Niesamowite...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie lubi³ tego wra¿enia. Czu³ siê onie¶mielony. To uczucie narasta³o w nim od pierwszego dnia, kiedy wrócili do domu - od dnia umazanego w psim gównie, jak zacz±³ go nazywaæ - i nie móg³ siê od niego uwolniæ. Z ka¿dym dniem by³ bardziej ¶wiadomy obecno¶ci holodetektorów. - Zdaje siê, ¿e nikogo nie ma - powiedzia³ g³o¶no, jak zawsze, kiedy wchodzi³, wiedz±c, ¿e detektory natychmiast wychwyc± jego g³os. Musia³ siê jednak mieæ na baczno¶ci - nie wolno mu by³o daæ poznaæ, ¿e wie o obecno¶ci urz±dzeñ. Jestem jak aktor na planie, pomy¶la³. Trzeba graæ tak, jakby nie by³o kamery, bo inaczej ca³a scena na nic. Do kitu. A w tym wypadku nie ma mo¿liwo¶ci powtórki. Zamiast tego wyma¿± mnie z ta¶my. Muszê siê z tym liczyæ. To znaczy ja muszê siê z tym liczyæ, a nie ludzie siedz±cy po drugiej stronie detektorów. ¯eby wypl±taæ siê z tej historii, pomy¶la³, powinienem sprzedaæ dom; przecie¿ i tak jest w z³ym stanie. Ale... ja kocham ten dom. Nie ma mowy! To mój dom. Nikt mnie st±d nie przepêdzi. Niezale¿nie od tego, dlaczego chcieliby, czy ju¿ mo¿e chc± to zrobiæ. Zak³adaj±c, ¿e w ogóle istniej± jacy¶ oni. Mo¿e to tylko moja wyobra¼nia - ci oni, którzy mnie obserwuj±. Paranoja. Mo¿e raczej nale¿a³oby powiedzieæ "to". Bezosobowe to. To, co mnie obserwuje, nie jest ¿ywe. Przynajmniej nie dla mnie. Nie wiem, co to mog³oby byæ. Z jednej strony to g³upie, a z drugiej przera¿aj±ce, pomy¶la³. Jaka¶ rzecz robi ze mn±, co chce, w moim w³asnym domu, na moich oczach. Na oczach tego czego¶, w zasiêga jego wzroku. To co¶ nie mruga nawet, jak ciemnooka Donna. Co widzi detektor? - zada³ sobie pytanie. To znaczy tak naprawdê widzi? Co przekazuje mózgowi? Co zostaje w sercu? Czy pasywne detektory na podczerwieñ, jakich kiedy¶ u¿ywano, albo sze¶cienne holodetektory, jakie stosuje siê teraz, mog± przejrzeæ mnie, nas wszystkich, na wylot? Czy widz± jasno, czy mo¿e jak przez ciemne szk³o? Mam nadziejê, ¿e widz± jasno, boja sam ostatnio nie potrafiê zajrzeæ w g³±b duszy. Widzê tylko ciemno¶æ. Ciemno¶æ w sobie i ciemno¶æ dooko³a. Mam nadziejê, ¿e detektory widz± ja¶niej, tak by³oby lepiej dla wszystkich. Bo je¶li detektory widz± wszystko jak przez ciemne szk³o, tak jak ja, to jeste¶my skazani na zgubê, skazani od samego pocz±tku, i umrzemy, znaj±c tylko niewielki fragment rzeczywisto¶ci, który w dodatku pojmujemy na opak. Ze stoj±cego w living roomie rega³u zdj±³ ksi±¿kê, Ilustrowany podrêcznik mi³o¶ci fizycznej. Otworzy³ j± na chybi³ trafi³ na stronie przedstawiaj±cej mê¿czyznê bawi±cego siê z uszczê¶liwion± min± prawym cycem wzdychaj±cej panienki i powiedzia³ na g³os, jakby czyta³ z tej ksi±¿ki, jakby cytowa³ jakiego¶ s³ynnego, niezwykle cwanego staro¿ytnego filozofa (co oczywi¶cie nic by³o prawd±): - Ka¿dy cz³owiek widzi tylko drobny u³amek ca³ej prawdy i bardzo czêsto, a w³a¶ciwie... Weh! steck' ich in dem Kerker noch? Verfluchtes dumpfes Mauerloch, Wo selbst das liebe Himmelslicht Trüb durch gemalte Scheiben bricht! Beschränkt mit diesem Bücherhauf, Den Würme nagen, Staub bedeckt, Den bis ans hohe... ...nieprzerwanie i celowo oszukuje siê równie¿ co do natury tego niewielkiego, lecz bezcennego u³amka. Czê¶æ jego ja¼ni obraca siê przeciw niemu i zachowuje siê jak inna osoba, zwalczaj±ca go od wewn±trz. To cz³owiek w cz³owieku. Cz³owiek, który jednocze¶nie nie jest cz³owiekiem. Kiwaj±c g³ow±, jakby poruszony m±dro¶ci± s³ów, których na tej stronie nie by³o, zamkn±³ wielki, oprawny w czerwon± ok³adkê ze z³otymi t³oczeniami Ilustrowany podrêcznik mi³o¶ci fizycznej i od³o¿y³ go na pó³kê. Mam nadziejê, ¿e detektory nie zrobi³y najazdu na ok³adkê i ¿e to ma³e oszustwo siê nic wyda, pomy¶la³. Charles Freck, coraz bardziej przygnêbiony tym, co dzia³o siê z wszystkimi jego znajomymi, zdecydowa³ siê skoñczyæ ze sob±. W krêgach, w których siê obraca³, samobójstwo nie przedstawia³o problemu. Wystarczy³o kupiæ wiêksz± ilo¶æ seconalu, pó¼n± noc± po³kn±æ to wszystko i popiæ tanim winem, pamiêtaj±c jednocze¶nie, by zdj±æ s³uchawkê z telefonu, ¿eby nikt nic przeszkadza³. W fazie planowania nale¿a³o pomy¶leæ o przedmiotach, które archeolodzy mieli pó¼niej znale¼æ przy zw³okach. Nale¿a³o dobraæ je tak, by siê zorientowali, z jakiej warstwy kulturowej pochodzi zmar³y. Chodzi³o tak¿e o to, by na ich podstawie mogli stwierdziæ, co siê dzia³o w jego umy¶le, gdy umiera³. Wybieranie odpowiednich rekwizytów zabra³o mu kilka dni. O wiele wiêcej, ni¿ potrzebowa³ na podjêcie decyzji o samobójstwie, i mniej wiêcej tyle samo, ile zajê³o mu zdobycie seconalu. W koñcu zdecydowa³ siê, ¿e zostanie znaleziony w pozycji le¿±cej, na plecach, z ksi±¿k± Ayn Rand The Fountainhead (co mia³o dowie¶æ, ¿e by³ nadcz³owiekiem nie zrozumianym przez masy i ¿e w pewnym sensie zabi³o go ich lekcewa¿enie) oraz z nie dokoñczonym listem do firmy Exxon, w którym protestowa³ przeciwko odebraniu mu karty kredytowej upowa¿niaj±cej do zakupu benzyny. W ten sposób zamierza³ oskar¿yæ system i sprawiæ, by jego ¶mieræ mia³a dla innych o wiele wiêksze konsekwencje ni¿ dla niego samego. W g³êbi duszy by³ znacznie bardziej przekonany o skuteczno¶ci dzia³ania obu wybranych przez siebie przedmiotów ni¿ samej ¶mierci, no ale tak czy inaczej wszystko to razem tworzy³o pewn± ca³o¶æ, wiêc zacz±³ siê przygotowywaæ jak zwierzê czuj±ce, ¿e zbli¿a siê jego czas i instynktownie realizuj±ce u³o¿ony przez naturê program, który trzeba wykonaæ, zanim nadejdzie nieuchronny koniec. W ostatnim momencie (zanim w klepsydrze przesypa³y siê ostatnie ziarenka piasku) zmieni³ zdanie w sprawie pewnego szczegó³u o decyduj±cym znaczeniu i zdecydowa³ siê popiæ seconal szlachetnym winem, a nie ripple'em albo thunderbirdem, w zwi±zku z czym pojecha³ do sklepu Trader Joes, specjalizuj±cego siê w wykwintnych winach, i kupi³ butelkê mondavi cabernet sauvignon, za któr± wybuli³ trzydzie¶ci dolarów, czyli wszystko, co mia³. Po powrocie do domu odkorkowa³ butelkê, pozwoli³, by wino siê wyszambrowa³o, wypi³ kilka kieliszków i spêdzi³ kilka minut, rozmy¶laj±c o ulubionej stronie z Ilustrowanego podrêcznika mi³o¶ci fizycznej, na której by³a ilustracja przedstawiaj±ca dziewczynê na facecie. Nastêpnie po³o¿y³ woreczek z seconalem obok ³ó¿ka przy ksi±¿ce Ayn Rand i nie dokoñczonym li¶cie protestacyjnym do Exxona, spróbowa³ pomy¶leæ o czym¶ istotnym - co mu siê nie uda³o, chocia¿ stale mia³ przed oczami obraz dziewczyny na facecie - a potem po³kn±³ ca³y seconal naraz i popi³ kieliszkiem cabernet sauvignon. Kiedy ju¿ siê sta³o, co siê mia³o staæ, wyci±gn±³ siê na plecach, po³o¿y³ na piersi ksi±¿kê i list i zacz±³ czekaæ. Okaza³o siê jednak, ¿e zosta³ przewalony na transakcji. W kapsu³kach nie by³o spodziewanych barbituranów. By³y za to jakie¶ dziwaczne psychodeliki, których jeszcze nigdy nie próbowa³ - prawdopodobnie mieszanka, nowy artyku³ na rynku. Zamiast siê spokojnie udusiæ, Charles Freck dosta³ halucynacji
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.