ďťż

Ale to będą cudze słowa...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Przyjdzie oczywiście czas, gdy przeżyje szok, widząc księcia Andrzeja żywego wśród żywych, i zatchnie się z przerażenia i żalu, gdy zrozumie do końca Somsa, gdy poczuje wielką dumę, widząc oślepiające słońce, płonące w niewyobrażalnie skomplikowanej duszy strogowskiego Tokmakowa... Ale to stanie się znacznie później, gdy będzie miał już własne doświadczenia wewnętrznych przeżyć. Co innego Michaił Antonowicz. O, właśnie uniósł głowę i wpatruje się małymi oczkami w ciemność pokoju. Zapewne ma przed sobą tego dziwnie uczesanego pięknisia w dziwnym ubraniu, z niepotrzebnym mieczem za pasem, subtelnego i drwiącego grzesznika, japońskiego Don Juana, dokładnie takiego, jaki wyskoczył spod pióra genialnej Japonki w pałacu i wyruszył w niewidzialną podróż po świecie, póki nie znaleźli się dla niego genialni tłumacze. Michaił Antonowicz widzi go teraz tak, jakby nie dzieliło ich dziewięć wieków i półtora miliarda kilometrów, ale widzi go tylko on. Jura zobaczy to wszystko za jakieś pięć lat, gdy w jego życie wejdzie Tokmakow, Forsyte'owie, Katia z Daszą i wielu, wielu innych... Ostatni odkrywca umarł pod zatkniętą flagą i ekran zgasł. Jura ściągnął z karku fonodemonstrator i w zadumie powiedział: - Wspaniały film. - Cudo - odezwał się poważnie Żylin. - A jacy ludzie! - Jura pociągnął się za sterczące na czubku głowy włosy. - Jak stalowa klinga... Herosi. Tylko Praskowina jakaś taka nienaturalna. - Taak, chyba tak. -Ale za to Sanders! Jaki podobny do Władimira Siergiejewicza! - Mnie oni wszyscy przypominają Władimira Siergiejewiczapowiedział Żylin. - No co wy! - Jura obejrzał się, zobaczył Michaiła Antonowicza i jego głos zmienił się w szept: - Pewnie, że są prawdziwi i czyści, ale... - Chodźmy lepiej do mnie - zaproponował Żylin. Wyszli z mesy i skierowali się do kajuty Żylina. - Wszyscy byli wspaniali - mówił Jura - ale Władimir Siergiejewcz to zupełnie inny człowiek, potężniejszy, ważniejszy... Weszli do pokoju. Żylin siadł i patrzył na Jurę. - A jakie bagna! - ciągnął Jura. - Jak to fantastycznie zrobione - brązowa ciecz z ogromnymi białymi plamami, i lśniącą śliską skórą w trzcinach... I krzyk dżungli... - Zamilkł nagle. - Wania - powiedział ostrożnie po chwili - widzę, że wam nie za bardzo się podobało?... - No coś ty! - zawołał Żylin. - Tylko ja już widziałem ten film, no i za stary jestem na te wszystkie bagna. Sam po nich chodziłem i wiem, jak tam jest naprawdę. Jura wzruszył z niezadowoleniem ramionami. - Uwierz mi, przyjacielu, nie o bagna tu chodzi - Żylin odchylił się na oparcie fotela i przyjął ulubioną pozycję: odchylona głowa, palce splecione na karku i rozłożone łokcie. - Nie myśl, że to aluzja do różnicy wieku pomiędzy nami. Nie. To przecież nieprawda, że bywają dzieci i bywają dorośli. Nie. Tak naprawdę jest to znacznie bardziej skomplikowane. Bywają dorośli i dorośli. Na przykład ty, ja i Michaił Antonowicz. Powiedz, czy będąc zdrowym na umyśle, zacząłbyś czytać Opowieść o księciu Genjil Widzę odpowiedź twą na licu twym. A Michaił Antonowicz czyta ją już piąty raz. A ja po raz pierwszy odkryłem całe to piękno dopiero w tym roku... - Żylin zamilkł na chwilę, po czym wyjaśnił: - Piękno