ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Mimo że chmury przesłaniały niebo, nie spadł deszcz, a sypki czerwony pył
unosił się znad
drogi na czarne kamienie tarasu i ponad nie obrobionymi kamieniami złożonymi
obok, gdzie
Creslin wciąż pracował wczesnym rankiem. Strażnicy zaczynali teraz murować drugi
domek dla
gości, wykorzystując obrobione przez niego kamienie, a Klerris dostarczył dość
drewna na
pokrycie dachu.
Co dobrego by to przyniosło? Lidia twierdzi, że połączenie tak czy inaczej się
wzmocni.
Creslin schylił się i podniósł krótki kamienny łom.
Mimo iż zasadnicza część Czarnego Domostwa została ukończona, okna wymagały
szyb,
a kuchnia była tylko projektem. W tym czasie Creslin jeszcze zmagał się z
kamieniami na
chodniki do drugiego i trzeciego domku dla gości. Miał nadzieję, że ktoś będzie
ich używał.
Miałbyś trochę dodatkowego czasu.
A cóż by to dało?
Nie mógł tak po prostu stać i czekać. Mimo nalegań Megaery, żeby okazał
cierpliwość, im
bardziej odbierał jej uczucia, tym jaśniejsze się stawało, iż cierpliwość jest
jedynie wymówką,
aby nie zmieniać swoich uczuć do niego i jego uczucia dla niej. Pożądał jej. Nie
mógł
okłamywać ani jej, ani siebie. Kochał ją, niezależnie od tego pożądania, bo mimo
wszystko była
zdecydowana, inteligentna zjadliwa, a kiedy nie czuła się zagrożona, łagodna i
troskliwa.
Nadal wątpię w mądrość tego całego podwójnego połączenia dodał Klerris.
Nie było wyboru.
Klerris zmarszczył brwi.
Lidia miała rację. Już odbieram uczucia i myśli Megaery. Na dobre czy na złe,
jesteśmy
połączeni. Teraz, jeśli ona pozostanie w twierdzy, a ja tutaj, nasze uczucia i
myśli będą tylko
silniejsze, a niedługo i to nie będzie się liczyło.
Co zamierzasz?
Czekać, dopóki połączenie się nie wzmocni. Creslin przerwał. Tymczasem
moglibyśmy
pomyśleć o porządnym strumieniu i kole wodnym.
Kole wodnym? Czarny mag potrząsnął głową. Chyba nie rozumiesz. W ciągu
paru dni,
jeśli zechce, Megaera może zabić was oboje. Może właśnie na to czeka.
Srebrnowłosy mężczyzna słuchał, ale dzierżył w dłoniach młot i wzmocnione ładem
dłuto,
ociosując czarny kamień przed sobą. Przez chwilę czuł słoną pianę i słyszał
ochrypłe
nawoływanie mew. Czy to iluzja? Chyba nie.
Może być aż tak zdesperowana?
Klerris wzruszył ramionami.
A która kobieta chce, aby ktoś znał jej uczucia?
Uważasz, że cieszy mnie świadomość, że ona zna każdą moją głębszą emocję?
Czarny mag roześmiał się.
Kobiety zawsze wiedzą, co czują mężczyźni, nawet bez magii.
Mówisz o wschodnich kobietach, o tych, które już nie wierzą w Legendę.
Creslin, wszystkie kobiety poza wojowniczkami z Westwind, a podejrzewam, że i
one nie
uznają po prostu za stosowne zdradzać tej umiejętności... wszystkie kobiety
potrafią czytać
w duszy mężczyzny, lepiej niż większość mężczyzn potrafi poznać kobiety.
Czy to jakaś różnica? Prawdopodobnie to zasługa tyleż praktyki, ile wrodzonego
talentu.
Starszy mężczyzna pokręcił głową.
Co zrobisz?
Poczekam, aż połączenie będzie silniejsze. Wtedy zobaczymy.
Lidia się martwi.
Ja też. Ja też. Jego dłonie automatycznie ociosywały twardy czarny kamień i
tylko
zmysłami wyczuwał jego słabości i czyste linie.
XCIV
Co teraz? zapytał Thoirkel, układając kolejny kamień na murze okalającym
pole.
Creslin nie słyszał go, pochłonięty śledzeniem linii ładu wewnątrz i wokół
niedużego
skrawka pola. Przytłaczające gorąco zaczynało tworzyć fale żaru wokół murów i
nad gliną drogi.
Co teraz? powtórzył ciemnowłosy mężczyzna, teraz tak samo gładko wygolony
jak
Creslin.
Creslin otrząsnął się z zamyślenia i otarł czoło. Gorąco dnia pojawiało się na
wyżynie
wcześniej niż w miasteczku i trwało dłużej, ale Klerris zauważył, iż gleba jest
tu o wiele
żyźniejsza. Creslin nie potrzebował czarnego maga, żeby o tym wiedzieć, skoro
miasto
zbudowane było na skale, piasku i czerwonej glinie, tak twardej że nawet chwasty
pojawiały się
tylko na wzgórzach albo za nabrzeżem.
Powtarzał jedynie bolesny proces, którego nauczył go Klerris, wzmacniając
dżdżownice,
właściwe larwy i żuki, a ignorując te bezużyteczne oraz wlewając ład w kiełki,
które staną się
kukurydzą. Mimo niewielkiego zużycia wiosennych wód i niezbyt obfitych opadów,
dzięki zaś
szczodremu zastosowaniu ładu kukurydza która jeśli przetrwa niespodzianki
Recluce, miała
stać się mąką na chleb i kluski rosła zdrowo, o wiele lepiej niż w bardziej
umiarkowanym
klimacie. Creslin raz jeszcze otarł spocone czoło.
Panie! Panie! Jakaś postać biegła od północnego krańca pola.
Creslin wyprostował się, słysząc napięcie w głosie, i ruszył ku biegnącemu.
Co się dzieje?
Rabusie! Piraci! Żagle, mnóstwo żagli!
Cholera... cholera... cholera...
Creslin posłał myśli na wiatr, sięgając ku północnemu morzu, gdzie las masztów
zbliżał się
do brzegu. Żadna biała energia nie czaiła się pod żaglami ani wewnątrz kadłubów,
ale całe
zastępy łuczników i uzbrojonych ludzi rozmawiały wystarczająco głośno.
Współregent Recluce zgarnął swój pas i poprawił go, krocząc na wschód, już
przeszukując
niebiosa i chwytając wichry. Nogi same niosły go w stronę drogi wiodącej na
Kraniec Lądu.
Thoirkel biegł truchtem obok niego. Od twierdzy rozległ się odgłos rogu Westwind
ogłaszający
alarm. Creslin usiłował przygiąć niżej wysokie wichry, przywołać lodowate
podmuchy, które
smagały Dach Świata.
Okręty... Creslin?...
Przystanął na skraju płaskowyżu. Dwanaście statków sunęło na częściowo
zrefowanych
żaglach w stronę portu
|
WÄ
tki
|