ďťż

Znał datę urodzin Daniela...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie miała pojęcia, skąd się o nim dowiedział. - Kto ci powiedział? - usłyszała własny głos, drżący ze strachu, zmieniony, jakby należał do kogoś innego. . - Z pewnością nie ty - warknął. - Zrobiłaś z niego bękarta. W aktach nie ma nawet imienia ojca. Jak mogłaś zrobić coś takiego mojemu dziecku! Rebeka spuściła głowę. Poczuła wyrzuty sumienia. - Nie... nie pomyślałam... - urwała. Jak mogła powiedzieć mu o bólu, wściekłości, którą budziło w niej wspomnienie o ojcu dziecka, gdy Daniel się urodził, lęku, że Benedykt jej go odbierze? Odeszła od niego z wysoko uniesioną głową. Jak mogła wyjawić mu swoje prawdziwe uczucia? Od razu zorientowałby się, jak bardzo go kochała, a do tego nie chciała się nigdy przyznać. Skrzyżowała ręce na piersi w geście samoobrony. Czuła, że wzbiera w nim gniew. - Nie pomyślałaś? - Pochwycił ją za ramiona i potrząsnął. - Nie kłam, wszystko sobie świetnie przemyślałaś! - Wściekłość płonęła w oczach Benedykta. - Musiałaś wiedzieć, że jesteś w ciąży, kiedy pisałem, błagając o wybaczenie i spotkanie. - Nigdy nie dostałam twojego listu - zaprzeczyła słabym głosem. - To ty tak mówisz - odetchnął ciężko. Jego palce wbijały się w ramiona Rebeki i przez chwilę bała się, że zrobi jej krzywdę. Zadrżała z przerażenia. Benedykt odczuł ten dreszcz i pohamował się. -Masz rację, że się boisz. - Zaśmiał się gorzko. - Potraktowałem cię źle, ale na Boga, zemściłaś się nie informując mnie o tym, że mam syna! 98 GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ - Daniel jest mój - wyrwało się Rebece. Benedykt zlekceważył jej słowa. -Mówią, że zemsta jest słodka. Mam nadzieję, że te cztery lata były dla ciebie słodkie, bo teraz będziesz za nie płacić przez następne czterdzieści albo więcej. - Jego słowa zabrzmiały tak cynicznie, że Rebece zastygła krew w żyłach. - Co masz na myśli? - patrzyła na niego z przeraże niem. . Nie spuszczał z niej oczu. - Chcę mojego syna - odparł spokojnie, przenosząc wzrok z jej twarzy na rozchylony dekolt szlafroka. - A twoja obecność nie będzie mi szczególnie niemiła. - Oszalałeś. Chyba nie mówisz poważnie? - krzyknęła. - Oszalałem? Owszem, kiedy dowiedziałem się, że mam syna, ale na szczęście dla ciebie uporałem się z tym w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. - Coś na kształt uśmiechu wykrzywiło mu usta na ułamek sekundy. - Za trzy dni pobierzemy się i, skoro chcesz wiedzieć, nigdy nie mówiłem bardziej poważnie niż w tej chwili. Zanim Rebeka zdecydowała się na jakąś odpowiedź, usłyszała cienki głosik. - Mamusiu, mogę się napić wody? Benedykt puścił Rebekę i odwrócił się w stronę chłopca. Gdyby nie była tak przerażona, może zauważyłaby czułość i wzruszenie,* malujące się w oczach mężczyzny. - Oczywiście, kochanie. - Rzuciła się w stronę drzwi, w których stał Daniel w piżamce i przecierał zaspane oczka. Był ślicznym dzieckiem, bardzo podobnym do ojca. - Chodź do kuchni z mamusią. - Wzięła GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ 99 go za rękę, ale zaciekawiony malec nie chciał się ruszyć. Zaspanymi oczami wpatrywał się w obcego mężczyznę. - Kto ty