Tylko wszystko musi by naprawd dotrzymane, nie |adna tam dobranocka dla tatusia i mamusi

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
I nagBo[nienie, i za[wiaty, i wszystkie numery mamy zobaczy w caBej okazaBo[ci. Miejmy i my jak[ obrywk karnawaBu, tata bez humoru, zmordowany, a ja od sze[ciu tygodni robi za dwie, bo kole|anka na macierzyDskim. Zabawcie nas. To bdzie wasz szlachetny uczynek. Zgoda? - To ja nie wiem - mówi chwiejnie MichaB. (A byBem pewny, |e skoczy z rado[ci na t propozycj). - Musz to podda pod balota|. Nie mam pojcia, czy przejdzie. I |eby mi nie byBo, |e w domu wszystko do góry nogami stoi. Potem stanie znowu nogami na dóB, ale trzeba zrobi nastrój. Jak si zgodz, to okidoki, a jak nie, to te| dziury w niebie nie bdzie - koDczy buDczucznie, bo sprawa jest ju| tak jak wygrana. Skd nam si wziBo tak bezczelne dziecko? Na nasze szcz[cie, balota| przyznaB nam prawo do powrotu do domu o wpóB do jedenastej. Ustalili[my z MichaBem, |e na czas przygotowaD te| nas nie bdzie, wobec czego ja miaBem zje[ w szpitalu, a Lena po pracy co[ przeksi w barze szybkiej obsBugi. W [rod Lena upiekBa pokaznej wielko[ci sernik, MichaB kupiB sto pczków i caB kup parówek - miaBa by fasolka po bretoDsku w jego wykonaniu. Dokupili[my cztery puszki soku pomaraDczowego - zawsze si przyda, niezale|nie od tego, co tam dostarcz koledzy. Zreszt w to postanowiBem si ju| nie zagBbia. Zamówili[my si do Franków na szóst. -  Przymusowy bryd|, zostali[my eksmitowani". Frankowie mieli chBopaków starszych od MichaBa i takie gBupstwa nie byBy w stanie ich zadziwi. WydawaBoby si, |e my tak|e byli[my ju| odpowiednio wyszkoleni, a jednak kiedy o wpóB do jedenastej weszli[my do mieszkania (ju| w windzie byBo sBycha, |e co jak co, ale nagBo[nienie  graBo"), zaniemówili[my, i to nie tylko dlatego, |e nie byBo sposobu zamieni sBowa. Zamiast zwykBych lamp we wszystkich pokojach krciBy si jakie[ wiatraki z kolorowych |arówek typu choinkowego, zapalajcych 89  i gasncych w takim tempie, |e oczy bolaBy po dwóch minutach, po czterech zaczynaBy pByn Bzy. Lampa w przedpokoju, osBonita k[ materi, mieniBa si dodatkowo od |óBci do amarantu. Ale ajzabawniejsi byli przybysze z za[wiatów, wszyscy (tak dziewczyny, k chBopaki) w skafandrach, w maskach i bez butów, natomiast selektryfikowani"
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.