ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
To było poniekąd
obowiązujące. Wyjątek stanowił może Talleyrand ale on nie był przyjacielem
niczyim.
Formalnie i jakby urzędowo okazywał przyjaźń gospodyni domu, a ten to afekt,
obok
wysokiego stanowiska, dawał mu kartę wstępu do siostrzenicy króla polskiego.
Książę Józef więcej słuchał, niż mówił. Przybywał po wiadomości, nie z
wiadomościami.
Słuchał pilnie, z głębokiem, lecz ukrytem wzruszeniem. Dla Francuzów zamysły
Napoleona
mogły być tylko nową kombinacją polityczną, nowym hazardem, może tylko nową
igraszką;
jemu, przedstawicielowi Polski, chodziło jak w bajce Krasickiego o
życie"...
Wyrozumiał niebawem książę, że w salonie siostry, przeważają prądy
przeciwwojenne.
Zgromadzili się tu ludzie starsi, doświadczeni, rozważni. Prawość i szczerość
przekonań,
wypróbowany patrjotyzm, pozwalały im przekonań swych nie taić. Wypowiadali je
nawet w
oczy gromowładnemu Cesarzowi. Słuchano ich bez gniewu, lecz z lekkiem tajonem
zresztą lekceważeniem...
W pałacu pani referendarzowej rodziły się surowe, prorocze, do rdzenia rzeczy
sięgające
krytyki. Sprawiały one później niemało niepokoju w Tiuilerjach (przezwanych
Pałacem
Rządowym"), w Saint-Cloud nawet w Malmaison. Dla gości tutejszych nie istniał
najjaśniejszy pan", ani wielki Napoleon" znali tylko Jego", tak samo
zupełnie, jak
goście z pod Pępuszka" i całe Księstwo Warszawskie.
Poważni mężowie zabierali głos kolejno, uroczyście przez innych słuchani.
Książę Winczency mówił:
Nie trzeba nadużywać siły. I nie trzeba dziwić się, gdy nadużycie wywoła
odwet. Jeśli kto
nie tylko rozszerza swą władzę na cały kontynent, lecz zagarnia jeszcze
posiadłości swego
sprzymierzeńca, jakież ma prawo wypowiadać temu ostatniemu wojnę? I za cóż ona?
Za to,
że sprzymierzeniec zobowiązaniom swym rzekomo uchybił, że systemu
kontynentalnego nie
popiera... Gdy wojska francuskie zalewają. całą Europę, jest to rzecz godziwa,
ale gdy Car
armję swą zbroi, nazywa się to casus belli. Poczytując własną ambicję za cnotę,
czyż można
w ambicji cudzej dopatrywać się grzechu?
Hrabia de Segur dalej myśl towarzysza rozwijał.
A sprzymierzeńcy? Na jakich sprzymierzeńców On" liczy ? Kto uczynił
sprzymierzeńca
wrogiem, czyż potrafi wrogów zrobić sprzymierzeńcami ? Dziś zachciało mu się
zdjąć pęta z
Niemiec i pójść z niemi ręka w rękę. Zapomniał, że ten kraj dyszy nienawiścią,
którą tylko
siła trzyma na wodzy. I właśnie środkiem tego kraju biec ma linja pochodu i
działań
wojennych najdłuższa, jaka istniała kiedykolwiek ! Środkiem kraju, gdzie żądza
zemsty tai
się na każdym kroku, jak ogień wulkanu, zlekka tylko popiołami nakryty!...
Ognisko opozycji podsycił de Froiul nowem zarzewiem.
Oparł wszystko na armji niechże posłucha jakie odzywają się wśród niej
pomruki...
Wodzowie twierdzą, że najlepszy żołnierz pozostał w Hiszpanji. Oddziałom, zbyt
często
świeżymi rekrutami zwiększanym, spójności brak, Ludzie tych samych pułków nie
znają się
ze sobą; żaden nie wie, czy w niebezpieczeństwie mógłby liczyć na towarzysza.
Pierwsze,
najdobrańsze szeregi napróźno osłaniać bądą słabość drugich i trzecich. Już
dziś, z powodu
przedwczesnych poborów, wielu niedojrzałych rekrutów upada pod ciężarem karabinu
i
tornistra...
