ďťż

a także i przez majestat, widoczny w rysach twarzy i powadze oblicza...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wpatrzyli się w nich jakby w posągi i tak stali. Według opowiadań jeden z nich, Marek Papiriusz, laską z kości słoniowej44 uderzył w głowę Galia, który zaczął, gładzić jego brodę (wszyscy wtedy nosili długie brody 45) i przez to wzbudził w nich gniew; jego też pierwszego zamordowano, a następnie wybito innych na ich krzesłach. Po wymordowaniu dostojników nie oszczędzano już nikogo z ludzi, złupiono domy, a po złupieniu podłożono pod nie ogień. [42] Zresztą pierwszego dnia nie szalał pożar w całym mieście, względnie na szerokiej przestrzeni, jak to zwykle ma miejsce w zdobytym mieście; może dlatego, że nie wszyscy pałali żądzą, aby zupełnie znisz- czyć miasto, a może dlatego, że taka była decyzja przywódców Gallów, by tylko pokazać kilka pożarów dla wzniecenia strachu, czyby tym sposobem nie dało się oblężonych, przez ich przywiązanie do własnych sie- 44 laską z kości słoniowej — było to jakby berło ozdobione liśćmi dębowymi, które zwycięski wódz niósł przy odbywaniu tryumfu. w Zwyczaj noszenia brody istniał w Rzymie do w. III. p. n. e. dzib, skłonić do poddania, nie zaś spalić zupełnie wszystkie domy, i by ocalała część miasta stanowiła w ich rękach atut do wywołania zmiany nastroju wrogów. Rzymianie widzieli ze "wzgórza miasto pełne nieprzyjaciół i ich bezustanną bieganinę po ulicach, a gdy w coraz to innej stronie miasta wybuchał jakiś nowy pożar, ani nie mogli pojąć tego w duchu, ani wierzyć swym oczom i uszom. W którąkolwiek stronę zwrócił się krzyk wrogów, płacz kobiet i dzieci, syk płomienia i łoskot walących się domów, zamierali z trwogi o wszystko, ale zwracali w tę stronę swe serca, twarze i wzrok; byli oni niejako wystawieni przez los, by patrzeć na upadek ojczyzny, a nie mogli bronić niczego, co było ich własnością, jak tylko własnych ciał. Los ich był o tyle bardziej godzien pożałowania od losu wszystkich innych kiedykolwiek obleganych, że byli w oblężeniu, odcięci od ojczyzny, a całe swe mienie widzieli w rękach wrogów. Po tak okropnie spędzonym dniu nastąpiła noc równie pełna niepokoju, następnie po nocy nastał taki sam świt; nie było ani jednej chwili, która by nie okazała widoku jakiejś nowej klęski. Nękało ich i przytłaczało tyle nieszczęść — ale chociaż widzieli, że ogień i zagłada zrównały cały Rzym z ziemią, mimo to nie dali się odwieźć od mężnej obrony nędznego i małego wzgórza, które mieli w swych rękach, a które pozostawało jako jedyna ostoja wolności. Ponieważ dzień po dniu działo się to samo, więc nie-jako przyzwyczaili się do nieszczęść, stracili poczucie własnego położenia, a patrzyli tylko na oręż i miecz w ręce, jak na jedyną nadzieję, która im została. [43] Gallowie przez te kilka dni prowadzili daremną wojnę jedynie przeciw domom miasta; wśród pożarów i gruzów zdobytego miasta nie widzieli nic tylko wrogów w pełnym uzbrojeniu, wcale nie złamanych tyloma klęskami i nie mających zamiaru skłonić się do 186 LIWIUSZ: DZIEJE KSIĘGA V, ROZDZ. 43—14 187 poddania, chyba że zmusi ich do tego przemoc; postanawiają więc pokusić się o rzecz ostateczną i przy- puścić szturm na zamek. O brzasku dano hasło i cały tłum ustawia się na Forum w szyku bojowym: następnie wznoszą okrzyk bojowy, czynią osłonę z tarcz nad głowami i pną się pod górę. Ale Rzymianie nie przedsięwzięli przeciw nim niczego lekkomyślnie lub w popłochu; wzmocnili oni posterunki przy wszystkich punktach wejścia, a najbardziej doborowych ludzi ustawili tam, gdzie widzieli posuwające się zastępy i pozwolili wrogowi piąć się w górę; byli bowiem przekonani, że im wyżej na pochyłość wróg wedrze się, tym łatwiej będzie można zepchnąć go po spadzistości terenu. Mniej więcej na środku wzgórza stawili oni opór, a następnie uderzyli na Gallów z pagórka, gdzie ichniej ako samo położenie pchało na wrogów; mordując i strącając w dół rozproszyli Gallów tak, że już nigdy ani ich część, ani wszyscy naraz nie pokusili się o taki rodzaj walki. Zaniechali więc Gallowie nadziei wdarcia się przemocą i z bronią w ręku na szczyt i zabrali się do regularnego oblężenia; do tej pory nie pomyśleli o tym i cały zapas zboża, będący w mieście, zmarnowali w pożarze miasta; ze wsi właśnie w tych dniach cały zapas zboża zabrano do We j ów. A więc postanowili Gallowie podzielić wojsko i częścią sił plądrować sąsiednie narody, a częścią oblegać zamek, tak by oddziały plądrujące wsi dostarczały zboża oblegającym. Do Ardei, gdzie Kamillus żył na wygnaniu, sam los zaprowadził Gallów, którzy oddalili się od Rzymu, by tam poznali rzymskie męstwo
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.