ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Ludzie majętni w takich burzliwych czasach powierzali swoje bogactwo kryjówkom, które wydawały im się najbezpieczniejsze, to jest zakopywali je w ziemi. Potem zdarzało się, że właściciel ukrytych skarbów albo zginął, albo po prostu zapomniał, gdzie ukrył swe bogactwo, w ten sposób w ziemi pozostało wiele skarbów. Na ogół legendy opowiadają o bogactwach ukrylych w ziemi przed wiekami. Ale przecież i druga wojna światowa dostarcza wiele wspaniałych historii o skarbach. Są one oparte na najprawdziwszych faktach, ba, czasami nawet wiemy, co ukryto, i mniej więcej, gdzie ukryto, a przecież droga do kryjówki okazuje się niezwykle trudna i zawikłana. Być może niekiedy kryjówka znajduje się tuż obok nas, wystarczy do niej sięgnąć ręką, a przecież nie wiemy o tym. W okresie minionej wojny hitlerowcy zrabowali w wielu krajach ogromne i bezcenne bogactwa, zgromadzone w muzeach. Gdy skończyła się wojna, niektóre z tych zbiorów niestety nie powróciły na dawne miejsca, a to dlatego, że ukryto je tak sprytnie, iż odnaleźć ich nikt nie potrafł. Tak jest na przykład z ową słynną "bursztynową komnatą", która, być może, zapakowana w skrzynie, spoczywa w ukryciu w ruinach jakiegoś dworku w województwie olsztyńskitn lub białostockim, bo w tamte strony prowadziły ślady...
- Niech pan nam powie, co to była ta "bursztynowa komnata" - poczęli chórem wołać harcerze. - Niech pan opowie. Kto ją ukrył i kiedy? Wszystko niech pan nam opowie. To jest przecież bardzo ciekawe.
-Historia, bursztynowej komnaty - opowiadałem - sięga 1701 roku. Wtedy to król pruski Fryderyk I kazał z przepięknego bursztynu znajdowanego w Samland zbudować w swym zamku ogromny pokój. Dwaj gdańscy mistrzowie, Turan i Schaft, zaczęli bursztyn rzeźbić, a architekt Schluter i majster Tusso z płyt bursztynowych o powierzchni 55 metrów kwadratowych sporządzili całą komnatę. Na bursztynowych płytach znajdowały się wspaniałe płaskorzeźby, wyobrażające życie rybaków nad morzem, sceny alegoryczne, herby królewskie, pejzaże tak misternie wykonane, że niektóre szczegóły trzeba było oglądać przez lupę. Bursztyn o najróżniejszych odcieniach został przepięknie i harmonijnie skomponowany i mienił się wszystkimi odcieniami ochry. Osiem lat trwała praca nad bursztynową komnatą, aż okazała się ona istnym cudem, niezwykłą wspaniałością, zjawiskiem niespotykanym nigdzie indziej na całym świecie. Słynny jantar, ceniony w starożytnym Rzymie więcej niż złoto, zgromadzony został w tej komnacie w ogromnej ilości, mało tego, uformowany był we wspaniale dzieło sztuki rzeźbiarskiej. Wyobraźcie sobie, jak cenna była ta komnata.
- Oczywiście - przytaknął Tell. - Była droższa, niżby ją zrobiono ze szczerego złota.
- Król Fryderyk I darował ją w 1716 roku carowi rosyjskiemu, Piotrowi I. Komnata bursztynowa stała się królewskim upominkiem złożonym w darze Piotrowi I za jego zwycięstwo nad Szwedami pod Połtawą. Prusy bowiem w owym czasie zainteresowane były w dobrych stosunkach z Rosją. Piotr I przyjął hojny podarunek, ale zanim komnatę pokazano jego dworowi, jeszcze sześciu majstrów sprowadzonych z Królewca przez wiele lat pracowało nad jej dalszym upiększeniem.
W 1777 roku na rozkaz carycy Elżbiety siedemdziesiąciu sześciu gwardzistów maszerujących przez sześć dni przeniosło ostrożnie wszystkie elementy komnaty bursztynowej z Petersburga do odległej o dwadzieścia jeden kilometrów letniej rezydencji carów w Carskim Siole, gdzie została ostatecznie zmontowana. I była odtąd przedmiotem dumy i zachwytu rosyjskich carów.
Prawie dwieście lat później, w 1942 roku, wojska nlemieckie otoczyły Leningrad (dawny Petersburg), a niemieccy "kulturtragerzy" zrabowali i wywieźli słynną bursztynową komnatę. Podobnie zresztą hitlerowcy zrabowali zabytki i wspaniałe zbiory z muzeów kijowskich i z muzeum w Charkowie. Polskie muzea również zostały przez hitlerowców ogołocone, a zbiory wywieziono w głąb Niemiec.
Bursztynową komnatę - opowiadałem dalej - przywieziono do Królewca. Tutaj zajął się nłą dyrektor królewieckiego muzeum dr Rhode, fanatyczny wielbiciel bursztynu. Opowiadano, że dr Rhode zamykał się na całe noce w pokoju, gdzie w skrzyniach spoczywały elementy bursztynowej komnaty, i godzłnaini przypatrywał się z zachwytem fragmentom bursztynowych cacek. Komnatę bowiem zmontowano w Królewcu tylko raz, i to na krótko, rozpoczęły się bowiem naloty alianckich bombowców i dr Rhode lękał się, aby nie uległa uszkodzeniu. Bursztynowa komnata spoczywała więc w skrzyniach, ukryta w podziemiach królewieckiego zamku, a przez cały czas opiekował się nią dr Rhode. Tak było podobno do 5 kwietnia 1945 roku.
- A co stało się z nią potem?
- 6 kwietnia 1945 roku nastąpił szturm wojsk radzieckich na garnizon hitlerowski w Królewcu. W mieście panował straszliwy rozgardiasz i panika, ale w tej panice nie brał udziału dr Rhode. Jakby pod ziemię się zapadł, nikt go w tym czasie nie widział. 9 kwietnia odbyło się podpisanie aktu kapitulacji Królewca, wojska radzieckie wkroczyły do miasta. Następnego dnia w królewieckim muzeum znowu pojawłł się dr Rhode, który przez pięć dni ukrywał się w nikomu nie znanym miejscu.
Władze radzieckie, które objęły równłeż królewieckie muzeum, nie zastały w nim już bursztynowej komnaty, zrabowanej z Carskiego Sioła. Dr Rhode - który zresztą natychmiast zgłosił chęć pracowania dalej w muzeum - poinformował radzieckich muzealników, że bursztynowa komnata, a także i inne zbiory ukradzione z terenów Zwłązku Radzieckiego zostały z Królewca wywiezione w głąb Rzeszy Niemieckiej jeszcze na długo przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Muzealnicy radzieccy dali temu wiarę, tym bardziej że dr Rhode pracował bardzo sumiennie i wydawał się im człowiekiem godnym zaufania. Pewne podejrzenia nasunęły się dopiero później prof. Barsowowi, który z ramienia władzy radzieckiej przejął opiekę nad zamkiem. Otóż pewnego dnia, podczas wieczornego obchodu zamku, prof. Barsow zauważył jakiegoś osobnika w czarnym płaszczu przemykającego przez sale zamkowe, który nie zatrzymał się na wezwanie. A po pewnym czasie prof. Barsow zobaczył dym wydobywający się z okna zamkowej baszty
|
WÄ
tki
|