ďťż

Wydają się gruboskórnymi barbarzyńcami, chociaż otrzymali pewne podstawy cywilizacyjne od swych sąsiadów z Mongolii...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Umieli pisać, pod warunkiem że nie chodziło o długie teksty, gdyż ich literacka wena szybko się wyczerpywała. Pozostawili po sobie sporo drobnych tekstów żałobnych, które niewiele się różnią od pozostawionych przez ich nieznanych sąsiadów na terenie dzisiej- szej Tuwy. Przez długi czas uważani za lud bardzo starożytny, są raczej ludem archaicznym ze względu na ubogą kulturę i brak innych praktyk kultowych poza szamanizmem. Wbrew temu, co mogłaby sugerować niestaranna lektura inskrypcji z Sudżi, nie zostali ani trochę zarażeni manicheizmem Ujgurów. Ich najstarsza pisemna pamiątka, ta znad Ujbatu l, pochodzi prawdopodob- nie z VIII wieku, najświeższe: z Ałty Kół 2, znad Ujbatu 3 i wspomniana już Sudżi, datowane są na koniec IX - początek X wieku. Inskrypcje te, dość cenne dla badacza kultury, nie mają żadnej wartości źródłowej dla badacza dziejów, zwłaszcza że są często trudne do odczytania i pełne luk. Nie wiemy więc prawie nic o tym, czego dokonali Kirgizi na terenach przez siebie podbitych, chyba tylko to, że spowodowali ich nawrót do barbarzyństwa. Okazali się niezdolni do utrzymania nad Orchonem i w 924 przegnali ich stamtąd nowi przybysze, tym razem lud protomongolski, Kitanowie lub Kitajowie. Wycofali się spokoj- nie tam, skąd przyszli, by dalej prowadzić swoje pierwotne życie aż do czasów współczesnych. Stary i święty kraj Ótiiken nie będzie już nigdy więcej należeć do Turków, lecz do Mongołów. Protomongolskie państwo Kitanów Do tej pory ekspansję Kitanów powstrzymywała potęga Turkutów i Mongo- łów. Ułatwiła ją słabość Kirgizów. W latach 907-926 dochodzi do zjednoczenia plemion kitańskich pod wodzą A-pao-ki, który wkracza do Mongolii, otwierając swym następcom drogę do północnych Chin. Cesarz chiński szybko zrezygno- wał z terenów położonych na północ od Żółtej Rzeki, a Kitanowie zajmują miejsce wśród oficjalnych dynastii pod nazwą Liao. Dawniej uczniowie Ujgu- rów, w ciągu kilku pokoleń ulegną schińszczeniu i osłabieniu. Zaatakuje ich 98 Ku oazom modlitw z boku wywodzące się z Mandżurii plemię Dżurdżenów, które w 1125 wkro- czy do Pekinu, by dokończyć dzieła zniszczenia. Nazwa Kitanów przetrwała w używanej przez różne ludy nazwie Chin: Kitaj (Kytaj, Kitad itp.), która upo- wszechniona w Europie przez Marco Polo długo rozbudzała fantazję ludzi zachodu! Jeśli weszli w orbitę naszych zainteresowań, chociaż nie są Turkami, to z jednej strony dlatego, że stanowią zapowiedź przyszłego pojawienia się potęgi mongolskiej, tak ważnej w dziejach Turków, z drugiej zaś dlatego, że sądzone im było odegrać pewną rolę w świecie tureckim. Kiedy bowiem w 1125 roku wypę- dzono ich z Chin, nadzwyczajny przypływ energii każe im wrócić do koczow- nictwa. Przemierzą całą Azję Środkową, ażeby w północno-wschodniej części późniejszego rosyjskiego Turkiestanu założyć w latach 1130-1135 państwo bud- dyjskie, znane pod nazwą państwa Karakitajów (Czarnych Kitajów). Powrócimy do nich w dalszej części. Mongolia po upadku Kirgizów W północnej Mongolii, na terenach, które można określić jako pierwszą Turcję, po odejściu Kirgizów zrobiło się pusto. Nie zgodzili się tam powró- cić Ujgurzy mimo propozycji uczynionej im przez Kitanów; ci z kolei nie czuli się na siłach kontrolować ziem, których byli panami, ponieważ wybrali życie w Chinach, a tamtejsze pastwiska nie pozwalały na utrzymanie efektyw- nej jazdy. Mongolizacja dokonuje się poprzez stopniowy napływ Protomongołów, ludów koczujących do tej pory głównie w Mandżurii, czyli na wschodnich kresach Mongolii, skąd główna ich siła jako awangarda wyemigrowała właśnie do Chin. Spychając prawdopodobnie osłabione plemiona tureckie, koczownicy mongolscy zasiedlali powoli - choć dokładnie nie wiadomo, jak i kiedy - ziemie, które będą nazywane ich imieniem być może już na początku X lub dopiero w XII wieku. W każdym razie, kiedy Czyngis Chan rozpoczynał swą niebywałą karierę, mongolizacja była jeszcze daleka od zakończenia i wielki zdobywca miał przede wszystkim do czynienia z ludami tureckojęzycznymi. Pierwsi przybyli Tatarzy znad dolnego biegu Kerulenu, tak barbarzyńscy, że trudno stwierdzić, czy byli Mongołami w trakcie sturczania się, czy też Turkami w trakcie mongolizacji. Od początku czasów historycznych odgrywali pewną rolę w państwach tureckich, zagrażając zwłaszcza Turkutom. Potem zjawili się Najmanowie, językowo również w połowie drogi: mówili wprawdzie po turecku, ale nazwa tego ludu Nagman - „Osiem" jest czysto mongolska. Rozciągnięci pomiędzy Kobdo a górną Selengą, znajdowali się pod Mongolia po upadku Kirgizów 99 wpływem kultury ujgurskiej, wyznając częściowo nestoriańskie chrześcijaństwo, częściowo szamanizm. Byli jeszcze Kereici (Keraici), którzy doszli do największej potęgi na początku XII wieku. Ich wódz nosił podwójny tytuł: chiński - króla (wang) i turecki - cesarza (chan), i stąd znano go jako Wang-chana lub Ong-chana. U niego właśnie jako wasal przejdzie chrzest bojowy Czyngis Chan. Kereici wraz ze swym księciem, Markusem, nawrócili się około roku 1000 na chrześci- jaństwo; wyznawców tej religii miało być około dwustu tysięcy. I wreszcie Onguci, w większości również chrześcijanie. Obozowali wzdłuż Wielkiego Muru, pomiędzy Ordos a Liao-ho. Historycy dopatrują się w nich potomków Sza-t'o*, ludzi pustyni, którym przypadło w udziale przeprowadze- nie ostatniej czysto tureckiej kampani w Chinach. Czy wszystkie te ludy były rzeczywiście chrześcijańskie lub tylko chrystia- nizowane, pozostaje do dzisiaj zagadką, taką samą jak w średniowieczu, gdy wieści o tym dotarły na zachód. Zapewne jednak to nie one dały początek legendzie o Księdzu Janie, krążącej wówczas po Europie i bulwersującej jej mieszkańców**; legenda ta zrodziła się prawdopodobnie pod wpływem bud- dyjskiej inwazji Karakitajów, ale tajemnicze wieści o chrześcijańskich Tatarach pozwoliły jej się umocnić i przetrwać
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.