ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Kiedy podniosła powieki,
zobaczyła niewyraźne twarze Nezzie, Taluta i Jondalara patrzących na nią z
niepokojem.
- Czy nic ci się nie stało? - spytał.
- Nie, nie. Wszystko jest w porządku, Jondalarze. Co się stało? Gdzie byłam?
- To ty będziesz musiała mi powiedzieć.
- Jak się czujesz? - spytała Nezzie. - Mamut zawsze potem chce herbaty.
- Dobrze - odpowiedziała i usiadła, biorąc kubek. Rzeczywiście czuła się dobrze.
Była trochę zmęczona i trochę kręciło jej się w głowie, ale nie czuła się źle.
- Nie bałaś się teraz tak bardzo, Aylo, prawda? - powiedział Mamut, podchodząc
do niej.
- Nie, nie bałam się, ale co my robiliśmy?
- Poszukiwaliśmy. Byłem pewien, że jesteś poszukiwaczem. Dlatego jesteś córką
Ogniska Mamuta. Masz również inne wrodzone talenty, ale potrzebny ci trening. -
Zauważył, że się skrzywiła. - Nie martw się tym teraz. Będzie jeszcze na to
czas.
Talut nalał Ayli więcej swojego napoju, podczas gdy Mamut opowiadał im o
poszukiwaniu, dokąd poszli i co znaleźli. Wypiła jednym haustem - w ten sposób
nie było aż tak obrzydliwe i próbowała słuchać, ale napój szybko uderzył jej do
głowy. Nie mogła skupić myśli i zauważyła, że Deegie i Tornec nadal grali na
swoich instrumentach i to tak rytmiczne, że chciała się poruszać do taktu. To
jej przypomniało o Tańcu Kobiet w klanie i z trudem słuchała, co mówi Mamut.
Poczuła, że ktoś ją obserwuje i rozejrzała się. Niedaleko Ogniska Lisa stał
Ranec i wpatrywał się w nią. Uśmiechnął się i odpowiedziała tym samym. Nagle
Talut znowu napełniał jej kubek. Ranec podszedł i wyciągnął również swój. Talut
nalał i jemu, po czym odwrócił się i kontynuował przerwaną rozmowę.
- Nie interesuje cię to, prawda? Chodźmy do Deegie i Torneca - powiedział cicho
Ranec, nachylając się do jej ucha.
- Myślę, że nie. Oni mówią o polowaniu. - Ayla powróciła i do poważnej dyskusji,
ale straciła tak dużo, że nie wiedziała o czym teraz mówią, a oni zdawali się
nie zwracać na nią uwagi.
- Niczego nie stracisz. Powiedzą nam wszystko później. Posłuchaj tego -
powiedział i zamilkł na chwilę, żeby mogła usłyszeć pulsujące dźwięki muzyki,
które dochodziły z drugiej strony ogniska. - Nie wolałabyś raczej zobaczyć, jak
Tornec to robi? On jest naprawdę w tym dobry.
Ayla pochyliła się w stronę dźwięków, zafascynowana ich rytmem. Zerknęła na
grupkę planującą polowanie, potem na Raneca i szeroko się uśmiechnęła.
- Tak, wolę patrzeć na Torneca! - powiedziała, zadowolona z siebie.
Gdy wstali, Ranec zatrzymał ją.
- Musisz się przestać uśmiechać, Aylo - powiedział bardzo poważnym i stanowczym
tonem.
- Dlaczego? - spytała z niepokojem, jej uśmiech zniknął i zastanawiała się, co
zrobiła niewłaściwego.
- Ponieważ jesteś tak urocza, kiedy się uśmiechasz, że zapiera mi dech -
powiedział Ranec i naprawdę tak czuł, ale dodał: I jak mam iść koło ciebie,
skoro nie mogę oddychać?
Uśmiech Ayli powrócił po tym komplemencie, ale nagle wyobraziła sobie Raneca
walczącego o oddech tylko dlatego, że ona się uśmiecha i zaczęła chichotać. To
był oczywiście dowcip, pomyślała, chociaż nie była całkiem pewna, że żartował.
