ďťż

Zamieszkałem u Cypriana, przyjaciela aktora z łapami owłosionymi jak małpa, którego sfotografowano kiedyś w ogrodzie zoologicznym i podpisano pod zdjęciem: "Skąd...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Na zdjęciu Cyprian trzymał w ręku czekoladowego loda Pingwin, Cyprian, zapatrzony w iskające się szympansy. Mój przyjaciel Cyprian, ten, który pierwszy przyniósł mi wiadomość o śmierci mojego ojca. Pamiętam jak trzymał w tej swojej owłosionej, małpiej ręce szklankę wody, nad którą tańczyła śmierć ojca. Zamieszkałem w jego małym pokoiku ze ślepą kuchnią, gdzie trzydzieści trzy razy dziennie zderzaliśmy się tyłkami, przechodząc od okna do drzwi i od drzwi do okna, recytując fragmenty mistrzów. ~ Masz duszę, Adzik... Pokazywał mi małe książeczki o sztuce słowa mówionego i godzinami powtarzał razem ze mną, dotykając grubymi paluchami m°jej twarzy: ~ Tu, tutaj musisz czuć swoje rezonatory! Wibratoooryy! YYY... -A-E-I-O-U-Y. , ~ To wszystko? Reszta to dusza, przyjacielu, dusza. Cyprian, mój chagallowski święty z workiem czarodziejskich Słów. Cyprian, który pozwolił mi zobaczyć teatr inaczej, ten sam Przecież teatr z tych niedawnych moich wałkońskich lat. Skryty za filarem balkonu słuchałem czarodziejskich słów, pa- 105 trzyłem na królewskie gesty i diabelskie podskakiwania, na łzy rozpaczy i łzy miłości powtarzane niezmiennie tak samo każdego wieczora, gdy niewiedzące oko publiczności czekało na kolejne oczarowanie. Cyprian mistrz. Cyprian arcymistrz. Cyprian... Umarł na scenie przewracając krzesło. Recytował monolog o śmierci: Tamten człowiek z uśmiechem Mony Lisy. Tamten człowiek oparty o kamień - To OBCY. A oto JA. Wypełniony miłością po horyzont. Oto ja, zanurzający w gęstwę traw Ręce żywe Oczy rozjarzone Stopy prędkie jak latawce. Oto ja - wypełniony miłością po horyzont. I on - ten OBCY, oparty o kamień. On - z uśmiechem Mony Lisy. "Oto wyspa szczęśliwa". Biegnę. Kogoś szukam. Wołam. Biegnę. Odwracam głowę - znów biegnę. I on - ten OBCY, oparty o kamień. On - z uśmiechem Mony Lisy. " "Oto wyspa szczęśliwa". Znów biegnę. I tylko stosy wypalonych serc Wilcze wycie Upadam Ktoś mnie podnosi ; Ale ja nie mogę już biec.. Jeszcze krzyczę Głośniej Głośniej 106 Głośniej! - mówi on, ten OBCY, oparty o kamień. On - z uśmiechem Mony Lisy. "Oto wyspa szczęśliwa... - ZIEMIA..." Potem-NIC Tylko ręce Wędrujące Ślepe - Grzebiące w kamieniach. • Wtedy podchodzi tamten OBCY człowiek, I delikatnie !,,"; Przykleja mi uśmiech - Mony Lisy... Teatr... Wszyscy myśleliśmy, że to aktorska sztuczka, a on oparł się o krzesło, potem gwałtownie przechylił do tyłu i upadł na deski sceny... I umarł. Cyprian... i rzymykam oczy i w tych światłach rozedrganych, w tym strumie-| niu koloru inna twarz aktora. Twarz ojca... Jego słowa: "Miła postaci ojczyzny, Jakżeś czułym sercom droga! Dla ciebie rany i blizny, Ani śmierć sama nie sroga"1. Tamten czas... Dawny czas. Siedzieliśmy z Isią zasłuchani w poezje, w te słowa ojca, wpatrzeni w jego usta, które wybuchały potokami srebrnych kropelek, a one przysiadały ze strachu na