ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Czytam dalej list rośnie, staje się ponurym aktem oskarżenia prze-
64
ciwko Rosji... I to wydrukowane jest po rosyjsku przez niewiadomego autora. Bałem się, czy nie
dostałem obłąkania.
Streśćmy List filozoficzny słowami tekstu. Nigdy nie szliśmy razem z innymi narodami
mówi autor o Rosji. Nie należymy do żadnej wielkiej rodziny ludzkiej, ani do Zachodu, ani do
Wschodu, nie mamy tradycji ani jednego, ani drugiego. Istniejemy jak gdyby poza czasem i
wszechświatowe wychowanie rodu ludzkiego nie tknęło nas. Wszystkie ludy przechodziły okres
bujnej, samorzutnej, burzliwej działalności. Ten okres dał im najwyższe wspomnienia, poezję, legendę,
najowocniejsze idee. Ta niezwykle interesująca epoka w życiu narodów to ich młodość. Nie
posiadamy nic podobnego. Na samym początku mieliśmy dzikie barbarzyństwo, potem gruby zabobon,
następnie, okrutne, upokarzające jarzmo najeźdźców, jarzmo, którego ślady w naszym trybie
życia nie zatarły się jeszcze całkowicie. Epoka narodowa, odpowiadająca młodości, napełniona
jest u nas bytem mrocznym, bezbarwnym, bez mocy; bez energii. Nie mamy wspomnień czarujących,
nie mamy mocnych pouczających wzorów w podaniach ludowych. Żyjemy w jakiejś obojętności
do wszystkiego, bez przeszłości i bez przyszłości. Jeśli zaś bierzemy w czym udział, to nie w
celu osiągnięcia prawdziwego, istotnie potrzebnego i powszechnego dobra, lecz wskutek lekkomyślności
dziecka, które wyciąga ręce do grzechotki, którą zobaczy w obcym ręku, nie pojmując
ani jej znaczenia, ani pożytku. Pierwsze lata nowych dziejów, spędzone w nieruchomej ignorancji,
nie zostawiły żadnego śladu w naszych umysłach. Oderwani, przez szczególne zrządzenie losu, od
powszechnego życia ludzkości, nic nie wyciągnęliśmy z idei, które ludy otrzymują w tradycji. Aby
zrównać się z oświeconymi narodami, powinniśmy na nowo rozpocząć dla siebie całe wychowanie
rodu ludzkiego. Przyszliśmy na świat jak nieprawe dzieci, bez dziedzictwa, bez związku z ludźmi,
którzy nas poprzedzali.
Idziemy drogą dziejową tak osobliwie, iż każdy krok postawiony ginie dla nas bezpowrotnie.
Jest to skutek edukacji, obcej, naśladowczej. Nie mamy własnego, samodzielnego rozwoju, nie
mamy logicznego postępu. Dawne idee są niszczone przez nowe, gdyż te ostatnie nie wypływają z
pierwszych, lecz zjawiają się u nas Bóg wie skąd. Rośniemy, lecz nie dojrzewamy.
Narody są to istoty moralne, tak samo jak indywidua. Tworzą się przez wieki, jak jednostki
przez lata. My zaś należymy do narodów, które, zdaje się, nie stanowią jeszcze niezbędnej części
ludzkości, lecz istnieją po to, by z czasem dać światu jakąś wielką lekcję. Niezawodnie to przeznaczenie
przyniesie swój pożytek; lecz kto wie, kiedy znajdziemy siebie samych wśród ludzkości i ile
nieszczęść sądzone jest nam przebyć, zanim los nasz się spełni.
Narody Europy mają jedną wspólną fizjonomię, jakby znamię jednego rodu. Pomimo podziału
ich na gałęzie: łacińską i teutońską, na południową i północną, jest między nimi więź wspólna.
