BiaBo-zBoty ko[cióBek na górce o tej porze jest zupeBnie pusty, a ja czuj si jak wypchana kura w muzeum

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ksidz, który odprawia msz, jest pikny jak hňwňVvňOň, jak apostoB z obrazka. To nieprzyzwoicie by tak piknym ksidzem, |e nawet ciotkom zapiera dech. W nocy [ni mi si, |e umiem lata. Wznosz si do góry i tylko sufit mnie powstrzymuje. Ju| po wszystkim. Wycite. Znowu trzeba byBo godzin czeka, ale asystent profesora byB miBy i co pi minut wystawiaB gBow z gabinetu. - Jeszcze mome ncik. Ju| koDcz. Zaraz bd wolny - zawiadamiaB mnie. ZawiozBa mnie IMajka. BolaBo tylko znieczulenie, ale to w koDcu do wytrzymania, potem ju| nic nie czuBam. Nie pa- 95 trzyBam, oczywi[cie, gadaBam z tym lekarzem przez caBy czas, dopiero po wszystkim zapytaBam: - No i co pan widzi na oko? - Na oko - zawiesiB gBos - na oko to jest takie. - PomachaB mi tym, co wyciB, przed nosem. Spore to nawet byBo. - WyciBem z du|ym marginesem - pochwaliB si. A potem zrobiB mi przyjemno[, bo wypeBniajc papiery zauwa|yB: - Ale tu jest bBd w dacie pani urodzenia. Zapinajc bluzk, zajrzaBam mu przez rami. - Niestety, nie ma bBdu. - Niemo|liwe! To pani w ogóle nie wyglda. - Wiem, wszyscy mi to mówi. Teraz, kiedy wygldam jak Petronela, pocerowana szmaciana lalka od Plastusia, takie gadanie sprawia mi przyjemno[. Przy moim Bó|ku znajduj siedemdziesit |óBtych tulipanów. PoliczyBam. Jem lody, pij sok, troch [pi. Rana lekko szczypie, ale bez przesady. WBa[ciwie caBy czas poleguj, pozwoliBam sobie na to. WyBcznie dlatego, |e Majka na mnie nakrzy-czaBa. - Co ty tak cigle: nic nie boli, czuj si [wietnie, jest OK. Co to, Ameryka czy co? How do you do? Thank you, I atn finel A pojcz im troch, poka|, |e jeste[ chora. Jcze nie umiem, ale pole|e mog. Wyników jeszcze nie ma. MiaBy by po dwóch tygodniach, ale znowu byB najdBu|szy weekend nowoczesnej Europy. Nie denerwuj si, przecie| nie ma czym. Zdjli mi szwy, zgoiBo si Badnie. Tylko moja blizna coraz bardziej przesuwa si na wschód. Pogoda przecudna, ani jednej chmurki. Majka, która od urodzenia ma dziaBk i na niej tyra, mówi, |e jeszcze nie widziaBa, |eby wszystko naraz kwitBo. Normalnie wyBazi z ziemi po kolei, od kwietnia do czerwca, a teraz wybuchBo: kasz- 96 tanowce, bzy, konwalie, jarzbina, magnolia, gBóg, tulipany, irysy, niezapominajki... Mam wznow. I nie mam siBy my[le o niczym innym. Pochodz z caBkowicie spolonizowanego [rodowiska |ydowskiego. Polski byB zreszt jzykiem mojej rodziny. Nawet mojego m|a. Leona Jogichesa, {yda z Wilna, nauczyBam mówi, pisa i my[le po polsku. WybraBam jednak Niemcy, bo tam dziaBaB najsilniejszy ruch robotniczy, a ja byBam socjalistk, odkd zaczBam samodzielnie my[le. Nawet na fotografii maturalnej, podarowanej kole|ance, napisaBam:  Moim ideaBem jest taki ustrój spoBeczny, w którym by wolno byBo z czystym sumieniem kocha wszystkich. D|c do niego i w imi jego, mo|e potrafi kiedy nienawidzi"
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.