X


- A to niespodzianka - rzek� Druss i Sieben roze�mia� si�...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Pewnie, ale mi�o to s�ysze�. Wys�czy� wino, a potem wsta� i pozbiera� swoje rzeczy. - Dok�d si� wybierasz? - zapyta� Druss. - Nie ja, tylko my. Opuszczamy nasze pokoje. - Podoba mi si� tu. - Owszem, przyjemnie tu. Jednak potrzebujemy snu, a cho� tamci dwaj byli mili, nie ufam ludziom, kt�rych nie znam. Collan wy�le za tob� zab�jc�w, Druss. Bodasen mo�e by� na jego us�ugach, a ten wszarz, kt�ry wyszed� st�d po nim, sprzeda�by w�asn� matk� za z�amanego miedziaka. Dlatego pos�uchaj mnie i ruszajmy st�d. - Wprawdzie spodobali mi si� obaj, ale masz racj�. Potrzebny mi sen. Sieben wyszed� na zewn�trz i zawo�a� jasnow�os� kelnerk�. Wcisn�� jej do r�ki sztuk� srebra i poprosi�, �eby nikomu nie m�wi�a o przeprowadzce - nawet gospodarzowi. Wsun�a monet� do kieszeni sk�rzanego fartuszka i zaprowadzi�a ich na sam koniec galeryjki. Nowy pok�j by� wi�kszy od poprzedniego, sta�y w nim trzy ��ka i dwie lampy. Na kominku u�o�ono drwa, ale nie rozpalono w nim i by�o zimno. Kiedy dziewczyna odesz�a, Sieben rozpali� ogie� i usiad� przed nim, przygl�daj�c si�, jak p�omienie li�� polana. Druss �ci�gn�� buty i kaftan, a potem wyci�gn�� si� na najszerszym ��ku. Zasn�� w mgnieniu oka, po�o�ywszy top�r na pod�odze przy ��ku. Sieben zdj�� pas z no�ami i zawiesi� go na oparciu krzes�a. Kiedy ogie� buchn�� ja�niej, poeta do�o�y� kilka grubych kawa�k�w drewna ze stoj�cego przy palenisku koszyka. Mija�y godziny, w sali poni�ej zapad�a cisza i s�ycha� by�o tylko trzask p�on�cych polan. Sieben by� zm�czony, ale nie spa�. Nagle us�ysza� szmery, ukradkowe kroki wchodz�cych po schodach ludzi. Wyj�� jeden z no�y i podszed� do drzwi, po czym uchyli� je odrobin� i wyjrza� na zewn�trz. Na drugim ko�cu galerii siedmiu ludzi sta�o pod drzwiami ich poprzedniego pokoju. Towarzyszy� im karczmarz. Napastnicy gwa�townym szarpni�ciem otworzyli drzwi i rzucili si� do �rodka, ale zaraz wyszli. Jeden z nich chwyci� gospodarza za koszul� i pchn�� na �cian�. Przera�ony m�czyzna podni�s� g�os i Sieben rozpozna� niekt�re s�owa: �Byli tu... naprawd�... na �ycie moich dzieci... oni... nie zap�acili...�.Sieben zobaczy�, jak obalili karczmarza na pod�og�. Potem niedoszli zab�jcy zeszli po schodach i znikn�li w mroku nocy. Sieben zamkn�� drzwi i wr�ci� do kominka. I zasn��. Rozdzia� 6 Borcha siedzia� w milczeniu, gdy Collan karci� ludzi, kt�rych wys�a� na poszukiwanie Drussa. Stali zawstydzeni przed nim, ze spuszczonymi g�owami. - Jak d�ugo mi s�u�ysz, Kotisie? - zapyta� jednego z nich cichym, nabrzmia�ym gro�b� g�osem. - Sze�� lat - odpowiedzia� m�czyzna stoj�cy na �rodku grupki, wysoki, brodaty pi�ciarz o szerokich barach. Borcha przypomnia� sobie, jak go pokona�. Zabra�o mu to najwy�ej minut�. - Sze�� lat - powt�rzy� Collan. - Chyba przez ten czas nauczy�e� si�, co robi� z lud�mi, kt�rzy wchodz� mi w drog�? - Tak, oczywi�cie. Otrzymali�my te informacje od starego Thoma. Przysi�ga�, �e zatrzymali si� �Pod Drzewem Wisielc�w� - i tak te� by�o. Tyle, �e znikn�li stamt�d po walce z Borch�. Nasi ludzie nadal szukaj�. Z pewno�ci� jutro znajd� ich bez trudu. - Masz racj� - powiedzia� Collan. - Jutro nie b�dzie trudno ich znale��. Sami tu przyjd�! - M�g�by� odda� mu �on� - podsun�� Bodasen, wyci�gni�ty na sofie w drugim ko�cu pokoju. - Ja nie oddaj� kobiet. Ja je bior�! Ponadto nie mam poj�cia, o kt�r� wiejsk� dziewk� mu chodzi. Wi�kszo�� z tych, kt�re zabrali�my, uciek�o, gdy ten szaleniec zaatakowa� ob�z. Pewnie jego �ona skorzysta�a z okazji i opu�ci�a go. - Ja tam wola�bym, �eby taki cz�owiek na mnie nie polowa� - rzek� Borcha. - Jeszcze nigdy mi si� nie zdarzy�o, �ebym tak mocno kogo� uderzy�, a on utrzyma� si� na nogach. - Wracajcie na ulice, wszyscy. Przetrz��nijcie gospody i tawerny przy dokach. Nie mog� by� daleko. I zrozum, Kotisie, �e je�eli jutro on wtargnie do mojego domu, zabij� ci�! M�czy�ni wyszli, pow��cz�c nogami, a Borcha odchyli� si� na sofie, t�umi�c j�k, gdy poczu� przeszywaj�cy b�l, promieniuj�cy od z�amanego �ebra. Musia� wycofa� si� z turnieju, co zrani�o jego dum�. Teraz odczuwa� niech�tny podziw dla m�odego wojownika. Sam r�wnie� dla Carli walczy�by nawet z ca�� armi�. - Wiesz co my�l�? - zacz��. - Co? - warkn�� Collan. - My�l�, �e chodzi mu o t� wied�m�, kt�r� sprzeda�e� Kabuchekowi. Jak jej by�o na imi�? - Rowena. - Zgwa�ci�e� j�? - Nie tkn��em jej - sk�ama� Collan. - W ka�dym razie, sprzeda�em j� Kabuchekowi. Da� mi pi�� tysi�cy w srebrze - tak po prostu. Powinienem by� za��da� dziesi�ciu. - Uwa�am, �e powiniene� zobaczy� si� ze staruch� - poradzi� Borcha
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.