ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Po pięć
tysięcy Żydów, na początek, wpuszczonych do dwudziestu krajów - może nawet
nie wyłączając Palestyny - dałoby w sumie sto tysięcy uratowanych dusz. W
krajach neutralnych zgromadziło się dużo więcej. Jednomyślna decyzja
Aliantów o natychmiastowym udzieleniu im azylu byłaby wstrząsem dla
Niemców. Jak dotąd naziści szydzą sobie z wolnego świata: "Skoro tak się
martwicie o Żydów, to dlaczego ich nie wpuszczacie?" Jedyną odpowiedzią na
to jest wstydliwe milczenie. Z tym trzeba skończyć. Jeśli Ameryka da
przykład, pójdzie za nim dwadzieścia krajów. Niech tylko Alianci pokażą, że
naprawdę przejmują się losem Żydów, a może to przestraszyć hitlerowskich
katów i otwarcia Palestyny będzie jałowa i tym samym do niczego nie
prowadzi.
Wurtweiler przysłuchiwał się ze zmarszczoną brwią, bacznie wpatrzony w
Slote'a, któremu już zdawało się, że go trochę przekonał. - No cóż,
rozumiem pański punkt widzenia - odezwał się wreszcie - i zupełnie się z
panem nie zgadzam. Sto tysięcy Żydów! Kiedy miliony ich czeka zagłada!
Wystarczy, abyśmy te niewielkie siły, jakimi rozporządzamy, zużyli na
poparcie takiego programu, a sprawa Palestyny będzie przegrana. Z pańskich
dwudziestu miejsc azylu i tak wszyscy się w ostatniej chwili wykręcą. A
większość Żydów nie zechce tam wyjechać.
Wurtweiler zapłacił rachunek i pożegnał się jak najprzyjaźniej, całując
żonę i gorąco zapraszając, ażeby Slote jak najszybciej przybył do nich na
kolację do Baltimore.
- Podoba mi się twój mąż - zaryzykował Slote, kiedy kelner dolewał im
kawy.
Selma prawie nic nie zjadła i była bardzo blada. Wybuchła: - On ma złote
serce i włożył fortunę w działalność ratunkową, ale jego syjonistyczne
pomysły to urojenie. Już przestałam się o to spierać. On i jego przyjaciele
są tak pogrążeni w planach, zebraniach, projektach, demonstracjach,
marszach, wiecach i tak dalej! Mają tyle najlepszej woli! I tyle jest
innych komitetów, mających inne plany, zebrania, wiece! A on jest
przekonany, że tamci się całkowicie mylą! Och, ci amerykańscy Żydzi!
Biegają w kółko jak strute myszy, a na wszystko to już za późno. Nie mam do
nich pretensji. Ani do Kongresu, ani nawet do tych z waszego Departamentu
Stanu. Oni nie są źli ani głupi, po prostu ich wyobraźnia tego nie ogarnia.
- Niektórzy są aż nadto źli i głupi.
Uniosła dłoń, protestując. - To Niemcy, Niemcy mordują. I do nich też
właściwie nie można mieć pretensji. Zamienili się w dzikie zwierzęta,
którymi kieruje wariat. Wszystko to jest beznadziejne i straszne. Przykro
mi, że spędziliśmy cały lunch na tej dyskusji. Znowu mi się przyśnią
koszmary. - Przyłożyła sobie palce do skroni i zmusiła się do uśmiechu. -
Co się stało z dziewczyną podobną do mnie? I z jej dzieckiem?
Kiedy odpowiedział, wyraz jej twarzy stwardniał. - Lourdes! Mój Boże!
Więc jest w okropnym niebezpieczeństwie?
- Jest tak samo bezpieczna, jak i nasi pracownicy konsularni.
- Mimo że jest Żydówką?
Slote wzruszył ramionami. - Tak sądzę.
- Będzie mi się śniła. Ciągle śni mi się, że jestem znowu w Niemczech, że
nie wyjechaliśmy stamtąd. Nie potrafię ci opowiedzieć, jakie mam okropne,
okropne sny. Mój ojciec nie żyje, matka jest chora, a ja sama w tym obcym
kraju. Boję się nocy. - Rozejrzała się półprzytomnie po restauracji,
niespokojnie sięgnęła po torebkę i rękawiczki. - Ale niewdzięczność to
grzech. Przynajmniej żyję. Muszę zrobić zakupy. Czy przyjmiesz zaproszenie
Juliusa na kolację u nas w Baltimore?
- Oczywiście - rzekł Slote z przesadną grzecznością.
Spojrzała na niego sceptycznie i z rezygnacją. Już na ulicy odezwała się:
- Twój pomysł co do uchodźców jest niezły. Powinieneś o niego walczyć.
Niemcy już przegrywają wojnę. Wkrótce zaczną się martwić, jak uratować
własną głowę, każdy z osobna. Niemcy mają do tego talent. Gdyby teraz
Ameryka i jeszcze dwadzieścia innych krajów naprawdę wpuściły sto tysięcy
Żydów, te potwory z SS mogłyby się przestraszyć. Może by zaczęli szukać
pretekstów, żeby oszczędzać Żydów i żeby później mogli się tym
usprawiedliwiać. To bardzo rozsądne, Leslie.
- Skoro tak uważasz, dla mnie to też zachęta. - A jest szansa, że tak się
stanie?
- Muszę to sprawdzić.
- Boże ci błogosław. - Wyciągnęła do niego rękę. - Zimna?
- Jak lód.
- Widzisz? Ameryka mnie prawie nie zmieniła. Do widzenia. Mam nadzieję,
że twoja przyjaciółka i jej dziecko uratują się.
Idąc z powrotem do Departamentu Stanu, pod przejaśniającym się błękitnym
niebem, nachylony pod mroźny wiatr, Slote przystanął i zapatrzył się przez
ogrodzenie i zaśnieżony trawnik na Biały Dom, usiłując wyobrazić sobie
Franklina Roosevelta, jak pracuje gdzieś w tym wielkim budynku. Mimo
wszystkich tych pogawędek przy kominku, przemówień, kronik filmowych i
milionów słów, jakie mu poświęcano w gazetach, Franklin Roosevelt wciąż był
dla Slote'a jakiś nieuchwytny. Czy nie kryje się jakiś rys oszustwa w
polityku, którego Europejczycy mogą uważać za wielkiego i humanitarnego
wybawcę, a którego polityka, jeśli Foxy ma słuszność, jest najzupełniej tak
samo zimna i nieludzka jak Napoleona?
Głównym tematem Wojny i pokoju Tołstoja - tak rozmyślał Slote, śpiesząc
dalej - jest to, jak Napoleon w umyśle Piotra Biezuchowa osuwa się z
liberalnego wyzwoliciela Europy w krwiożerczego najeźdźcę Rosji
|
WÄ
tki
|