ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ona powiedziała tego! krzyknął zdenerwowany czarodziej. Ślepa wieszczka
powiedziała tego! Zdrajca wobec Lloth jest poszukiwany przez tego, kto nienawiść największą
doń czuje! Harkle przerwał i wydał z siebie głośne, przeciągłe westchnienie. Rozległ się syk
i z jego kieszeni zaczęła się wydostawać strużka szarego dymu.
Och, na bogów jęknął czarodziej.
Drizzt i Catti-brie zerwali się nagle, bardziej z powodu zaskakująco trafnego rozumowania
czarodzieja niż trwającego przedstawienia z dymem.
Jakiego wroga, Drizzcie? Harkle naciskał z całą pilnością, bowiem zaczął nagle
podejrzewać, że ma mało czasu.
Tego Catti-brie powtarzała raz za razem, starając się pobudzić swą pamięć. Jarlaxle?
Kto najbardziej potępiony przypomniał jej Harkle.
A więc nie najemnik powiedział Drizzt, bowiem doszedł do wniosku, że Jarlaxle nie jest
tak zły jak inni. Może Berg'inyon Baenre. Nienawidzi mnie od czasu nauki w akademii.
Myślcie! Myślcie! Myślcie! wrzeszczał Harkle, gdy z jego kieszeni uniósł się wielki kłąb
dymu.
Co palisz? zażądała odpowiedzi Catti-brie, starając się przyciągnąć czarodzieja do siebie,
by lepiej się przyjrzeć. Ku jej zdumieniu i przerażeniu, jej dłoń przeszła przez niezbyt już
cielesną sylwetkę maga.
Nie przejmuj się tym! warknął do niej Harkle. Myśl, Drizzcie Do'Urdenie. Jaki wróg,
który jest najbardziej potępiony, który gnije w wirującej głębi Otchłani, nienawidzi cię ponad
wszystko? Jaka bestia musi być uwolniona, którą tylko ty możesz uwolnić? głos Harkle'a
wydawał się zamierać, gdy jego sylwetka poczęła znikać.
Przekroczyłem ograniczenia mojego czaru czarodziej starał się wyjaśnić swym
przerażonym towarzyszom. Tak więc wychodzę z tego, obawiam się, odesłany...
Nieoczekiwanie głos Harkle'a wrócił z mocą.
Jaka bestia, Drizzcie? Jaki wróg? I Harkle zniknął, po prostu zniknął, pozostawiając
Drizzta oraz Catti-brie wpatrujących się bez wyrazu w małą komnatę.
Ostatnie wołanie, gdy Harkle znikał z pola widzenia, przypomniało Drizztowi o innej okazji,
kiedy to słyszał tak odległy krzyk.
Errtu wyszeptał bez tchu drow. Potrząsnął głową, wymawiając tę oczywistą odpowiedź,
ponieważ, choć rozumowanie Harkle'a wydawało się rozsądne, nie miało to dla Drizzta sensu, nie
w kontekście poematu.
Errtu powtórzyła Catti-brie. On z pewnością nienawidzi cię ponad wszystko, a Lloth
najprawdopodobniej zna go albo wie o nim.
Drizzt potrząsnął głową.
To niemożliwe, bowiem nigdy nie spotkałem tanar'ri w Menzoberranzan, jak oznajmiła
ślepa wieszczka.
Catti-brie rozmyślała nad tym przez chwilę.
Ona nie powiedziała Menzoberranzan rzekła młoda kobieta. Ani razu.
W domu... zaczął recytować Drizzt, lecz niemal zakrztusił się tymi słowy, nagłym
uświadomieniem sobie, że ich znaczenie może nie być słuszne.
Catti-brie również to wychwyciła.
Nigdy nie nazywałeś tego miejsca swym domem powiedziała. I mówiłeś mi, że
pierwszym domem dla ciebie...
Była Dolina Lodowego Wichru rzekł Drizzt.
I właśnie tam spotkałeś Errtu i zrobiłeś sobie z niego wroga stwierdziła Catti-brie
i Harkle Harpell wydał się w tej chwili naprawdę mądrym człowiekiem.
Drizzt skrzywił się, pamiętając dobrze moc i niegodziwość złego balora. Tropiciel czuł ból,
myśląc o Zaknafeinie w szponach Errtu.