łagodnym powietrzu i opadały wolno jak czarodziejskie bańki na sosnową podłogę. Siedzieliśmy zasłuchani w melodię mazurków i walców, które prędkie palce ojca płoszyły z klawiatury, a potem jeszcze te słowa, te słowa, tak mało wtedy dla nas zrozumiałe: ojczyzna, naród, wolność. Słowa, które budziły drzemiącą niecierpliwość, gdy za otwartym oknem rozlegał się przeciągły gwizd Janka-Cincilin. - Adzik, Hela-Adolfek naskarżyła o zabawie w grube-cienkie! - Podłączymy ją jak Irusię. - Zobaczymy czy zaświeci. Miedziany drucik do klamki, koniec drucika do prądowego gniazdka i krótkie trzy dzwonki do starej Helci. - Fafluchte! Skurwenseny jedne. Tojfle przeklęte! Cud najpiękniejszy, jak ten z opowieści dziadka Józefa, który gonił bolszewików do rzeki, nad którą ukazała się Niebieska Panienka. Telepanie straszliwe i taniec na dwieście dwadzieścia woltów. - Zaświeciła! Jak Boga Jedynego, zaświeciła... Cud prawdziwy! Helcia jak lampion... Jak Niebieska Panienka znad rzeki. Helcia-Adolfek trzymała złocistą klamkę i tańczyła na paluszkach taniec św. Wita, jak jaka rosyjska balerina. Opowiadała potem nasza babcia Helena babce Łucji o tym naszym ukaraniu swędzącego jęzora Heli-Adolfka. - Cóż to, moja Łucjo, od tej zabawy z ciuliczkami krzywda się komu wielka stała? - Co też, Heleno, opowiadacie, toż to pieronowe antychrysty, diobły rogate. Dejcie ino pozór jak im matka rzyć przetrzepie. Przetrzepała. Kablem od żelazka, na goły tyłek, przewieszony na kręcącym się stołeczku od pianina. - Jasne cholery, dam ja wam grube-cienkie. Już ja wam dam. Opowiedziałem o tym świecącym lampionie, Heli-Adolfku, Cyprianowi i postanowiliśmy, że odtworzymy ten kawał na scenie jednemu z aktorusów-szmirusów, który żył dowcipami. "Umierał", kiedy na scenie działo się normalnie, po bożemu, jak mawiał. Niestety, największy dowcip wymyślił Cyprian, oparł się o krzesło i odszedł stąpając po mlecznej drodze, przynależnej wyłącznie artystom. Odszedł w poszukiwaniu swoich trzydziestu trzech niepokojących go galaktyk... Cyprian... 1 Jakub Jasiński "Pisma" 108 trzy krótkie haki w dołek i z łokcia, w przychyloną ku ziemi głowę. - Przestań! - Zasraniec germański! - Zostaw do cholery. - Flagę będzie rzucał na ziemię? - Zostaw, proszę... - Sztandar będzie po ziemi, kurwa niemiecka? Polskę? - Adzik, ty durna, nadziana agitką pało. , - O co ci chodzi! - Adzik, ty naiwniaku. - Co jest grane? - Fałszywa melodyjka, chłopcze. - Przestań z ogródkami. Jaśniej, Cypek, jaśniej. Odsunął mnie Cypek gwałtownie i podał rękę chudemu referentowi z teatralnej biblioteki, którego przezywaliśmy Wolfgangiem- -Płucnikiem, a który leżał teraz na ziemi, a raczej na pogniecionej biało-czerwonej i trzymał się rękami za głowę. - Nic ci nie jest, Wolfgang? - Wszystko dobrze, wszystko dobrze, Cyprian. - Zaprosimy Adzika na górkę i wszystko mu opowiemy, a potem on cię przeprosi. - Nie trzeba przepraszać. Nie trzeba, jeśli się nie wie. 110 Rzucił Wolfgang w błoto biało-czerwoną flagę, widząc nadlatujące nad nasze miasteczko samoloty
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.