Poszli w kierunku nowego wejścia do Ogniska Mamuta. Jondalar obserwował ich,
kiedy się zbliżali. Cieszyły go rytmy i muzyka, podczas gdy na nią czekał, ale
nie ucieszył go widok Ayli idącej w kierunku muzyków razem z Ranecem. Poczuł
zazdrość, dziką chęć uderzenia mężczyzny, który ośmielił się zalecać do kobiety,
którą kochał. Ale Ranec, mimo całego swojego odmiennego wyglądu, był Mamutoi, a
on, Jondalar, był tylko gościem. Ujęliby się za swoim krewnym. Próbował opanować
się i odzyskać równowagę. Ranec i Ayla idą razem. Jak może mieć do tego
jakiekolwiek zastrzeżenia? Od samego początku miał mieszane uczucia na temat jej
adopcji. Chciał, żeby należała do jakiejś grupy ludzi, ponieważ ona sama tego
pragnęła i ponieważ wtedy łatwiej zaakceptowaliby ją jego ludzie. Widział jaka
była szczęśliwa podczas wymiany podarunków i cieszył się jej radością, ale sam
czuł się odsunięty i martwił się coraz bardziej, że może nie zechce pójść z nim.
Zastanawiał się, czy też nie powinien zgodzić się na przystąpienie do Mamutoi.
Na początku czuł się częścią adopcji Ayli, ale teraz był jak obcy, nawet dla
Ayli. Teraz ona stała się jedną z nich. To była jej noc, jej święto, jej i Obozu
Lwa. Nie dał jej żadnego podarunku i żadnego od niej nie otrzymał. Nawet o tym
przedtem nie pomyślał i teraz tego żałował. Ale nie miał czego dać, ani jej, ani
nikomu innemu. Przyszedł tutaj z pustymi rękami i nie spędził lat na robieniu i
gromadzeniu rzeczy. Nauczył się w swoich podróżach wielu rzeczy i zyskał wiedzę,
ale jeszcze nie miał okazji tego wykorzystać. Wszystko, co przyniósł ze sobą, to
Ayla.
Z ponurą twarzą Jondalar obserwował, jak śmieje się razem z Ranecem, i czuł się
jak intruz.
19
Po zakończeniu dyskusji Talut rozdzielił więcej swojego sfermentowanego napoju,
zrobionego z korzeni pałki i różnych innych składników, z którymi bez przerwy
przeprowadzał eksperymenty. Zabawa, która skupiła się teraz wokół Deegie i
Torneca ożywiła się. Muzycy grali, ludzie śpiewali, czasem chórem, czasem solo.
Kilka osób tańczyło, ale nie ten rodzaj energicznego tańca, jaki Ayla widziała
na zewnątrz ziemianki. Teraz taniec polegał na niewielkich ruchach ciała do
taktu, które wykonywało się stojąc, często z akompaniamentem śpiewu.
Ayla kilka razy dostrzegła Jondalara, który trzymał się trochę na uboczu i
chciała do niego podejść, ale stale coś ją zatrzymywało. Było tu tak dużo ludzi
i każdy z nich chciał zwrócić na siebie jej uwagę. Nie w pełni panowała nad sobą
z powodu napoju Taluta i łatwo było zawrócić ją z drogi. Po entuzjastycznych
zachętach usiadła na miejscu Deegie za bębnem i przypomniała sobie rytmy klanu.
Były skomplikowane, wyraziste i dla Obozu Lwa niezwykłe i interesujące. Jeśli
Mamut mógł mieć jakiekolwiek wątpliwości na temat pochodzenia Ayli, wspomnienia
wywołane jej graniem musiały je całkowicie rozproszyć. Potem wstał Ranec i
zaczął tańczyć i śpiewać dowcipną piosenkę, pełną aluzji i podwójnych znaczeń, o
przyjemnościach z darów, którą skierował do Ayli
|
WÄ
tki
|