* * *
Harkle Harpell podniósł głowę z wielkiego biurka i przeciągnął się z donośnym ziewnięciem.
Och tak powiedział, rozpoznając rozłożoną przed nim na biurku stertę pergaminów.
Pracowałem nad moim czarem.
Harkle przejrzał je i zbadał uważniej.
Mój nowy czar! krzyknął radośnie. Och, nareszcie skończony, mgła losu! Och zabawo,
och szczęśliwy dniu! Czarodziej zeskoczył z krzesła i zakręcił się po pokoju, rozpościerając
szeroko swe obszerne szaty. Po tak wielu miesiącach wyczerpujących badań jego nowy czar był
nareszcie skończony. Przez umysł Harkle'a przetoczyły się możliwości. Może mgła losu zabierze
go do Calimshanu, na spotkanie z pashą, może na Anauroch, wielką pustynię, a może na
pustkowia Yaasy. Tak, Harkle chciałby udać się do Yaasy i poszarpanych Gór Galena.
Muszę dowiedzieć się więcej o Galenach i skupić się na nich w pełni, gdy będę rzucał czar
powiedział sobie. Tak, tak, na tym polega sztuczka. Strzeliwszy palcami, czarodziej
podbiegł do swego biurka, pieczołowicie wybrał i ułożył liczne pergaminy długiego
i skomplikowanego czaru i umieścił je w szufladzie. Następnie wypadł na zewnątrz, kierując się
do biblioteki Bluszczowej Posiadłości, aby zebrać informacje na temat Yaasy i pobliskiej
Damary, osławionych Ziem Krwistego Kamienia. Ledwo mógł utrzymać równowagę, tak
podniecony był tym, co uważał za pierwsze rzucenie swego nowego czaru, ukoronowanie
miesięcy pracy.
Bowiem Harkle nie pamiętał pierwszego rzucenia. Wszystko z ostatnich kilku miesięcy
zostało wymazane z jego umysłu w równym stopniu, jak ze stronic zaczarowanego dziennika,
towarzyszącego czarowi, które znów były teraz czyste. Z tego, co Harkle wiedział, Drizzt i Catti-
brie pływali w pobliżu Waterdeep, ścigając piratów na statku, którego nazwy nie znał.
* * *
Drizzt stał obok Cadderly'ego w kwadratowym pomieszczeniu, wspaniale udekorowanym,
choć bez żadnego mebla. Wszystkie ściany były z wypolerowanego, czarnego kamienia, nagie,
nie licząc wygiętych żelaznych kinkietów, po jednym dokładnie na środku każdej ze ścian.
Zatknięte w nich pochodnie nie płonęły, a przynajmniej nie konwencjonalnie. Były wykonane
z czarnego metalu, nie drzewa, a na czubku każdej zatknięta była kryształowa kula. Światło
wyglądało na to, że Cadderly jest w stanie przyzwać światło w dowolnym wybranym kolorze
emanowało właśnie z tych kuł. Jedna jaśniała teraz czerwienią, inna żółcią, a dwie zielenią, dając
pomieszczeniu dziwną fakturę kolorów i głębi, gdzie niektóre odcienie wydawały się wnikać
głębiej w szklistą powierzchnię wypolerowanych ścian niż inne.
Wszystko to zwróciło na chwilę uwagę Drizzta, stanowiąc widok robiący naprawdę spore
wrażenie, jednak to podłoga najbardziej zdumiała mrocznego elfa, który podczas siedmiu dekad
swego życia widział tak wiele wspaniałych rzeczy. Obwód podłogi był czarny i szklisty, jak
ściany, lecz większość jej powierzchni zajmowała mozaika, składający się z dwóch linii okrąg.
Przestrzeń pomiędzy liniami, szeroka mniej więcej na trzydzieści centymetrów, była wypełniona
tajemnymi runami. Wewnątrz wyryto znak, którego gwiaździste końce dotykały wewnętrznego
kręgu. Wszystkie te rysunki zostały wycięte w podłodze i wypełnione pokruszonymi klejnotami
o różnych barwach. Szmaragdowy run znajdował się obok rubinowej gwiazdy, a obydwa
mieściły się między bliźniaczymi, diamentowymi liniami zewnętrznych kół
|
WÄ
tki
|