Do rozmowy wmieszała się jedna z dam, potrząsająca obfitym przy zawoju
pióropuszem.
Ach, mój książę! mój hrabio! sznurując usta, zaszczebiotała czyż nie
wiecie, że on na
wszystko znajdzie odpowiedź. W tych dniach hrabia Mollien, jako minister,
przedstawiał mu
niepewny stan skarbu. Najjaśniejszy panie mówił finanse Francji potrzebują
spoczynku". Wiecie jak mu odpowiedziano ? Dla finansów, potrzebujących
spoczynku, nic
niema korzystniejszego nad wojnę!"
Lekki, zaledwie dostrzegalny uśmiech przemknął po ustach wytwornego zebrania.
Nie
uśmiechnęli się tylko: Talleyrand i książę Józef.
Długo jeszcze toczyła się rozmowa o tym przedmiocie niewyczerpanym. Każdy i
każda
znaleźli do przytoczenia coś, co było piaskiem, sypanym na niecony przez cesarza
płomień.
Dyplomata prawił tylko zdawkowe, dwuznaczne frazesy. Książę Józef milczał,
wymawiając
się znużeniem.
Późno już było, a gwar rozmów, zamiast cichnąć, wzmagał się.
Nagle służący oznajmił:
Adjutant jego cesarskiej mości z poleceniem do jaśnie oświeconego księcia-
ministra
Poniatowskiego!
Wiadomość uczyniła silne na wszystkich wrażenie. Książę zerwał się, do
czekającego
wybiegł.
Oczekiwano jego powrotu w milczeniu.
Zjawił się po chwili uśmiechnięty, swobodny. Ze zwykłą szczerością oświadczył:
Cesarz już wie o mojem przybyciu. Po całym Paryżu gońców za mną rozesłał.
Wzywa
mnie jutro na godzinę siódmą rano.
Zrozumiano, że człowiekowi, przybywającemu z mroźnej północy", należy się
wypoczynek.
Służba zajęła się przywoływaniem karet. Książęta, hrabiowie, księżne, hrabiny, z
wielkim
atłasów i aksamitów szumem, wśród przesadnie niskich ukłonów i nazbyt słodkich
uśmiechów, pałac opuścili.
Książę Józef żegnany był czulej jeszcze, niż witany. Minister, którego monarcha
oczekuje tak
niecierpliwie, to dla dworaków prawie bożyszcze.
Brat i siostra pozostali sami.
Książę rozpiął natychmiast haftki u ciasnego munduru, poszedł z panią domu do
jej gabinetu i
zażądał ponczu, oraz fajki na wiśniowym cybuszku. Napół leżąc na sofie, dymem
się
otaczając, drobnemi łykami mocny napój ciągnąc, siostrę o nowiny dworskie
wypytywał.
Pani Tyszkiewiczowa wyznała otwarcie, że ani wie, co się wyłoni z panującego w
Pałacu
rządowym chaosu...
Potrzebny im jesteś, mój Pepi, do rady mówiła. Może właśnie ona wahające
się szale
przeważy...
Książę milczał, pilnie fajką i ponczem zajęty.
Czy pragniesz, bracie, wojny ? spytała z blyszczącemi bardziej ciekawością,
niż
zapałem, oczyma.
Książę fajkę odłożył, szklankę odsunął.
Pragnę! wyrzekł mocno.
Będziesz mu ją zatem doradzał?
Nie!
Oczy pani Tyszkiewiczowej jeszcze mocniej zabłysły.
Nie rozumiem cię, Pepi... głosem niepewnym wyjąkała.
A to takie proste! mówił książę, do fajki wracając. Jako dobry Polak,
pragnąć muszę
wojny, która mi obiecuje wolność, ale jako człowiek uczciwy, nie mogę zachęcać
do
przedsięwzięcia, które wydaje mi się niepewne.
Więc zniechęcać będziesz?
I to nie. Będę tylko szczery. Na każde zapytanie odpowiem uczciwie, niczego
nie tając,
niczego nie fałszując...
Choćby to miało wojnę powstrzymać?
Choćby to miało wojnę powstrzymać! Siostra przyglądała się bratu wzrokiem
zdumionym.
Nie pojmowała go
|
WÄ
tki
|