ďťż

Grzesiek pocztkowo chce wyj[ z domu, wróci do kafejki internetowej

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ale reakcja ojca jest tak niespodziewana, |e wbrew rozsdkowi 76 zostaje. Siada w pokoju z podrcznikiem historii i próbuje zapamita cokolwiek z przeczytanego tekstu. SBowa jednak, ledwie przeczytane, ulatuj gdzie[ w niebyt, bo Grzesiek my[li tylko o tym, co przed chwil zaszBo. Nie wierzy, |e ojciec si zmieniB. Nadzieja na normalne |ycie umieraBa w nim zbyt dBugo. My[li raczej, dlaczego tym razem zareagowaB tak spokojnie. Mo|e dlatego, |e byB trzezwy? Ale on bije i na trzezwo, i po alkoholu. Majc powód i bez powodu, jedyna rzecz, której Grzesiek jest pewien, to ta, |e ojciec bije zawsze. Zawsze, ale nie teraz? Dwadzie[cia minut pózniej dostaje odpowiedz. Kiedy wróciBy matka i Marysia, rozptaBo si prawdziwe piekBo. Ojciec krzyczy, |e nigdy nie ma w domu piwa, |e gówniarze pyskuj zamiast si uczy, |e wszdzie jest brudno i on nie bdzie tego dBu|ej tolerowaB. UsByszawszy przewracajcy si stoBek i krzyk Marysi, Grzesiek wbiega do kuchni. Matka le|y na podBodze, zasBaniajc rkami gBow. Ojciec kopie j po plecach. Grzesiek stara si go oderwa, skupi jego zBo[ na sobie. Marysia ucieka. - Policja? Przyje|d|ajcie natychmiast! Tatu[ nas bije! - sBysz przera|ony pisk z pokoju. Ojciec nieruchomieje, odkrca si na picie, po czym wolno podchodzi do niej. - Co, córeczko?! - mówi sBodko. - Boisz si? - Tak - szepce struchlaBa ze strachu Marysia. - My[lisz, |e moi koledzy przyjad was uratowa?! - wydziera si ojciec. -Nikt nie przyjedzie! Rozumiesz?! Nikt! OdkBadaj sBuchawk! No ju|! Marysia odkBada sBuchawk, patrzc z lkiem w zimne, zBe oczy ojca. Teraz ju| nikt im nie pomo|e. - Chyba bdziesz musiaBa poszuka sobie pracy, Zosiu. - O Matko Przenaj[witsza, co te| pani doktor mówi?! Gdzie| ja teraz prac znajd?! - W innym gabinecie. Dam ci referencje. - E tam, takich jak ja wszdzie peBno. A kogo pani wezmie na moje miejsce? 77 - Nikogo. Mój m| za|daB poBowy gabinetu, a to znaczy, |e musz sprzeda caBy. - A pani doktor, co zamierza ze sob zrobi? - Na razie mam ten kontrakt w Warszawie. - Na razie. A co potem? Nie, tak nie mo|na! Pozbywa si wszystkiego? Z pomoc Bo| jako[ damy sobie rad. A jednak nie przyszedB! ObiecaB i nie przyszedB! Przez osiem godzin, wbrew oczywisto[ci, Musia jednak wierzyBa. O drugiej po poBudniu zdecydowanym ruchem otworzyBa ksi|k telefoniczn. Wie jedynie, jak Grzesiek si nazywa i do której szkoBy chodzi. Zaczyna od szkoBy. - ZespóB SzkóB Numer Dwa, sBucham. - Nazywam si Natalia jakubowska, poszukuj ucznia Grzegorza Walczaka
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.