cię szanuję, ale wiele do niego mam pretensji… Siadaj… i nie rusz mi się st±d, krajczy ¶pi, Maria się ubiera, każę tu podać herbatę. W chwilę potem wszyscy siedzieli u okr±głego stołu, ale Maria jeszcze udawała rozgniewan± na Seweryna. Ciotka swoim sposobem starała się ich zbliżyć; na koniec dopi±ć tego nie mog±c, powstała i rzekła: — Nie udawajcież, proszę, gniewu… powiedzcie sobie, że się kochacie, a ja was pobłogosławię! Seweryn spojrzał na Marię… Ona spu¶ciła oczy, ale u¶miechnęła się mimowolnie. — Zgoda? nieprawdaż? — spytała Scholastyka powtórnie. Ciche pocałowanie podanej ręki zwiastowało poż±dane pojednanie. — No, teraz jestem o was spokojna i idę dysponować obiad… To mówi±c ukłoniła się i wyszła. Ta chwila, któr± sam na sam z sob± spędzili kochankowie (co za wyraz niegodziwy, bez którego się przecież obej¶ć nie można), była jedn± z najrozkoszniejszych w ich życiu. Pierwszy raz nie lękaj±c się narzucania Sewerynowi, wynurzyć mu potrafiła Maria i objawić, jak± była; pierwszy raz on także, uniesiony, porwany przywi±zaniem, szczę¶liwy, zapomniawszy na to, co go otaczało, potrafił powiedzieć: kocham — z tym wyrazem, z uczuciem, wejrzeniem, które w±tpliwo¶ci nie zostawiały. I nic nie stawało im na drodze i przyszło¶ć jasna, spokojna, piękna otwierała się szeroko przed nimi. Jedno przy drugim z rękoma splecionymi, cicho rozmawiaj±c, jakby się podsłuchania lękali, bez poruszenia, bez pamięci na to, co ich otaczało, przesiedzieli godzin kilka. Krajczy wstał dawno i modlił się, powoli o kiju przechadzaj±c przed oknem otwartym. Ciotka przesunęła się przez pokój kilka razy, oni tak byli sob± zajęci, że jej nie widzieli. Nareszcie powtórzone umy¶lnie chrz±kania i kaszle starca ¶ci±gnęły Seweryna dla dania dzień dobry krajczemu; Maria, jakby zawstydzona, uciekła ze swoim szczę¶ciem i zamknęła się w swoim pokoju. Ciotka weselsza także uwijała się. — Konia pana Seweryna — powiedziała gło¶no na ganku gumiennemu — zamkn±ć na klucz w stajni, dać mu owsa, siana, wody, ale go nie podawać, aż za moim pozwoleniem… Słyszysz waćpan? — Słyszę i spełnię. Seweryn tedy musiał pozostać dzień cały. Wieczorem, gdy odjeżdżał, ciotka znowu wzięła go na stronę. — Cóż my¶lisz? — spytała — wiesz teraz, spodziewam się, że Maria cię kocha? co będzie dalej? — Nie wiem. — No to ja ci powiem. W tych dniach o¶wiadczysz się kraj czemu. — Ale… — Bez żadnego ale spodziewam się… O weselu pomówimy. Tymczasem zrobim pyszne zaręczyny; na które muszę sprosić całe s±siedztwo… Ale cicho! o tym ani słowa, gotuję im mił± siurpryzę. Wiesz, co z nami dokazywali, kiedy¶my byli w położeniu ciężkim… pozwól mi maleńkiej zemsty… Ja się na nich mszczę grzeczno¶ci± i nadziejami, którymi szafuję… Zobaczysz. Seweryn się u¶miechn±ł. — Wystaw sobie pani± Doliwow± na zaręczynach!! Uszczę¶liwiony odjechał Seweryn, ale, uspokojony teraz o tłumaczenie pobytu panny Tekli w Tarnoborze, pospieszył się tam dowiedzieć. Jej już tam nie było. Hrabia Hubert, jak wszyscy ludzie słabego charakteru, zaledwie pozbywszy się Niemki, któr± chciał wyprawić, ale wcale w inny sposób, postanowił j± odzyskać
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.