A oprócz tej cechy wspólnej, każdy z nich ma swój własny charakter, nadany mu przez dzieje i
tradycję. Idee obowiązku, sprawiedliwości, prawa, ładu rozwijają się z faktów i stanowią konieczne
podstawy społeczeństwa. Jest to atmosfera Zachodu; jest to więcej niż historia, więcej niż psychologia:
to fizjologia Europejczyka. Czym zastąpić to wszystko u nas? Nawet we wzroku naszym
znajduję coś nieokreślonego, zimnego, podobnego do wyrazu twarzy ludów, stojących na niższych
stopniach drabiny społecznej.1 Gdy znajdowałem się w innych krajach, zwłaszcza południowych,
gdzie twarze są tak ożywione, tak wymowne, porównywałem nieraz moich rodaków z ich mieszkańcami
i zawsze uderzała mnie tu niemota naszych twarzy.
Znajdując się między Wschodem a Zachodem, opierając się jednym łokciem o Chiny, drugim
o Niemcy, powinniśmy kojarzyć w sobie dwa pierwiastki ducha: wyobraźnię i rozum; powinniśmy
łączyć w naszej cywilizacji historię całego świata. Lecz nie taki los przypadł nam w udziale. Doświadczenie
wieków dla nas nie istnieje. Anachoreci świata, nic mu nie daliśmy, nic odeń nie
wzięliśmy, nie dołączyliśmy ani jednej idei do całokształtu idei ludzkości. Niczym nie przyczynili-
1 Podobne uwagi czynił Mickiewicz z katedry w Collége de France.
65
śmy się do udoskonalenia rodzaju ludzkiego i spaczyliśmy wszystko, co zapożyczyliśmy od postępu.
Nic nie wymyśliliśmy sami, a ze wszystkiego, co wymyślili inni, zapożyczyliśmy tylko kłamliwe
pozory i niepotrzebny zbytek. Aby zwrócić na siebie uwagę, musielibyśmy rozpostrzeć się od
cieśniny Beringa do Odry.
Ścigani przez zły los, wzięliśmy pierwsze ziarna oświaty umysłowej i moralnej od zdemoralizowanego,
pogardzonego przez wszystkie narody Bizancjum. Płytka próżność tylko co oderwała je
od powszechnego braterstwa, i my przyjęliśmy od niego ideę, skrzywioną przez namiętność ludzką.
W owym czasie ożywcza zasada jedności zagrzewała całą Europę.2 Pomimo nazwy chrześcijan, nie
ruszyliśmy się z miejsca, wówczas gdy chrześcijaństwo zachodnie kroczyło majestatycznie szlakiem,
zakreślonym przez Boskiego Założyciela. Świat przekształcał się, a my wegetowaliśmy w
naszych lepiankach z drzewa i gliny. Krótko mówiąc, nie dla nas spełniły się nowe losy ludzkości;
nie dla nas, chrześcijan, dojrzewały owoce chrześcijaństwa. Niezaprzeczenie, jesteśmy chrześcijanami;
lecz czyż Abisyńczycy również nie są chrześcijanami? Czyż można sądzić, że te nędzne odstępstwa
od prawd boskich i ludzkich sprowadzą niebo na ziemię?
Autor kończył wyrazem religijnej wiary w przyszłość ludzkości: Błoga wiara w przyszłe
szczęście ludzkości ożywia moją duszę, wówczas gdy dławiony przez nędzną, otaczającą mnie
rzeczywistość, pragnę zaczerpnąć czystego powietrza, popatrzeć na jaśniejsze niebo... Może się
wydać, iż zbyt napadam na nas. Nie, mówiłem prawdę i jeszcze jej całkowicie nie wypowiedziałem.
Zresztą, duch chrześcijański nie cierpi wszelkiego zaślepienia, a tym bardziej przesądów narodowych,
ponieważ one najwięcej dzielą ludzi między sobą.
Pod listem podpisane było: Nekropolis 1829, 1 grudnia
|
WÄ
tki
|