jesteś? - zapytał. Benedykt podszedł i ukląkł przy dziecku. - Jestem twoim tatusiem - powiedział łagodnie. Rebece zabrakło tchu w piersi. Jak mógł powiedzieć to tak po prostu? Ale zaraz spostrzegła podniecenie na twarzy Daniela. - Moim tatusiem, naprawdę moim własnym, praw- dziwym tatusiem? - Tak, ja jestem twoim tatusiem, a ty jesteś moim synkiem - zapewnił go poważnie Benedykt, delikatnie odgarniając włosy z zaspanej buzi - Chodź, dam ci wody, a później położę do łóżka. - Dobrze - zgodził się mały, a potem potrzebując potwierdzenia matki, skierował swe ogromne, złoto- brązowe oczy na Rebekę -Czy to naprawdę mój tatuś? Nie taki jak Josh, tylko prawdziwy, tylko mój? Powiedział to z taką tęsknotą, że Rebece łzy na- płynęły do oczu. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo dziecko potrzebuje ojca. Kiedy miał dwa lata, zapytał, gdzie jest jego tatuś i wtedy Josh zażartował, że on może być jego tatusiem, że Amy i Daniel mogą się nim podzielić. Chłopczyk nigdy więcej o tym wspominał, a Rebeka bała się zaczynać rozmowę na drażliwy temat. - Odpowiedz mu, Rebeko - zażądał Benedykt. Dalej trzymał małego za rękę. Spuściła wzrok, widząc w jego oczach pogardę. - Tak, to twój tatuś - potwierdziła cicho. Daniel objął rękami udo Benedykta - tylko tam mógł dosięgnąć - i zwrócił ku niemu rozpromienioną buzię. 100 GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ - Chodź, tatusiu, pokażę ci, gdzie jest kuchnia. Rebeka poczuła ostre ukłucie zazdrości. Do tej pory Daniel był tylko jej i zabolało ją, że tak łatwo zaakceptował Benedykta. - Mam tatusia, mam tatusia - wyśpiewywał podskakując i ciągnąc ojca za spodnie do kuchni. Rebeka opadła na najbliższe krzesło i ukryła twarz w dłoniach. Benedykt wywrócił cały jej świat do góry nogami. Nie mogła w to uwierzyć... Śmiech dobiegający z kuchni przywołał ją do rzeczywistości. Wzięła głęboki oddech i próbowała zapanować nad nerwami oraz zebrać myśli. Nawet gdyby Benedykt chciał odzyskać Daniela, nie może jej go odebrać. Jest przecież jego matką... Pozwoli Benedyktowi widywać się z synem, powiedzmy - raz w miesiącu, no i ewentualnie czasem jakieś wakacje... Odzyskawszy nieco pewności siebie podniosła oczy w chwili, gdy Benedykt wszedł z powrotem do pokoju, niosąc Daniela na rękach. - No, młody człowieku, czas do łóżka - oznajmiła pogodnie. - Tatuś mnie zaniesie, mamusiu, i zostanie, i zobaczę go rano. - Nie... - słowa utknęły jej w gardle, gdy ujrzała ostrzeżenie w oczach Benedykta. - Porozmawiamy później, teraz pokaż mi drogę do pokoju Daniela. Rebeka stała przy łóżku małego, a Benedykt siedział na jego brzegu, czytając Danielowi bajkę na dobranoc. Uczucie zazdrości ogarnęło Rebekę. To zawsze było jej zadanie. Benedykt uniósł wzrok znad książki. Złośliwy błysk w jego spojrzeniu świadczył o tym, że domyśla się jej uczuć. GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ 101 - Zasnął. Chodź. Musimy ustalić parę spraw. Położył swą ciężką dłoń na jej karku i wyprowadził z pokoju. Jego dotyk palił Rebekę jak gorące żelazo. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że ma na sobie tylko cienki szlafrok
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.