Ty chyba sumienia nie masz! - krzyczaB Nosiorek na Prezesa

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Blizny Prezesa obrzmiaBy fioletem. A twoje sumienie gdzie byBo, kiedy mnie palono? I kazaBo ci drzwi zawrze na gBucho? I u[piBo ci snem kamiennym? To wszyscy zaraz zrozumieli, |e snopowizaBki nie popsuBy si ot tak sobie, ale popsuBy si std i dlatego, |e Prezes postanowiB si zem[ci za dawne czasy, a zaczB od Nosiorka. DBugo czekaB, draD, i dobrze wybraB; strach padB na caB wie[ od koDca do koDca, ale wygldaBo na to, |e caBa wie[ od koDca do koDca te| czekaBa na ten czas zemsty i wiedziaBa, |e on musi nadej[, a te wszystkie starania Prezesa, te bonifikaty, asfalty, sklep, zlewnia mleka, rozrastajce si w fabryk kóBko miaBy sBu|y temu, aby t zemst uczyni jak najwiksz i jak najstraszniejsz. Bo co mo|e by straszniejszego od dwóch mórg poczerniaBego jczmienia, który si sam obsypywaB i rósB ju| po raz drugi zielonym mchem midzy przykurczonymi badylami? M[ciwy skurwysyn. Na kogo kolej teraz, kto nastpny? Stary Grzyb nie zwlekajc kupiB jeszcze 198 w Ustopadzie konia, |ywiB caB zim, wiosn f& gac^a d° HeDka, |eby szedB ora, a Heniek: Co[ ojciec, caBkiem zgBupiaB? Nie mam zamiaru depta za pBugiem, przyjad tr^torem i raz raz. To ty[, Heniek, ogBupB caBkiem! Przecie| tef*z nasza kolej! -wrzeszczy stary. Jaka znowu kolej? - wrzeszczf Heniek. No, |eby si maszyna w kóBku popsuBa. Ojciec chybana star°[ zdziecinniaB, wszystkie maszyny wyszykowane, a cz[ci zapasowych do nich Prezes kazaB dokupi na pi lat $V ) wi?ceJ m" komu ju| nie zdarzyBo, jak w zeszBym roku Nockowi! Oj, Heniek, on tak dla niepoznaki, przecie| to m[cimy skurwysyn. Heniek tylko splunB, pognaB do kóBka, @3^#5A?0*'w godzin zaoraB pole, stary Grzyb za[ zezBo[ciB si Jeszcze bardziej, pognaB do Nosiorka i gada, |e jego te| Prezes oszwabiB, naraziB na straty, bo popatrz, Nosiorek, co za dra^ °H0 kupiBem caBkiem zbytecznie i |ywiBem go przez caB ^me' a P° co B* on, skoro Heniek nawet nie po fajrancie, ale w godzinach pracy przyjechaB i zaoraB. To Nosiorkowa pole#a*a natychmiast do Prezesa i mówi: ByB u nas stary Grzyb, powiedziaB na ciebie, |e[ draD i skurwysyn, i powiedziaB, |e jef?° Heniek zaoraB w godzinach pracy i bez faktury. StaB pózniej przy pBocie i [miaB si tak, a| mu 0!2# BzawiBy. Co za ludzie, [miaB si, i popatrz, Katarzyno, ja s*e z "!A? ^B^5" j, a powinienem nad nimi pBaka, nad Grzyfem'nac* Nosior-kiem i nad nimi wszystkimi, co tak uparcie, bezustannie, wszdzie i zawsze upatruj wyBcznie [wiDstwo, jakby to, co dobre, w czBowieku nie istniaBo. DraD. Moja dobra, kochana Katarzyno. A| drgnBa, tak gBo[no wymówiB jej imi. Moja dobra, powtórzyB. UniósB gBow. Jego twarz wydawaBa si? martwa i zupeBnie obca. 199 Ciesz si, ze w tobie tyle ludzkiej troski o mnie, o moj biedn córk i o Witoska. Ciesz si równie|, Katarzyno, |e ty najpierwsza spo[ród innych podeszBa[ do mnie, aby mnie nareszcie zapyta, czy mo|e co[ wiem o Jadzce, jak ona si czuje, czy |y bdzie? Ach wy! wy tacy dobrzy, miBosierni, od wczoraj nie my[licie o niczym innym, jak tylko o tym strasznym wypadku, wstrz[nici nim do gBbi. I pewno z powodu swego ludzkiego wspóBczucia w[lizgujecie si przez caBy dzisiejszy dzieD do mego domu jak zBodzieje, chyBkiem, na paluszkach, ogldajc si na boki, |eby nikt waszych kroków nie posByszaB, nie zobaczyB, nie wypatrzyB, i zaczynacie szeptem, |e ten to to, a tamten to tamto
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.