ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Michorowski zamyślił się.
Patrzył na niezliczoną mozaikę
ludzkich twarzy, przesuwających
się obok niego, na gorączkowe
ruchy tych ludzi, na wyraz
odbity na każdym odrębnie, jak
własna pieczęć. Nie dziwił się,
co ich denerwuje. Wiedział, że
żądza złota. Posiada ją każdy w
mniejszym lub większym stopniu.
U jednych ona ginie pod wpływem
dostatku i gdy nie jest
pobudzoną; u innych jest
zduszona silną wolą: jeszcze u
innych plonuje ciągle i prowadzi
do zbrodni. Ten, kto zupełnie w
zanadrzu jej nie posiada, nie
ceni zarazem i życia. Abnegacja
dla złota idzie w parze z apatią
życiową lub z tak krańcowym
idealizmem, że z życiem realnym
również nie ma nic wspólnego.
Zresztą, pomiędzy poszanowaniem
grosza a żądzą złota jest cała
przepaść. Najwięksi realiści,
dbający o pieniądz, nie
odczuwają tej zwierzęcej
chciwości jego, chyba podrażni
ich widok gór na stołach kasyna.
Lecz silnych natur dreszcz ten
nie zgubi; może chwilowo nimi
wstrząsnąć. A często najgłębsi
idealiści, którzy w pospolitych
warunkach z pogardą odsuwają od
siebie pieniądze i w istocie nie
przywiązują do nich żadnej wagi,
wpadają w matnię domu gry.
Bo ta jaskinia zdolna jest
wydobyć żądzę złota z
najtajniejszej skrytki ludzkiej
istoty, tym bardziej, jeżeli
trafi na naturę gorącą. Umie
dokazać tej sztuki, jak
sprowadzenie zamglonych ideą
oczu poety z obłoków na sukno
rulety.
Ta puszcza o złotym
podniebieniu pożera tysiące
bezwartościowych, ale i cennych
jaźni, ciągnie je na swój lep i
przetrawia. Wyrzuca z siebie
trupy moralne i fizyczne, i
chłonie, chłonie bez odpoczynku.
Nienasycona, groźna!
Nagle Michorowski doznał jakby
rzutu wewnętrznego, aby wyrwać
stąd nieznajomego młodzieńca. On
już brnie w tę okrutną
paszczękę. Wyszarpnąć go z jej
zębów, póki czas...
Nagły rzut wewnętrzny stał się
silnym pragnieniem. Michorowski
nie rozumiał tego uczucia
skierowanego na obcego
człowieka, lecz i nie analizował
go.
Chciał ratować ginącego, bo
chciał. Dlaczego?... - nie
zdawał sobie sprawy. Sam niegdyś
grał w tym potwornym gmachu, ale
on miał za wiele milionów, więc
mu złoto nie imponowało. Jednak
wciągał się, nie dla chciwości
samego złota, lecz wskutek chęci
wygrania. Nerwy tu działały.
Przerwał, bo poczuł w ustach
gorzki smak wstrętu. Prawie
każdy odczuje ten smak, ale
często za późno. Nieznajomy jest
właśnie w fazie
najniebezpieczniejszej: goreje.
Michorowski, widząc go, nie
pojmował, co go tak podnieca.
Młodzieniec czynił na nim
wrażenie podejrzane, trochę
narwańca.
Nie wiedział jeszcze wówczas,
że on gra.
Ordynat drgnął na swej ławce.
Usłyszał w bocznej alei młody
głos i był pewny, że należy do
nieznajomego.
Ale to głos znajomy! Co to
jest?...
Spoza klombów wyszedł
młodzieniec w białym flanelowym
kostiumie, prowadząc rozmowę z
jakimś ospałym brunetem.
- Upewniam pana - mówił po
poslku - że to ostatnia stawka.
Jeśli przegram, diabeł się
pocieszy.
- Bo przestałbyś pan z tą
ruletą! - rzekł brunet tonem
upominającym.
Młody człowiek roześmiał się
|
WÄ
tki
|