książki, oczywiście. Piękno Michaiła Antonowicza odkryłem znacznie wcześniej. Jura patrzył na niego z powątpiewaniem. - No, ja wiem, że to klasyka i tak dalej - oznajmił. - Ale nie czytałbym Genji pięć razy. Tam wszystko jest takie poplątane, skomplikowane... A życie jest proste, znacznie prostsze niż piszą w księżkach. - Życie jest złożone - powiedział Żylin. - Znacznie bardziej złożone, niż pokazują to filmy takie jak Pierwsi odkrywcy. Jeśli chcesz, spróbujemy to omówić. Weźmy Sandersa. Ma żonę i syna. Ma przyjaciół. A jednak z taką łatwością idzie na śmierć. Ma sumienie. I tak lekko prowadzi na śmierć swoich ludzi... - Zapomniał o tym wszystkim, bo... - O tym, Jurik, nie zapomina się nigdy. I w filmie powinno być nie to, że Sanders umarł śmiercią bohatera, a to, że zapomniał. Jego śmierć była pewna, przyjacielu. Tego w kinie nie ma, dlatego wszystko wydaje się proste. A gdyby było, film wydałby ci się nudny. Jura milczał. - No? - spytał Żylin. - Może - przyznał z niechęcią Jura. - Aleja i tak uważam, że na życie trzeba patrzeć prościej. - Przejdzie ci - obiecał Żylin. Zamilkli. Żylin zmrużył oczy, patrzył na lampą. - Jest tchórzostwo, jest bohaterstwo, jest praca - ciekawa i nieciekawa - powiedział Jura. - Czy trzeba to wszystko plątać, brać tchórzostwo za bohaterstwo i na odwrót? - A kto tak plącze, kimże jest ten łajdak? - wykrzyknął Żylin. - Ja tylko ogólnie powiedziałem, jak to się dzieje w niektórych księżkach - zaśmiał się Jura. Wezmą jakiegoś typa, będą się nad nim roztkliwiać i potem wychodzi, że to "piękny paradoks" albo "postać pełna sprzeczności". A to zwykły typ. Tak jak ten Genja. - Wszyscy jesteśmy po trochu końmi - powiedział przenikliwie Żylin. - Każdy z nas jest koniem na swój sposób. To życie wszystko plącze. Jego Wysokość Życie. To błogosławione łajdactwo. Życie zmusza dumnego Jurkowskiego, by prosił nieustępliwego Bykowa. Życie zmusza Bykowa, żeby odmówił swojemu najlepszemu przyjacielowi. Kto z nich jest koniem, to znaczy typem? Życie zmusza Żylina, który absolutnie zgadza się z żelazną linią Bykowa, do stworzenia bajki o gigantycznej fluktuacji - przynajmniej w ten sposób może wyrazić swój protest przeciw samej nieugiętości tej linii. Żylin też jest typem. Wciąż rozrzewniony, ponadto brak mu stałości przekonań. A znamienity spawacz próżniowy Borodin? Czy to nie on widział sens życia w tym, żeby złożyć się na odpowiednim ołtarzu? I kto zachwiał nim, nie logiką, a tylko wyrazem twarzy? Zdemoralizowany oberżysta z Dzikiego Zachodu. Zachwiał? - N-no, w pewnym sensie... - I czy ten Borodin nie jest typem? Czy życie jest proste? Wybrał zasadę i dalej jazda. Ale zasady dlatego są dobre, że się starzeją. Starzeją się szybciej niż człowiek, więc człowiekowi zostają tylko te, które podyktowała sama historia. W naszych czasach historia okrutnie oznajmiła Jurkowskim: basta! Żadne odkrycia nie są warte jednego ludzkiego życia. Ryzykować życiem można tylko w imię życia. Nie wymyślili tego ludzie, lecz podyktowała historia, ludzie tylko zrobili tę historię. Ale tam, gdzie zasada ogólna zderza się z zasadą osobistą - tam kończy się życie proste i zaczyna złożone. Takie właśnie jest życie. - Tak - powiedział Jura
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.